Moje ukochane męskie głosy

Kolejne dni kwarantanny, kolejne dni bez chodzenia do kina, a jakieś treści na tego bloga robić wypada. W tym celu sięgam do szuflady i kontynuuję rozpoczętą niedawno serię publikacji poświęconych moim ulubionym głosom w muzyce.

Za nami już zestawienia moich ulubionych głosów męskich oraz kobiecych w Polsce. Nie były zbyt obszerne, bo jakby to powiedzieć… Większość życia słucham muzyki oraz artystów śpiewających w innych językach, głównie po angielsku. Kurczę, to będzie całkiem długa lista, choć mam wrażenie, że większość moich typów (bo typiarki będą następnym razem, jako wisienka na torcie tej serii publikacji) jest dobrze i szeroko znana. Możliwe jednak, że dzięki temu tekstowi odkryjesz dla siebie coś nowego i fajnego.

Żeby była jasność – zestawienie jest całkowicie subiektywne i artystów wybierałem serduszkiem. Poniżej są więc tacy wokaliści, których głosy podziwiam, ale przede wszystkim – grają na moich strunach emocjonalnych. Bo słucham ich od lat, ich piosenki towarzyszyły mi w ważnych życiowych chwilach, a na ich koncerty jeździłem czasem setki kilometrów i byłem w stanie dla tego doświadczenia na przykład rzucić pracę. Ach, szalone lata młodości.

Postanowiłem jednocześnie stworzyć playlistę na Spotify z wybranymi utworami moich ulubionych wokalistów. Znajdziesz ją poniżej, a zawiera ona po dwie piosenki, które uważam za najwyższą próbę talentu wybranych artystów. To może być fajny sposób do zapoznania się z głosami, których jeszcze nie zdążyliście w życiu usłyszeć. No i możecie sobie odpalić playlistę teraz i na bieżąco słuchać głosów, które wymieniam. ;)

https://open.spotify.com/playlist/2GZlI9QQQjRXPQMiS0PQOi?si=ap2UoWTQSnKAeocqecR9Tg

Matt Berninger

Głos przecudny, wspaniały, markotny, czasem zachrypnięty, czasem właściwie można mieć wrażenie, że mamrocze, nie śpiewa. ALE ZA TO JAK MAMROCZE. To jego głos sprawił, że The National jest jednym z ważniejszych zespołów XXI wieku. A mało kto wie, że poza The National nagrał również album jako EL VY.

Sascha Ring

Założyciel Apparat, współzałożyciel Moderat, właściciel niesamowicie pięknego głosu. Aż dziwne, że ten stał się atutem dopiero, kiedy powstał Moderat, mimo, że do tego czasu zdążył wydać trzy solowe płyty, w zdecydowanej większości instrumentalne. Słuchałem go na żywo już dziesięć razy, to mój osobisty rekord, ale jak tu nie chcieć go słuchać wciąż i wciąż.

Thom Yorke

Jeden z założycieli Radiohead (a to najważniejszy zespół mojego życia), co powinno właściwie wystarczyć za całą moją argumentację. No ale do tego ma niecodzienny głos, z którym potrafi zrobić wiele wokalnie, ale i instrumentalnie. Wielokrotnie bowiem tworzy muzykę z sampli swojego głosu, także w trakcie koncertów na żywo.

Jeff Buckley

Prawdopodobnie najpiękniejszy głos w historii muzyki, który dane nam było podziwiać zbyt krótko. Przed swoją tragiczną śmiercią wydał właściwie tylko jeden album (drugi został wydany już po jego śmierci) „Grace”. A co on tam wyprawia z głosem… Wiele osób uważa jego aranżację „Hallelujah” Leonarda Cohena za zdecydowanie lepszą od oryginału. I ja jestem w tym gronie. A ten utwór jest jednocześnie jednym ze słabszych z całej płyty. James Dean muzyki.

Chino Moreno

Chyba pierwszy samodzielnie pokochany głos i pierwszy idol, który pomagał mi kształtować moje pojęcia w muzyce. W nurcie nu metalu ani niespecjalnie umiał rapować, ani w metalu nie za wybitnie wrzeszczał, ale na albumach Deftones udowadnia, że można robić to inaczej. Romantycznie uwodzący, skrzeczący w sposób nie tylko nie męczący, ale i rozkochujący w sobie. A jak już zaczyna wrzeszczeć to też w niespotykany sposób. Co więcej, jego solowy projekt Team Sleep był dla mnie ważny także z innego powodu: był jednym z wielu kroków, które mnie zbliżały do pokochania muzyki elektronicznej.

Will Butler

Arcade Fire nie żyje siłą swojego lidera, nie zawdzięcza sławy swoim wokalom, a jest bardziej projektem zespołowym, w którym każdy element jest równie istotny, by całość była wspaniała. Więc choć Butler nie posiada jakiegoś wysoce wspaniałego głosu, to stał się dla mnie elementem ważnych doświadczeń. I do jego głosu mam pewną słabość.

Paul Banks

Może nie jest to głos wybitny, nie umie czasem śpiewać, ale jego brzmienie jest po prostu tak ciekawe i idealnie wkomponowuje się w muzykę zespołu Interpolu, że stał się już właściwie legendą. Więcej próbował udowodnić solowo jako Julian Plenti, a także już pod własnym imieniem i nazwiskiem. Bez większych sukcesów, ale dwie dekady działania w muzyce (ostatnio gościnnie także u DJ Shadowa) nie zmieniły tego, że jego głos wciąż brzmi ciekawie.

Peter Silberman

Głos, który był chyba najbliżej poziomu Jeffa Buckleya, a jednak nie zrobił takiej kariery. The Antlers ma już na koncie parę płyt, lecz zawiesili działalność i nie wygląda na to, by ją wznowili. Pojechałem kiedyś posłuchać tego głosu w małej, kameralnej sali koncertowej w Berlinie i… Płakałem. Nigdy nie słyszałem czegoś tak czyście pięknego. Są głosy, które nie są wybitne, ale potrafią brzmieć wybitnie. I są głosy, które wymykają się jakimkolwiek ramom. Gdyby ktoś mi powiedział, że Buckley i Silberman są aniołami to bym uwierzył w istnienie „boga”.

Jonsi Birgisson

Głos islandzkiego Sigur Ros to chyba kolejny z aniołów. I choć ostatnio jest nieco mniej aktywny twórczo, to już mamy tyle wspaniałych próbek możliwości jego głosu, że ciężko mieć niedosyt. A jednak – chciałoby się go słuchać i słuchać. Co istotne – na żywo brzmi równie magicznie.

Tom Smith

Jego głos stanowił o sile zespołu Editors na początku ich działalności. Nie wiem co potem zaczął pić, ale nie dość, że piękne gitarowe kompozycje zamienili na bardziej elektroniczne brzmienia, to jeszcze sam jego głos stracił wiele mocy. Natomiast dwie pierwsze płyty wystarczają w przypadku tego głosu, by zaskarbić sobie miejsce w moim serduszku do końca życia. Ależ ja swego czasu katowałem te dwa albumy. Nieco gorzej Smith wypadał na żywo (sprawdziłem dwukrotnie) i obecnie nie słucham za często, ale słabość do tego głosu pozostanie we mnie pewnie do końca życia.

Bradford Cox

Bardzo dziwaczny i genetycznie skrzywdzony (zespół Marfana) artysta mimo wielu trudności stał się wybitnym twórcą. Jego głos nie jest wybitny, ale brzmi tak interesująco, że ciężko odwrócić od niego uwagę. Liderując Deerhunterowi udowodnił już wielu jak jest wybitny, a jego solowy Atlas Sound świetnie uzupełnia jego kunszt.

Nick Cave

Ej, serio, chyba nie trzeba tutaj nic uzasadniać. Człowiek zesłany na ten świat, by zostać bogiem. Nawet jeśli nie śpiewa, a zawodzi niemal płacząc („I Need You”) to robi to nieskazitelnie. Nie no, serio, o jego majestacie nie trzeba rozmawiać.

Josh Homme

Z tego całego amerykańskiego, mocniejszego grania, jeden z ciekawszych głosów. Niesamowite, bo dzięki temu jak śpiewa wiele osób na świecie polubiło pierwszy raz w życiu kogoś rudego. A tego rudego nie sposób nie cenić. Za to, co wyśpiewał w Queens of the Stone Age. Za to, co zrobił na ledwie jednej płycie z Dałem Grohlem i John Paulem Jonesem w Them Crooked Vultures. No i te albumy Desert Sessions.

Maynard James Keenan

Bardzo długo nie mogłem się do Toola przekonać. Ani te przydługie ballady, ani ten głos. No nie mogłem się wczuć. I wtedy Keenan zaśpiewał gościnnie w jednym z utworów Deftones („Passenger”) i mocniej zwrócił moją uwagę. No i nie umiałem nie szanować tego głosu, jedynego w swoim rodzaju. Zeszłoroczny powrót zespołu na serwisy streamingowe, nowy album, pozwoliły mi przypomnieć o tym głosie. Ponapawać się nim w pełni. Mimo kilkunastu lat przerwy w nagrywaniu, wciąż brzmi doskonale.

Dan Bejar (Destroyer)

To zabawne, bo kiedy pierwszy raz usłyszałem ten głos dekadę temu myślałem, że mam do czynienia z wokalistką. Bardzo ciepły i barwny głos Kanadyjczyka jest jedyny w swoim rodzaju.

Billy Corgan

Jeden z ważniejszych głosów amerykańskiego rocka końcówki XX wieku. Ciężki do podrobienia. Niestety, nie postarzał się najlepiej i choć nadal brzmi ciekawie, tak ze śpiewaniem idzie mu nieco gorzej. Ostatnie płyty Smashing Pumpkins najlepiej pominąć milczeniem, a i koncert na Offie z 2013 roku nie zapadł w mojej pamięci jakoś wybitnie. Fajnie było posłuchać ulubionych kompozycji, no ale głos Corgana pozostawiał wiele do życzenia. Dobrze, że wciąż są stare albumy, gdzie jego głos jest wciąż niesamowity.

Chris Cornell

Och, Chris, aleś Ty miał wybitny głos. Lada moment miną trzy lata od jego samobójczej śmierci i wciąż ciężko pogodzić się z tym, że nie przyjdzie nam posłuchać nowych piosenek Cornella. A także nie będę mógł się przekonać na żywo jak wybitnie on brzmi. Wielka, wielka szkoda, ale to co uczynił pod egidą Soundgarden czy Audioslave (jego solowe dokonania jakoś mnie nie przekonały nigdy) sprawia, że ma miejsce w historii muzyki na zawsze.

Michael Stipe

I kolejny już głos, który wpisuje się w moją młodzieńczą edukację i amerykańskie wpływy, które mocno zaszczepił mi tata. Bardzo specyficzna barwa jego głosu sprawia, że ciężko pomylić go z kimś innym. No i potrafił z tego talentu wyciągnąć naprawdę wiele.

Guy Garvey

W sumie jeszcze parę lat temu nie spodziewał bym się, że wokalista Elbow trafi do takiego zestawienia. Bo choć muzykę tego zespołu uwielbiam od parunastu lat, tak nigdy jakoś specjalnie jej nie pokochałem. Wiele zmieniło się w ostatnich latach, po wydaniu albumów „Little Fictions” oraz „Giants of All Sizes”. Słuchając głosu Garveya wprowadzam się w niesamowicie rozmarzony stan i czuję się wspaniale. Mało który głos wprowadza mnie w takie emocje. Fajny, miękki akcent, lekko zachrypnięty głos i jestem w niebie.

No i to by było na tyle. Nie oznacza to, że nie lubię innych wokalistów, bo są jeszcze dziesiątki, jeśli nie setki artystów, których głosy lubię i cenię. Jednak w tym zestawieniu chciałem skupić się na tych głosach, które mnie rozanielają, wyryły w moim sercu swoje inicjały i kochać będę je nawet jeśli kariera tychże artystów skręci w dziwnym kierunku (Tom Smith), głos się źle zestarzeje (Corgan) czy talent zostanie nam odebrany zbyt wcześnie (Buckley, Cornell). I czekam na wasze listy w komentarzach, bo pewnie macie parę ciekawych propozycji, którymi można by tę listę uzupełnić. Możecie to zrobić poniżej, albo na naszej grupie na Facebooku.

Partnerzy Troyanna