Nowa Jerozolima to klub po przejściach i sporym zamieszaniu zaledwie dwa lata temu. I teraz znowu ma zniknąć ze stołecznej mapy klubowej. Ale czy na pewno?
Od kiedy zamknięte zostało 1500m2 z początkiem tego roku minęło wiele miesięcy. Obecnie w miejscu dawnego klubu buduje się apartamentowiec. Nie ma już także Basenu, który nieco rzadziej, ale gościł wybitnych artystów w swoich murach. Jeszcze rok temu taka sytuacja była nie do wyobrażenia. Na szczęście, z moich ulubionych miejsc została jeszcze Nowa Jerozolima. Jednak tę sielankę przerwał opublikowany w czwartek film.
Po ujrzeniu tego krótkiego filmu nie dowierzałem. Jak to? Nie będzie już miejsca, gdzie tylko w tym roku przetańczyłem setki kilometrów? Gdzie były najlepsze bookingi w całej Polsce? Gdzie ostatnio tańczyliśmy na patio aż do końca imprezy? Miejsce, z którego wychodząc mogło się podziwiać Pałac Kultury i Nauki? Na kilka chwil byłem naprawdę skołowany. Ja wiem, że prowadzenie klubu, który zarabia głównie przez dwie noce weekendu nie jest sielanką i często bywa zabawą charytatywną, ale przecież NJ nie jest pierwszym z brzegu klubem, a jednym z lepszych lokali w Polsce.
Potem zacząłem czytać dyskusje na ten temat pod filmem i tłumaczenia właścicieli. Coś mi się nie chciało kleić. Mam swoje trzy teorie dotyczące tego wszystkiego.
Teoria I „Papa”
Być może rzeczywiście Nowa Jerozolima tonie w długach, przeszkadza miejskim oficjelom i jest biznesem nierentownym. I rzeczywiście 25 września otworzy swoje bramy po raz ostatni.
Teoria II „Razem można więcej”
Od kiedy w styczniu zamknięto 1500m2 wielokrotnie pojawiały się plotki, że niebawem klub ten powróci. W innej lokalizacji, ale z dużym doświadczeniem oraz silną społecznością związaną z dawnym klubem. Godzinę przed podaniem informacji o zamknięciu Nowej Jerozolimy bshosa opublikował na Instagramie zdjęcie lokalizacji szykowanej pod nowe 1500m2. Przypadek? Nie sądzę…
Co jeśli osoby stojące za 1500m2 oraz Nową Jerozolimą postanowiły połączyć siły? Nawet jeśli odbyłoby się to kosztem obecnej lokalizacji w kamienicy przy Alejach Jerozolimskich, to wspólnie stworzyliby miejsce, które szybko zdobyłoby uznanie. I nie wątpię, że mógłby to być jeden z lepszych klubów w Europie.
Teoria III „To tylko żart”
A może to wszystko to jedynie wydmuszka? Może słowa o „drugich i ostatnich urodzinach” klubu to jedynie zabieg marketingowy mający zachęcić bywalców do wspólnej zabawy na największej imprezie, której organizatorzy się podjęli? Nie znamy jeszcze szczegółów, w tym gwiazd, które mają za miesiąc stanąć za deckami w NJ, lecz w chwili obecnej już przeszło półtora tysiąca osób zapisało się na wydarzenie. Na miesiąc przed. To niemal tyle, ile w lutym zapisało się na występ Dixona, najlepszego DJ’a 2014 roku według Resident Advisor.
Jest to na pewno skuteczna metoda. Pytanie, czy ludzie nie oburzą się i nie obrażą za taki scenariusz? Ja na pewno nie. Nawet jeśli „ostatnie urodziny klubu” okażą się ostatnimi w obecnej formie jego istnienia – nie będę miał nic przeciwko. Przecież nie poznaliśmy szczegółowych powodów planowanego „zamknięcia” klubu. Wielokrotnie już spotykałem się z zamknięciami ulubionych lokali, czy to w Gdańsku czy w Warszawie i przeważnie ich właściciele długo walczyli o dalsze życie. Wraz z bywalcami skrzykiwali grupy w mediach społecznościowych, gdzie próbowano ratować sytuację. Przegrywali, ale walczyli wraz z fanami. Dlatego też film opublikowany przez NJ puściłem sobie od tyłu i… Nic nie zrozumiałem.
Żarty na bok. Mam po prostu nadzieję, że trzeci scenariusz się sprawdzi. Zresztą, różne ptaszki ćwierkały tam w nocy z piątku na sobotę…