Jeśli coś stanowi dla Ciebie niezwykle istotny element w życiu to szukasz tego u innych ludzi. U mnie tak jest z muzyką.
Ona zawsze była dla mnie niezwykle istotna, co przekładało się na wiele innych aspektów życia. Również te towarzyskie. Bo widzisz, większość życia oceniałem ludzi po muzyce, której słuchali. Uważałem, że nie mogę blisko żyć z kimś kto słucha słabej muzyki. Słabej, czyli innej niż ja. Tak kiedyś sądziłem.
Wydawałem także bardzo głupie osądy analizując osoby przy pierwszym spotkaniu. Słucha hip-hopu? Debil. Lubi techno? Idiota. Sam wówczas byłem wielkim miłośnikiem gitarowych dźwięków, a jeśli ktoś kochał moje ulubione zespoły – z miejsca stawał się moim przyjacielem.
Jednak stopniowo, od paru lat wyrastałem z tego, jakże bezmyślnego, postępowania. Raz, że gust muzyczny mi się zmienił – poznałem nowe gatunki, nowych ludzi. Też byli spoko. O dziwo! Jednak uświadomiłem sobie to dopiero niedawno.
Od jakiegoś roku mocno flirtuję z techno. Problem w tym, że w Polsce samo to słowo jest mocno zdemonizowane, zaś za techno stereotypowo uważa się coś, czym techno nie jest. Że białe rękawiczki, gwizdki, dresiarze bez koszulek i w ogóle dramat. Zdradzę Ci prawdę: techno to coś innego. I musiałem na własne oczy (i uszy) przekonać się, że jest inaczej. I bardzo się cieszę, że w Polsce rośnie moda na techno.
Jednak gdy opowiadam ludziom (czy to znajomym, czy nowo poznanym), że mam plany na wieczór i idę na imprezę techno wciąż na mnie krzywo patrzą. Nie wpisuję się w ich stereotyp słuchacza tego gatunku muzyki: nie noszę dresów, nie jestem po solarium. Robią dokładnie to, co ja robiłem długie lata – oceniają mnie przez pryzmat gatunku muzycznego. Ba, jeszcze robią to źle, bo mają skrzywione pojęcie o techno.
Sam wiele lat uważałem, że to jedynie Manieczki, DJ Hazel, wsiowe „umcyk umcyk”. Byłem w wielkim błędzie i się cieszę, że mogłem zmienić swoje postrzeganie. Owszem, muzyka ta nie jest dla każdego, pewnie większość będzie w niej słyszeć tylko owe „umcyk umcyk”. Ale to nie oznacza, że powinniśmy stereotypowo oceniać fanów tej muzyki.
Obecnie uważam, że każdy słucha sobie muzyki takiej, jakiej chce i tyle. Są fajni ludzie słuchający zupełnie nie moich klimatów dźwiękowych. Są także idioci zakochani jak ja w Radiohead. Pewnie, znacznie szybciej dogadam się z kimś kogo spotkam pod sceną na koncercie Clarka. Nie oznacza to jednak, że jeśli słuchasz Nickelback to jesteś u mnie skończony. Chyba.
Autorem zdjęcia jest Ryan McGuire