Tak, tak. Ja, który jeszcze dwa lata temu na Facebooku siedział całe dnie, a konto na Twitterze jedynie posiadał, twierdzę, że Facebook znaczy dla mnie coraz mniej.
Pewnie bym wywołał wielką falę dyskusji, gdybym napisał, że „FACEBOOK SIĘ KOŃCZY!!!!111”. Ale to nie jest prawdą, dziecko Zuckerberga nadal jest ważnym elementem mojej… Pracy. Tak, pracy. Wypunktuję teraz do czego w ostatnich tygodniach służy mi Facebook:
– komunikacja ze znajomymi
– komunikacja z blogerami
– obserwowanie blogosfery (nowe teksty, nowe kampanie, ruchy marek na tym polu)
– publikacja tekstów z bloga na fanpage’u
– płacenie pieniędzy za reklamę i optymalizacja tychże
– scrollowanie w dół, oglądanie postów sprzed kilku dni, zamykanie zakładki w przeglądarce
Od paru tygodni przestałem wchodzić na Facebooka dla przyjemności, z chęci zerknięcia „co u znajomych” czy „co tam w świecie”. Oczywiście przyczyniła się również do tego konsola, która sprawiła, że zwyczajnie szkoda mi na te czynności czasu. Pięć minut scrollowania i przeglądania bzdur niczego w moim życiu nie zmieni. Gry na PlayStation zapewne też, ale cicho, przynajmniej frajda większa.
Oczywiście, nie jest tak, że olewam kompletnie Facebooka i loguję się co kilka godzin. To dla mnie głównie komunikator. Jeśli chcę się dowiedzieć co słychać u znajomych, to i tak nie zobaczę tego w News Feedzie. Wolę spytać. A jeśli chcę się dowiedzieć co tam w świecie, czy jakaś wojna na świecie czy kolejne kryzysy w blogosferze to zajrzę na Twittera. Tam są same konkrety.
Kiedyś wydawało mi się, że Facebook będzie wielkim hubem całej mojej internetowej aktywności. I owszem, po części spełnia te zadanie – w wielu usługach korzystam z logowania przez Facebook Connect. Byłem jednak przekonany, że Zuckerberg i jego serwis stworzą swoisty Internet w Internecie – przestrzeń, której nie będzie trzeba opuszczać, by zrobić cokolwiek. Mieliśmy kupować przez profile marek, ogarniać bankowość wewnątrz Facebooka, przeglądać serwisy internetowe za pomocą „wbudowanej w Facebooka przeglądarki”. To wszystko się nie ziściło.
Nie, nie wieszczę rychłego końca Facebooka. Ten serwis nadal jest ważny i potrzebny. Zmieniło się jednak jego zastosowanie u mnie i miejsce w piramidzie potrzeb. Za dużo czasu tu zmarnowałem scrollując i oglądając nikomu niepotrzebne treści. Nie uciekam z Facebooka, bo go potrzebuję. On mnie też, wszak w tym roku zostawiłem im sporo pieniędzy za reklamy.
PS. Wolę Twittera.