Pożegnanie z lisem

Od kiedy tylko pamiętam byłem użytkownikiem przeglądarki Firefox. Razem spędziliśmy jakieś jedenaście lat. I wszystko wskazuje na to, że nadszedł czas rozstania.

Przez wiele lat Firefox był dla mnie najwygodniejszą opcją: opanowane skróty klawiszowe, stabilność działania i bogaty ekosystem wtyczek przyzwyczaiły mnie do siebie na tyle, że używanie przez kilka dni konkurencyjnych przeglądarek było dla mnie udręką. Bardzo mocno testowałem swego czasu Chrome’a, ale szybko wracałem do programu Mozilli. Od kiedy zaś mam MacBooka (to już dwa i pół roku) kilkukrotnie przymierzałem się do Safari.

OS X_-_Safari_-_Apple

Przy każdej aktualizacji systemu dawałem szansę przeglądarce Apple. Ta, mimo swojej ogromnej szybkości działania, nie przekonywała. Po kilku dniach zabawy wracałem do Firefoxa. Brakowało mi wielu wyuczonych przez lata skrótów klawiszowych, które znacznie usprawniały mi pracę w „Lisku” i nie wyobrażałem sobie bez nich codziennej pracy. Brakowało także kilku, bardzo przydatnych wtyczek.

Jak co roku, tak i miesiąc temu postanowiłem dać jednak szansę Safari, spodziewając się efektu podobnego jak poprzednio. Aktualizacja systemu OS X „El Capitan” miała wnieść kilka usprawnień, które, co prawda, nie zmienią mojego życia, ale miały je uprościć. Dałem Safari siedem dni, by przyzwyczaiła mnie do siebie. Co ciekawe, okazało się, że teraz przeglądarka obsługuje najważniejszy skrót klawiszowy, z którego tak intensywnie korzystałem w Firefoxie: CMD + 1-9, który przełącza pomiędzy poszczególnymi, otwartymi kartami. To już jeden ważny powód, by zostać z Safari na dłużej.

Drugi to szybkość działania, czyli główna myśl, która przyświecała Apple przy pracy nad aktualizacją „El Capitan”. O ile dawniej różnica w pracy między Firefox a Safari była zauważalna, to nie na tyle, bym porzucił produkt Mozilli. Jednak obecnie różnica w szybkości ładowania i przeglądania stron internetowych nie jest jedynie zauważalna, a wręcz drastyczna. Uznałem, że dzięki temu mogę zaoszczędzić każdorazowo kilka sekund, a dziennie nawet wiele minut. A ja jestem maniakiem optymalizacji czasu pracy, więc to mnie przekonuje bardzo mocno. Zresztą, wspomniany wyżej system przełączania kart również się z tym wiąże: złapanie skrótu klawiszowego CMD + 2 jest szybszy niż szukanie drugiej karty kursorem.

Podoba mi się także coraz mocniejsza integracja przeglądarki Apple z całym ekosystemem tej marki. Udostępnianie, wpięcie przeglądarki w system – kilka rozwiązań jest tu bardzo dogodnych, usprawniających codzienną pracę.

Jest jeden minus Safari, który mi nieco przeszkadza, ale jednocześnie jest na tyle mały, że jestem w stanie to przełknąć. To rozszerzenie aplikacji Pocket. W Firefoxie Pocket miał doskonałą wtyczkę, która pozwalała prawym kliknięciem zapisać link bez konieczności otwierania go. W Safari tego nie ma, więc za każdym razem, kiedy trafię na coś ciekawego, muszę daną stronę otworzyć i dopiero wtedy zapisać ją do przeczytania w Pockecie później. Nie jest to wygodne, ale da się z tym żyć.

Tej wtyczki z Firefoxa będzie mi brakować w Safari:

Cały_ekran_25_10_2015__16_53

Mamy więc trzy plusy, usprawniające pracę i oszczędzające mój czas dość znacznie w skali dnia, oraz jeden minus, który nieco tego czasu mi w ciągu dnia zabierze. Jednak bilans przemawia całkowicie na korzyść Safari. Dałem sobie siedem dni na przyzwyczajenie się do przeglądarki Apple i spodziewałem się, że, podobnie jak w poprzednich latach, wrócę do Firefoxa. Nawet się nie zorientowałem, że od tego momentu minęły właśnie cztery tygodnie, a ja nadal używam Safari. To zaś oznacza jedno: po jedenastu latach zmieniam najważniejszy program na komputerze.

 photo credit: IMG_2910 via photopin (license)

Partnerzy Troyanna