Internet roi się od bezsensownych dyskusji, pełnych hejtu i innych negatywnych emocji. Widzę nawalanki między blogerami czy innymi osobami. Często także pomiędzy osobami, które lubię i szanuję. Nie szkoda Wam czasu?
Owszem, są czasem dyskusje, w których czujemy się zobowiązani do wzięcia udziału, stanięcia po jednej lub drugiej stronie barykady. Lub zbudowania trzeciej, własnej barykady. Widzę jak ludzie marnują swój czas by kłócić w Internecie, próbując innych przekonać do swojej racji (jeśli tak to jeszcze spoko) lub chcąc po prostu komuś zaszkodzić. Ja wolę wtedy pomilczeć.
Tak się fajnie składa, że nie mam żadnych wrogów w Internecie. Są osoby, które ze mną się nie zgadzają, nie przepadają za mną. Mają do tego święte prawo, nie zabraniam im tego. Gdy mogę – wytłumaczę swoje stanowisko, wysłucham innych i jest dobrze. O to chyba chodzi, nie? Dzięki temu właśnie nie narobiłem sobie w życiu wrogów. Przerzucanie się komentarzami odpycha, a ja nie lubię odpychać. Wolę żyć z ludźmi w harmonii, nawet mimo różnicy zdań.
Po drugie, dyskusje zajmują czas. Ja mam zbyt wiele na głowie, by przejmować się kolejnymi nawalankami. Stoję z boku, obserwuję, wyciągam wnioski, tyle. A w czasie, gdzie w dyskusji padnie kilkaset argumentów, z których nic nie wynika wolę odpowiedzieć w pracy na kolejny brief, napisać kolejny tekst na bloga (właśnie gdzieś trwa jakaś nawalanka, a ja w tym czasie piszę), czy po prostu, po ludzku, zrealizować się w jakiejś swojej pasji. Obejrzeć mecz, serial, pograć w grę, nadrobić Pocketa. Zwyczajnie szkoda mi czasu na kolejne sprzeczki. Krowa, która dużo muczy mało mleka daje.
Ten tekst zapewne niewiele zmieni, lecz zanim zaczniecie machać wirtualną szabelką w Internecie może po prostu zróbcie sobie jakąś małą przyjemność? Nie będzie Wam przyjemniej?
photo credit: Florian SEROUSSI via photopin cc