Kojarzycie tego łysego, grubawego blogera piszącego o marketingu, który słynął z melanżowania? Uczcijmy jego pamięć – zginął wraz z końcem poprzedniego roku. I odrodził się w zupełnie nowej postaci. Przed wami Edwin Zasada, człowiek żelaznych zasad, który ostatnio imponuje wielu z nas.
Od kiedy wpadłem do branży „socialowej” wiele słyszałem o Edwinie zanim osobiście go poznałem. Był dla mnie małą, branżową legendą. Czwartki Social Media mają to do siebie, że są w czwartki, a po czwartku przychodzi piątek. Dlatego powiedzonko „piątek to wina Edwina” sprawiało, że bałem się poznania tego człowieka, bo musiało to oznaczać jedno – mega kaca. Cóż, bardzo się nie myliłem…
Ale Edwin się zmienił, rzucił alkohol, fajki, burgery (chlip), zaczął jeść zdrowo, pisać o tym i w dwa miesiące Zabił swego Grubasa. Coś co i ja powinienem uczynić, ale nie mogę się w sobie wciąż zebrać. Mniejsza z tym. Osiągnięcie Edwina mocno mi imponuje, a dzięki niemu odrzuciłem znaczną dawkę węglowodanów w codziennej diecie. Może i resztę jego zaleceń wprowadzę w swoim życiu.
Ale dość o zdrowiu. Poza tym Edwin od roku prowadzi bloga o marketingu dla małych i średnich przedsiębiorstw, robi fajne projekty zawodowo i ma bardzo trzeźwe oraz sensowne spojrzenie na świat reklamy. Zawsze jak z nim gadam to czuję, że wchłaniam coś mądrego. A teraz tymi mądrościami podzielę się z wami, bo Edwin zgodził się odpowiedzieć na moje pytania. Miłej lektury!
Jak dużo czasu spędzasz na Facebooku i co tam porabiasz?
Na Fejsie w tygodniu pojawiam się już około 5:40 rano. Zaraz po przebudzeniu. Jest on dla mnie większym uzależnieniem niż nikotyna dla palacza czy dragi dla narkomana. Przyjmuję duże i regularne dawki. Sprawdzam wtedy wiadomości, powiadomienia, w których widzę zazwyczaj aktywności bliskich znajomych. Potem w drodze do pracy ogarniam feed i wyłapuję ciekawsze wątki. Od czasu do czasu dla zabicia czasu lub urozmaicenia dnia wrzucę komuś kamyczek do ogródka. Tak się kręci ten „socialowy dzień”, który odkładam jako przedostatni… Potem już tylko odkładam okulary i idę spać.
Co myślisz o reklamach na Facebooku?
Jak patrzę na serwisy typu WP.pl czy Onet.pl stwierdzam, że za oknem mamy wiosnę, a w internecie nadal wiszą choinki. Pomimo wielu opinii Facebookowi daleko do tego. Mówiąc wprost nie denerwują mnie te reklamy na Facebooku jak ma to miejsce np. przy klasycznych reklamach typu display.
5 lat temu marnowałem czas na…
Pięć lat temu byłem przekonany, że go nie marnuję, a maksymalnie wykorzystuję. Jednak w rzeczywistości było tak, że marnowałem go trochę na imprezy, do tego jeszcze dochodziły kolejne imprezy i pomiędzy pojawiał się internet. Ten ostatni element został mi do dziś.
Czy za 5 lat nadal będziesz z niego korzystać?
Tak, na 100% będę korzystał z Fecebooka za 3, 5 i więcej lat jeżeli będzie istniał. Jednak pytanie powinno brzmieć nie czy będę korzystał, a raczej w jakim zakresie. Nie wierzę, że ten serwis szybko zniknie z użytku codziennego, raczej zmieni się sposób konsumowania tego medium. Ale nie będę tu wróżył z fusów.
Świat bez Facebooka były…
Światem bez Facebooka.
Za co go lubisz, a co Cię w nim wkurza?
Lubię za fakt, że ułatwia mi komunikację z ludźmi. Jednak wkurza mnie to ile czasu z życia kradnie i jak skutecznie uzależnia. Jednak coś za coś, nigdy nic nie jest idealne.
Czy Facebook był częścią, tłem jakiegoś ważnego wydarzenia w Twym życiu?
Tak, kiedyś dzięki Facebookowi dostałem awans. (śmiech!) Ponieważ ogarniałem social prywatnie w momencie kiedy pracowałem w sprzedaży, ówczesna dyrektor marketingu w firmie dla której pracowałem, dała mi szansę się wykazać. Tak też rozkręciłem sprzedaż usług social media do MŚP. W pierwsze pół roku działania (był wtedy 2011 rok) zrobiliśmy ponad 4 miliony obrotu. Ale to bardzo długa historia…
Gdzie marnujesz czas poza Fejsem?
W weekendy dla przykładu, jak czas pozwoli i pogoda nie da dupy, to jeżdżę ze swoją lubą do schroniska pod Warszawą. Wtedy odcinam się od internetu i ruszam z psiakami na spacer. Mega opcja – tak marnuję czas offline. Polecam każdemu, kto chce zrobić coś pozytywnego nie tylko dla siebie i naładować baterie.
Co najczęściej lajkujesz?
Koty! No i statusy moich znajomych. Z markami ostatnio poza pracą nie mam dużej styczności na Fejsie. Wywaliłem ponad 1200 stron z polubionych i nagle widzę mniej marketingowego bełkotu, więcej normalnych dyskusji. Jak mnie faktycznie interesuje coś związanego z jakąś marką, to wbijam na jej fanpage i wtedy wchodzę z nią w interakcje. Ewentualnie ktoś mi coś poleci lub zobaczę, że jakaś znajoma buzia lajkowała coś co mnie interesuje i też to czynię.
Gdybym był Zuckerbergiem to…
Gdyby babcia miała wąsy… Stary, nie mam pojęcia. Pewnie tak jak on inwestowałbym w kolejne firmy z potencjałem. Widać, że ten gość i jego ludzie mają głowy na karku. Chciałbym kiedyś z nim przybić piątkę.
(Trololo) Czy wiesz, gdzie znajduje się przycisk „wyloguj”?
Pewnie nikt nie uwierzy, ale owszem. Rzadko, bo rzadko ale czasem go używam.
A teraz bonus:
Spodziewałeś się, że zostaniesz blogerem kulinarnym? ;)
Chyba zacznę dawać bany za nazywanie mnie blogerem kulinarnym. Wiem, tak jest najprościej, a przepisy na blogu widać gołym okiem. Jednak ja w główce sobie to trochę inaczej poukładałem i póki co nie myślę o tym, aby Zabij Grubasa przypisywać do jakiejś kategorii. Szczególnie kulinarnej, gdzie dominuje profesjonalizm. Mój blog póki co taki nie jest i pewnie jeszcze długo nie będzie. Ja tworzę bloga o swoich celach, a dokładniej o kamieniach milowych i drodze jaką pokonuję do ich osiągnięcia. Jak już gdzieś pisałem, jestem człowiekiem, który nienawidzi przegrywać – ten blog ma mi pomóc zrealizować założone cele związane ze zmianą mojego życia na lepsze. Pewnie zastanawiasz się jak to działa, prawda? To proste! Zdradziłem swoje cele publicznie, a jak dam dupy, to ludzie mnie szybko rozliczą, a tego bym nie chciał. Nie lubię być przegranym.
Ostatnio Twój pierwszy blog przeszedł niemały redesign. Czy nie myślałeś o integracji dwóch blogów w jeden?
Nie. Nie chcę być kolejnym blogiem o wszystkim i o niczym. Lifestyle – to nie dla mnie. Jakiś czas temu o tym myślałem, ale Paulina mnie od tego odwiodła. Wolę wykupić kilka domen, postawić kilka blogów i pisać na każdym w danej tematyce. Mniej, ale tematycznie. Staram się szanować swojego czytelnika. Skoro przychodzi on po treści marketingowe, niech nie dostaje w ryj notką o kurczaku z makaronem, który ma 400 kcal.
Nie za dużo czasu zajmuje Ci prowadzenie dwóch blogów?
„Dużo” to pojęcie względne. Pisanie notki na Zabij Grubasa zajmuje fizycznie 15 minut, jednak więcej czasu spędzam w kuchni – a to bardzo lubię i czasu nie liczę. Tym bardziej, że nie gotuję tylko dla siebie. Więc pomimo faktu, że publikuję jedną notkę dziennie, nie zabiera mi to wiele czasu. Natomiast na drugim blogu nie publikuję regularnie – niestety. Może się to zmieni i wtedy będzie to blog, który będzie mi znów pochłaniał więcej czasu. Jednak to będzie związane z chęcią podniesienia jakości tekstów. Nie narzekam, w końcu jak się coś robi z pasją to sen jest niepotrzebny. ;)
Odstawiłeś alkohol, jak się z tym odnajdujesz w branży marketingowej? ;)
Raczej powinieneś zapytać jak branża odnajduje się z niepijącym Edwinem. (śmiech) Ja się z tym czuję zajebiście. Nie piję, nie palę i ogarniam się po imprezie branżowej w 15 minut, a nie muszę przez półtorej godziny zwlekać się z wyra.
Propagujesz e-marketing w sektorze MŚP, czy sądzisz zatem, że każda marka powinna wchodzić w media społecznościowe?
Jestem pewien, że na ten temat napiszę niedługo obszerną notkę u siebie. Jednak odpowiadając krótko: jasno i wyraźnie należy sobie powiedzieć, że social nie jest dla wszystkich. Niezależnie czy mówimy o małej, lokalnej firmie, czy też o wielkiej międzynarodowej korporacji.
A co z tymi blogerami? Czy MŚP mogą z nimi jakoś wchodzić w komitywę?
Gdybym prowadził lokalny biznes, np. restaurację chętnie zapraszałbym do siebie lokalnych blogerów kulinarnych. Niektórych w formie gości, częstując specjałami swojego lokalu, a wybranych do kuchni. Fajnie byłoby mieć w karcie np. trzy dania opracowane przez lokalnych blogerów kulinarnych. Jak widzisz ma to sens. Jednak zanim coś się zrobi, powinno się zadać jedno bardzo ważne pytanie, po co chce się to zrobić? Bez odpowiedzi na to pytanie, nie powinno zaczynać się jakiegokolwiek działania.
Fajny gość z Edwina, prawda? Ja kocham i podziwiam tego człowieka. Wam radzę czynić to samo, ale w nieco mniejszym stopniu niż kochacie i podziwiacie mnie, hehe (czyli w ogóle). Aha, przyjmijcie mój zakład – sto lajków pod tekstem i pytania kolejnej osobie zadajecie wy. Do dzieła!