Bardzo ciężko zabrać się do napisania tekstu na temat tak poważny i wymagający czułości, jak: terroryzm, różnice kulturowe i wolność słowa. Obserwując jednak to, co dzieje się wokół, chciałem zabrać głos.
Minęło kilka dni od ataku muzułmańskich terrorystów na redakcję pisma satyrycznego Charlie Hebdo w Paryżu. Od tego momentu siedziałem cicho: obserwowałem, czytałem i słuchałem co mówią inni. Od krytyki wobec blogosfery, która nie podejmuje głosu w tak ważnej sprawie, po opinie, że jedynym rozwiązaniem na problem świata arabskiego jest zrzucenie na ten obszar zamieszkania bomb atomowych. Takie komentarze mnie tak irytują, że postanowiłem zabrać głos w sprawie.
Zrozumieć niezrozumiałe
Pięć lat studiowałem politologię (i nie skończyłem na kasie w fast foodzie), a jako specjalizację wybrałem sobie stosunki międzynarodowe. Zaczynając studia, zaledwie kilka lat po ataku Al Kaidy na wieże World Trade Center, żywo interesowałem się tymi geopolitycznymi ruchami. Bardzo chciałem to wszystko zrozumieć. Pisząc prace licencjackie i magisterską (na temat CIA w latach 80-tych i walce z ZSRR) często zahaczałem o świat muzułmański – wszak Afganistan był jedną z przyczyn upadku kolosa radzieckiego.
Świat arabski jest bardzo skomplikowany, trudny do zrozumienia. Pięć lat studiów nie nauczyło mnie wszystkiego, ale nauczyło tego, że jest to sytuacja niełatwa do ogarnięcia i nie można stawiać jednoznacznych wyroków. Na tym obszarze, w tym świecie, nie ma kolorów czarnego i białego. Wszystko ma wiele różnych odcieni szarości. A ocenianie wszystkich wyznawców tej religii (ale której konkretnie, bo jest wiele odłamów Islamu!) przez pryzmat będących przecież w mniejszości ekstremistów (terrorystów) to totalna głupota.
Zwyczajni muzułmanie mają przeważnie jedną najważniejszą wartość, a jest nią rodzina – najczęściej żyją ze sobą bardzo blisko, przez wiele pokoleń. Ale jasne, tego nie wiemy, kochamy uproszczenia, a to najkrótsza droga do oceniania całości poprzez dokonania zaledwie garstki osób. To właśnie ta garstka krzyczy najgłośniej, działa na największą skalę i dokonuje rzeczy niedopuszczalnych. Przez nikogo.
Problem asymilacji świata islamskiego w chrześcijańskiej Europie jest bardzo trudny i do dziś nikt nie wymyślił na to odpowiedniej metody. Wydawało się, że Francja, dając bardzo duże możliwości muzułmanom, robi to dobrze. Ostatnie wydarzenia pokazują, że być może jednak niekoniecznie. Jedno jest pewne: demografia sprawia, że coraz więcej mieszkańców Europy wyznawać będzie islam. Mamy coraz mniej dzieci, a w świecie islamu jest wręcz przeciwnie. Ten niż demograficzny musi być jakoś zniwelowany, choćby na rynku pracy. To tematy, których nie jestem w stanie się podjąć.
Mogę za to przekonywać do tego, żebyśmy podjęli próbę zrozumienia inności muzułmanów. W związku z wyznawaną wiarą i dorobkiem kulturowym to społeczność posiadająca całkowicie inny kompas moralny od naszego. Inny nie oznacza gorszy. Bo terroryści to ludzie pozbawieni jakichkolwiek kompasów, zagubieni, choć próbujący tę błędną drogę narzucić innym, większości. Zwyczajni wyznawcy Islamu to normalni, pracowici, kochający ludzie. Oni tak samo nie rozumieją naszej cywilizacji. Dajmy sobie przyzwolenie na podjęcie starań zrozumienia ich świata. Bomba atomowa zrzucona na Bliski Wschód niczego nie naprawi. Bo muzułmanie pozostaną wśród nas.
Zanim przejdę dalej, muszę podkreślić jedną istotną rzecz. Nigdy, przenigdy, nie poprę żadnej formy przemocy. Zarówno tej najcięższego kalibru, jak terroryzm, jak i małej, jak groźby. Nigdy.
Konsekwencje wolności słowa
Wolność słowa to wartość, o którą walczyło wiele pokoleń, w Polsce i na całym świecie, a której wciąż wielu się nie doczekało. Dla mnie, jako autora treści, wartość wielce istotna. Drugie przemyślenie, jakie przychodzi mi na myśl wskutek ostatnich, tragicznych wydarzeń dotyczy kwestii wolności słowa. Satyra od wieków była narzędziem spojrzenia na wydarzenia polityczne przez pryzmat krzywego zwierciadła. Często przesadzona, często mocna, ale zawsze była elementem publicystyki.
Ale wolność słowa wiąże się z innym, równie istotnym elementem – odpowiedzialnością za słowa. Jakbyśmy bardzo nie chcieli z wolności słowa korzystać, każdy komunikat może mieć swoje konsekwencje. Gdy cokolwiek publikujemy, mamy w tym jakiś cel: spełnianie siebie, przekazywanie wartości, wyśmiewanie wydarzeń czy procesów, misja dziennikarska czy zarabianie na życie. Dotyczy to wszystkich twórców: pisarzy, dziennikarzy, filmowców, muzyków, blogerów, ale także i satyryków.
Autor powinien być świadomy konsekwencji, jakie może przynieść jego przekaz. I na tej podstawie decydować się na publikację. Gdybym ja nagle zaczął obrażać wszystkich wokół to musiałbym się liczyć z przykrymi konsekwencjami w postaci spadku czytelnictwa czy też odwrócenia się ode mnie bliskich. Normalna rzecz.
Pewnie się obruszyłeś, myśląc, że bronię terrorystów po ataku na satyryczne pismo Charlie Hebdo. Ale to nie tak. Akt terroryzmu to akt terroryzmu, tego nic nie może tłumaczyć ani usprawiedliwiać. Jednak wobec opisanego braku zrozumienia świata islamu czasem warto się zastanowić nad tym co piszemy publicznie (czyli choćby w Internecie). Musimy być świadomi, że choć nie chcemy, to ekstremiści mają to do siebie, że reagują często bardzo brutalnie. Przewidując (na podstawie dotychczasowych zajść) możliwe konsekwencje, czasem warto przemilczeć, nie puścić do druku pewnych utworów. Nawet jeśli zasłonimy się wolnością słowa.
Konflikt ten jest bardzo trudny do zrozumienia, a tego typu bolesne incydenty nie pomagają jego pojęciu. Jestem wielce wdzięczny za to, że w naszym kraju dysponujemy wolnością słowa, luksusem dla wielu niedostępnym, lecz równie mocno cenię sobie odpowiedzialność za słowa i czyny. Jeśli wiemy, że możemy kogoś boleśnie urazić (a w przypadku ekstremistów jest to znacznie bardziej prawdopodobne) to musimy wiedzieć jakie konsekwencje może to przynieść.
Raz jeszcze podkreślę, iż nie bronię tutaj terrorystów. Po prostu uważam, że satyra, jako narzędzie w rękach twórców, również ma swoje granice, zważywszy na rzeczywistość w jakiej się znaleźliśmy. A zamiast wzajemnej szydery czy konfliktu musimy się lepiej zrozumieć. Chciałbym, by ta tragedia i działania ekstremistów nie przesłaniały nam zwyczajnych, będących w większości, muzułmanów. Dla naszego wspólnego dobra.
*Niech smaku temu tekstowi doda fakt, że zacząłem go pisać po ewakuacji mojego biura. Ogłoszono ją w wyniku alarmu bombowego. Usiadłem w kawiarni w Złotych Tarasach, tuż obok jakichś muzułmanów. Skoro oni są wśród nas to nie rzucajmy wyrokami, ale próbujmy zrozumieć.
photo credit: RuiPereira via photopin cc