Nie warto płakać nad zalanym MacBookiem [aktualizacja]

bez nazwyPewnie już wszyscy wiedzą, że mój najważniejszy komputer spotkała wczoraj niemała przykrość. I jestem mocno zaskoczony tym, że jakoś niespecjalnie się tym przejąłem. Jeszcze…

Biorę udział w konkursie na najlepszego twórcę roku – Gala Twórców. Jestem dość blisko czołówki, więc będę wdzięczny jeśli oddasz na mnie swój głos. Głosować można tutaj.

Kolejny dzień pracy w agencji marketingowej, spotkanie u klienta i prezentacja odpalona z mojego ukochanego MacBooka. Wtem, siedząca obok mnie koleżanka chciała coś koniecznie zanotować w prezentacji, lecz nie zauważyła, że między nią a komputerem jest jeszcze jeden obiekt – szklanka wody. Jestem w stanie to zrozumieć: zarówno szklanka, jak i woda są przezroczyste… Bach, stało się, szybka reakcja, wyłączenie komputera, odwrócenie go do góry nogami… Zobaczymy czy to coś da.

A ja o dziwo nie spanikowałem, nie załamałem się jakoś mocno, nie okazywałem zdenerwowania, bo było ono nie takie duże. Ba, na koniec spotkania klient podziwiał mnie za zachowanie stoickiego spokoju w zaistniałej sytuacji. Powrót do biura i próba ratunku Maca przez koleżankę – sami widzieliście co wymyśliła. Nie wiem co z tego będzie. Boję się, a wszystko się okaże w poniedziałek – uznałem, że zostawię go w biurze przez weekend by się solidnie wysuszył, w domu bym pewnie na niego zerkając nie wytrzymał i odpalił czym prędzej.

Mija już doba od tego zdarzenia, a ja nadal się nie pociąłem. A przecież to mój ukochany komputer, najważniejsze narzędzie pracy i życia, największy wydatek w życiu (jeszcze go spłacam…) i po prostu najważniejszy element mojego życia. Dbałem o niego bardziej niż o siebie, pucowałem go co tydzień specjalnymi środkami iPure i biłem każdego kto śmiał dotknąć palcem ekranu. Ten tekst piszę na pececie i klawiatura niespecjalnie mi leży. Najchętniej bym rzucił ten tekst w cholerę. Ale zaprę się.

Być może nie boli mnie to tak z tego względu, iż to nie ja mu takie kuku zrobiłem. Jak będzie trzeba naprawiać, a koszty napraw sprzętu Apple swoje kosztują, to nie moją kieszeń to zaboli. ;) Ale to chyba nie wszystko. Kiedyś, gdy coś stało się z naszym sprzętem najbardziej martwiła nas jego zawartość: wszystkie dane takie jak dokumenty, zdjęcia, muzyka czy jakiekolwiek inne, wartościowe pliki. W moim przypadku to żaden problem.

Ograniczona pojemność dysku mojego Aira (128 GB) sprawiła, że nauczyłem się doskonale zarządzać danymi w chmurze. Najważniejsze rzeczy trzymam na Copy (polecam, zakładajcie, z tego linka dostaniecie 5 GB bonusu), dokumenty pisane w Pages synchronizuję z iCloud, podobnie zalążki tekstów na bloga, muzykę mam na Spotify, zdjęć nie robię wiele, a większość mam na telefonie i w iCloud. Historię przeglądarki i zakładki synchronizuję w Firefoksie, więc i w nim mam wszystko. Ok, brakuje mi trollfoldera. Jego nie synchronizowałem.

Dlatego moja miłość do MacBooka to tak naprawdę poszanowanie pieniędzy w niego włożonych oraz sprzętu jako takiego – po danych nie zapłaczę. Ba, nawet jeśli musiałbym porzucić zalany komputer i sprawić sobie nowy to pozostaje mi tylko wgrać sobie kopię zapasową z Time Machine. I nie zobaczę różnicy. Kocham dzisiejsze technologie. Szkoda tylko, że są tak drogie i tak podatne na proste potknięcia.

PS. Twój lajk zwiększa szansę na jego reanimację. Nie bądź nieczuły.

Aktualizacja 24 lutego

Wasze lajki dały radę, dziś rano komputer uruchomił się i działał bez problemu. :)

Jednak odstawiłem go do serwisu iMad na przegląd. Dlaczego do iMad? O tym napiszę na sam koniec, gdy już wszystko się zakończy.

Aktualizacja 26 lutego

No i po wszystkim. Komputer żyje i ma się dobrze. I jest to zasługa chłopaków z iMad. :) Ja wiem, że zaraz się rzucicie, że #DaryLosu, blogerowi lepiej, ale cóż… Zapracowałem sobie na to. Oto cała historia.

Cały incydent miał miejsce w piątek, w niedzielę obudził mnie telefon od nieznajomego. Był to Kuba Kaszuba z iMad, który znalazł w Internecie mój incydent i zaoferował pomoc. W poniedziałek zgłosiłem się do serwisu, mimo, że komputer odpalony rano działał. Okazało się, że dobrze uczyniłem, gdyż może i komputer działał, ale istniało prawdopodobieństwo, że woda zostawiła wewnątrz jakiś osad, który pod wpływem ciepła mógłby nawet po miesiącu zepsuć Maca.

Po dwóch dniach odebrałem komputer, który został rozebrany, wyczyszczony i doprowadzony do stanu niemalże nowego. Cieszę się, że udało im się mnie znaleźć, monitoring sieci robi swoje. Wiem, że jestem blogerem i pewnie nie każdy mógłby liczyć na taką troskę, ale mimo wszystko, to iMad, nie ich liczna konkurencja wykonała ruch. Pięknie dziękuję. Moja koleżanka chyba jeszcze piękniej. ;)

Partnerzy Troyanna