Czy blog pomoże Ci znaleźć pracę?

1m7VgmS

Odpowiedź jest prosta – to zależy. Ile branż, blogerów, historii indywidualnych tyle też możliwości odpowiedzi. Jedno jest jednak pewne – blog raczej nie zaszkodzi, a nierzadko może bardzo pomóc.

Ja zaliczam się do grupy tych, którym się udało. Pisałem o tym już jakieś osiem miesięcy temu. Ale ten czas leci. :) Ale w tym gronie nie jestem osamotniony, co już było parę razy wałkowane. Kuba Prószyński (Pijaru Koksu Blog) otrzymał dziesiątki propozycji pracy kiedy na jesieni ogłosił, że szuka pracodawcy. Wiele osób poprzez bloga buduje markę dla swojej drugiej działalności – zbiera klientów do swojej agencji, uczestników wszelkich szkoleń czy czytelników książek. Można też oczywiście utrzymywać się jedynie z blogowania, ale nie oszukujmy się – jest to domeną jedynie garstki blogerów.

Wczoraj brałem udział w ciekawej debacie w Gdańsku: Blogerzy vs Pracodawcy. I oprócz znanych mi dotąd wniosków i przemyśleń dołożyłem kilka kolejnych. Postanowiłem je spisać w niniejszym tekście. Dla mnie osobiście, uczestnictwo w tej gorącej wymianie opinii miał dodatkowy smaczek, gdyż po stronie pracodawców byli przedstawiciele mediów „tradycyjnych”, gdzie sam kilka lat temu pracowałem. Jednak musiałem zaadaptować się do nowej rzeczywistości nowych mediów: społęcznościowych i blogosfery. I dobrze wyszło.

Jednym z poruszonych wątków była jednak przeciwna droga: z bloga do redakcji czy newsroomu. Z jednej strony, wydawca portalu czy prasy może docenić umiejętności pisarskie blogera, gdyż obycia z klawiaturą w praktyce nie uczą na dziennikarstwie. Osobiście jednak nie jestem pewien czy taka droga ma sens: bloger w teorii jest subiektywny, zaś jako dziennikarz musiałby wyzbyć się tendencji tworzenia opinii, skupić się na faktach. I to faktycznie problem. Niedawno przeglądałem swoje teksty napisane jako dziennikarz. I doszedłem do ciekawego wniosku: od razu powinienem pakować się w blogosferę. Niemal każdy końcowy akapit mojego artykułu był próbą przemycenia własnej opinii czytelnikom. Nie powinno mieć to miejsca w obiektywnej prasie. Ale moje ciągotki ku temu były zbyt silne.

Druga sprawa, blog to coś więcej niż tworzenie tekstów czy jakichkolwiek innych treści. Zaangażowany bloger nauczy się bardzo wiele i rozwinie wiele umiejętności: podstawy webdesignu (choć niestety to dotyczy mniejszości), architektura stron internetowych, odczytywanie i analiza statystyk, SEO, zarządzanie ekosystemem mediów społecznościowych, obróbka zdjęć… Sporo tego. Taka wiedza nierzadko może przydać się także w konkretnym zawodzie (ale to zależy od branży). Pracodawca może docenić tę umiejętność przyswajania trudnej przecież dla wielu wiedzy.

Problem powstaje kiedy nasz blog zupełnie rozmija się ze ścieżką zawodową. Piszemy na przykład o modzie, ale robimy audyty finansowe (pozdro Sylwia :*). Wtedy blog nie tylko raczej nam nie pomoże, a również może być kotwicą nieco przeszkadzającą pracodawcy. No bo przecież nie wiemy co dla takiego pracownika jest ważniejsze: praca czy pasja? Istnieje ryzyko, że zatrudniona osoba nie daje z siebie wszystkiego, a blog ma być jej trampoliną do dalszej kariery. Czy warto inwestować w takiego pracownika?

Z drugiej strony, pracodawca może wywierać na zatrudnionym u siebie blogerze presję by wykorzystać bloga do promocji firmy. „Masz tysiąc fanów, a nasza firma tylko dwanaście, weź napisz o nas” – wtedy wypada odmówić, ale wtedy stosunki z szefem mogą zostać nieco nadwyrężone. I wtedy powstaje dylemat wartości: czy wyżej w Twoim systemie wartości jest blog czy praca?

Nie ma jednej metody na wybicie się dzięki blogowi i znalezienie tym samym nowej pracy lub, o czym marzy chyba każdy twórca, uniezależnienie się od pracodawców. Nawet ja miałem tutaj dużo szczęścia – gdybym nie był w odpowiednim miejscu i czasie to nie poznałbym człowieka, który sprowadził mnie do agencji Vacaloca. Jedno jest jednak pewne – z blogiem jest nieco jak ze studiami: może Ci dać bardzo wiele, ale czy dostaniesz dzięki niemu pracę gwarancji nie masz. Jednak na pewno nie zaszkodzi on Twym szansom. Ja studiów nie skończyłem (w sumie to skończyłem ale… Ehh, to długa historia ;) ), dlatego swoich szans szukałem z blogiem. Mnie się udało. Tobie też może, ale gwarancji Ci nie dam.

PS. Kocham Gdańsk, współtowarzyszy burgerów i organizatorów za zaproszenie mnie do dyskusji. :)

Zdjęcie na górze zrobiła Monika Majkowska

Partnerzy Troyanna