Mecze piłkarskie na żywo na Facebooku? To kwestia czasu.

Jeszcze tydzień temu się zastanawiałem, kilka dni później dostałem pierwszy symptom. Po dzisiejszej informacji jestem już niemal pewien. Choć nie lubię bawić się w jasnowidza – za pięć rozgrywki piłkarskie obserwować będziemy na Facebooku. Na żywo.

Tydzień temu, przy okazji powrotu Ligi Mistrzów, zastanawiałem się czy taka szansa istnieje, by przełamać monopol telewizji i ich praw do transmisji rozgrywek wszelkiej maści. Bo to, że nie mając abonamentu danej sieci kablowej czy satelitarnej uniemożliwia mi legalne oglądanie meczów to dramat, XX-ty wiek. Mam co prawda telewizor, ale mocne postanowienie, by nie mieć żadnej kablówki czy satelity.

Ograniczam się do zasobów Smart TV, a więc YouTube, Netflix, podpinam komputer, by obejrzeć mecze na Eleven Sports Network. Za Netflix czy Eleven płacę miesięcznie łącznie 69 złotych. Za tę kwotę mógłbym mieć jakiś ładny pakiet z trzystoma kanałami w kablówce. TYLKO PO CO? Nie potrzebuję treści do zabijania wolnego czasu. Bo tego nie mam za wiele. Świadomie wybieram tylko to, co mi potrzebne: mecze ligi hiszpańskiej na Eleven (czasem też trochę włoskiej czy francuskiej), filmy, seriale i dokumenty na Netflixie. Nic więcej mi nie trzeba.

Co do tego wszystkiego ma Facebook? Przede wszystkim, mocno stawia na treści wideo. Choć nadal daleko mu do YouTube pod wieloma względami: atrakcyjne, autorskie serie, czas spędzany przez użytkowników na konsumpcji treści. Jak poprawić te kwestie? Tworząc własne, autorskie treści, lub kupując prawa do takowych. A mecze piłkarskie to bardzo dobre treści, które przyciągają odbiorców na niemal dwie godziny. Z trwającą kwadrans przerwą reklamową. Co jest barierą przy meczach? Nieco archaiczny system dystrybucji praw do transmisji, które do tego są bardzo drogie. I teraz istnieje taka możliwość:

Facebook kupuje prawa do transmisji Ligi Mistrzów (stać ich na to), udostępnia je za darmo globalnie (lub z ograniczeniami lokalnymi, te jednak zostaną od 2018 roku zniesione na terenie Unii Europejskiej) i… Jeszcze więcej użytkowników może konsumować te treści. W dowolnej chwili. Do tego dorzuca fajny second screening (jak robi to w przypadku transmisji live obecnie) i maksymalnie angażuje użytkowników. Co ma z tego jednak społecznościowy gigant? Niemal dwa miliardy użytkowników, o których wie niemal wszystko, ma w jednej chwili uwagę kilkuset milionów z nich i możliwość sprzedawania reklam dopasowanych idealnie dla nich. W przerwie między obiema połowami meczów, w trakcie meczu, w streamie komentarzy użytkowników. Sprzedaje te odpowiednio stargetowane reklamy markom znacznie drożej niż telewizje, bo są skuteczniejsze. Brzmi jak sytuacja win-win-win dla wszystkich: odbiorcy mają świetną treść za darmo, Facebook grube pieniądze za reklamy, a reklamodawcy jeszcze lepsze wyniki (choć nie zasięgowe, a w zakresie zaangażowania). Brzmi jak bajka. Czy realna?

Dwa dni po tym jak mi się ta wizja układała w głowie dotarła do mnie informacja o transmisji piątkowych meczów ligi hiszpańskiej (a więc jeden mecz w każdej kolejce) na Facebooku w porozumieniu ze stacją GolTV. A więc moja wizja nie tylko jest realna, ale i powoli wchodzi w życie. Z kolei dzisiaj czytam o negocjacjach Facebooka w sprawie praw do transmisji MLB, czyli amerykańskiej ligi bejsbolowej. Moja wizja ziszcza się w ekspresowym tempie. Liga Mistrzów, Mundiale, Euro, ligi z całego świata – to moim zdaniem kwestia czasu.

Partnerzy Troyanna