W objęciach dżihadu – recenzja filmu „Młody Ahmed”

Bracia Dardenne zgarnęli nagrodę za reżyserię „Młodego Ahmeda” w Cannes, więc byłem ciekaw o co to całe „zamieszanie”. Kiedy więc przyjaciel zaprosił na pokaz przedpremierowy nie potrafiłem odmówić.

Dość prosta, lecz emocjonalnie poprowadzona narracja jest motywem przewodnim całej produkcji. Film pokazuje religijne manipulacje na przykładzie młodego Ahmeda, który pod wpływem skrajnego imama aż pali się do wzięcia udziału w dżihadzie. Ma to wpływ na jego najbliższe otoczenie, obserwujemy jak odnosi się do własnej rodziny, do rzeczywistości. Dużym cieniem kładzie się na nim także postać ojca, którego nieobecność mocno wpływa na to kim młody chłopiec się staje. Imam wchodzi w buty nieobecnego ojca, stając się dla Ahmeda moralnym drogowskazem. Świetnie widać to w scenach konfrontacji Ahmeda z postaciami wyznającymi mniej radykalne odłamy islamu.

Film ma momentami mocno dokumentalny charakter i narrację. Kamera podąża za Ahmedem, pokazuje co robi w ukryciu przed innymi, towarzyszy mu niemal na każdym kroku. Jest z nim także jak wszyscy chcą wyciągnąć do niego pomocną dłoń, którą najczęściej bohater odrzuca. Bo niemal każdy, kto staje na jego drodze chce chłopcu pomóc, choć często pomoc ta rozumiana jest na wiele różnych sposobów. 

Dokumentalny styl narracji oraz mocno przewidywalna fabuła sprawiają, że nie jest to film, który na długo wyryje się w pamięci, jednak jest ciekawym głosem na temat roli muzułmanów w Europie. Bo wielu takich Ahmedów wśród nas jest. I nie wszyscy wyznają islam, coraz więcej tego typu fanatyków to także wyznawcy chrześcijaństwa, Żydów czy nawet ateiści. Każda religia stosowana w zły sposób może zaszkodzić. Jednostce, ale i społeczeństwu. Na szczęście „Młody Ahmed” nie bawi się za bardzo w moralizowanie, nie zestawia historii bohatera z innymi, nie pokazuje statystyk. To po prostu historia jednego chłopaka. 

Całkiem dobrze wypada więc w roli Ahmeda młody Idir Ben Addi. Sprawiający wrażenie bezdusznego, zamkniętego w sobie nastolatka. Kiedy jednak wybucha z niego religijny gniew, planuje coś w imię religii, widać w jego oczach gniew buntownika i niepewność dziecka. To niesamowite jak potrafi w swojej roli łączyć właśnie dziecięcą niewinność i dojrzały gniew. Zwłaszcza, kiedy te dwa uczucia zaczynają się ze sobą bić wzajemnie, choćby w scenach kiedy Ahmed pierwszy raz ma możliwość poczucia pociągu seksualnego.

Problemem tego filmu jest jednak fakt, że choć porusza istotne tematy, to nie jest w nich odkrywczy. Ot, religia manipuluje ludźmi, często w złym kierunku. I nawet dość emocjonalnie poprowadzona narracja nie potrafi wzbudzić u widza jakichś większych emocji. Są co prawda momenty mocne, są momenty zabawne, ale nie brakuje tutaj czegoś bardziej magnetycznego.

Z racji dokumentalnego stylu nie jest to film porywający w swojej oprawie audiowizualnej. Kamera śledzi Ahmeda, często bazując na długich ujęciach. Nie ma tu wizualnych fajerwerków, a i muzyki w większości filmu po prostu nie ma. Ten oszczędny styl pozwala skupić się na tym, co w produkcji najważniejsze – Ahmedzie, jego historii i emocjach.

Bracia Dardenne w swojej najnowszej produkcji starają się o ważny komentarz w sprawie problemów współczesnej Europy, jednak nie jest to komentarz szalenie odkrywczy czy też istotny. Narracja ukazuje Ahmeda w mocno subiektywnym oderwaniu od kontekstu. Z jednej strony to całkiem solidna produkcja, a z drugiej ciężko uznać ją za dzieło wybitne i porywające emocjonalnie.

Opinia:

Z jednej strony to całkiem solidna produkcja, a z drugiej ciężko uznać ją za dzieło wybitne i porywające emocjonalnie.

Moja Ocena:
6
/10
Film obejrzałem w:
Partnerzy Troyanna