Większość z was zapewne zauważyła, że od kilku dni testowałem sprezentowany mi przez firmę TP-Link powerbank, czyli… Dodatkową baterię do ładowania. Przeważnie telefonów, ale nie tylko. Postanowiłem go przetestować w w nietypowy sposób.
W nocy z niedzieli na poniedziałek naładowałem do pełna wszystkie trzy moje urządzenia: powerbank, Nokię Lumia 1020 (mój główny telefon) oraz iPhone’a 4 (drugi telefon). Zobaczymy jak długo zajadę bez podłączania telefonów do prądu. Gotowi? Lecimy.
Poniedziałek, 8:35
Wyspany, wyszykowany do pracy, urządzenia naładowane – odpinamy od gniazdek! Wszędzie mamy 100% lub cztery diody (w przypadku powerbanka).
Poniedziałek, 21:20
Cały dzień w pracy, Tweetup i bieganie z ajfonem. Czas podłączyć oba telefony do ładowania.
Licznik na Lumii pokazuje 15%, ten w telefonie Apple 19%. Pewnie potrzymam je pod ładowaniem do snu, by w nocy nie marnować energii skumulowanej w baterii (bo jak się oba telefony naładują do pełna to szkoda marnować nadwyżek z powerbanka).
Poniedziałek / Wtorek, 00:51
iPhone ma 88%, Lumia 92%. Samo urządzenie 3 diody na 4, więc w sumie całkiem spoko: w trzy godziny podładował niemal do pełna dwa telefony, a sam stracił tylko czwartą część mocy. Jeszcze chwila i odłączam. Boję się tylko, że rano nie obudzi mnie aplikacja SleepCycle, która jest mocno prądożerna. Cóż, to jedziemy na dwa budziki! :)
Wtorek, 8:25
Pobudka, o iPhone się nie rozładował całkowicie. Ba, nadal ma jakieś 70% baterii! A Lumia? 89%. No ładnie. Powerbank nadal ma trzy na cztery diody. Pozytywne wieści sprawiają, że aż chce się zacząć dobry dzień. Czyżbym na baterii TP-Link dociągnął do piątku? Nie sądzę… Ale jest to chyba możliwe.
Wtorek, 13:05
Po serii spotkań poza biurem wróciłem do biurka. Lumia – 48%, iPhone 47%. Trochę słabo, ale to ze względu na fakt, że udostępniałem sobie z telefonów internet dla komputera. Jeszcze trochę i będzie trzeba podładować…
Wtorek, 15:20
Podłączam oba telefony do ładowania, Lumia ma 19%, zaś ajfą 33%. W sam raz by podładować oba przed wyjściem z pracy. Bo będę chyba szedł na nagrywkę kolejnych odcinków Za Pięć Dwunasta, więc przyda się nieco więcej mocy. Aha, sam Powerbank ma nadal 3 diody. :)
Wtorek, 17:24
No i nici z nagrywania, mam spokojniejsze popołudnie. Skoczę sobie na miasto gdzieś popisać na bloga. Odłączam telefony od ładowania. Powerbank ma już tylko dwie diody, czyli połowę diody, zaś telefony 88% (Lumia) oraz 94% (ten drugi). Całkiem nieźle, do wieczora wystarczy. ;)
Wtorek, 23:26
Powerbank dzielnie spoczywa sobie w torbie, zaś telefony mają całkiem spory zapas energii. iPhone, z którym ponownie biegałem pokazuje 66%, zaś Lumia 58%. Nie wiem czy starczy do rana, więc pewnie przed snem je nieco podładuję, kończąc jednocześnie żywot zapasów energii w urządzeniu, które ma już jedynie jedną diodę…
Środa, 9:16
Telefony przeżyły noc bez ładowarek. I to całkiem nieźle, gdyż Lumia trzyma się przy 22% baterii, zaś iPhone ma ciut więcej – 28%. Podwójny budzik dał radę i postawił mnie na nogi.
Środa, 11:40
No i powerbank padł… Skończył ładować Nokię na poziomie 69%, zaś drugi telefon ma nadal 58%. iPhone ładuje się wolniej, ponieważ nie mam do niego oryginalnego kabla, a jest w tym zauważalna różnica. Czy do wieczora oba telefony dadzą radę? Nie wiem, ale mam taką nadzieję…
Środa, 20:16
No i chyba koniec eksperymentu. Po pracy (wychodząc z niej miałem telefony na poziomie ok 30%) przejechałem się takSówką z Prowly, gdzie Grzesiek z Asią pokazywali mi swoje nowe narzędzie. Potrzebowali do tego Internetu, więc im ze swojego iPhone’a udostępniłem. A to mocno drenuje baterię. Potem pograłem w piłkę, wróciłem do domu, a przed chwilą byłęm na zakupach i krótkim spacerze – wtedy też iPhone padł totalnie, zaś Lumia zatrzymała się na 6%. Powerbank padł już kilka godzin temu.
Podsumowanie
Po naładowaniu wszystkich trzech urządzeń w poniedziałek rano udało mi się wytrzymać aż do wieczoru w środę. I to przy dwóch telefonach. Z jednym pewnie dałbym radę do piątku. Uważam to za naprawdę dobry wynik. W sumie wyszło 60 godzin bez użycia klasycznych ładowarek i gniazdek. W sam raz na jakiś dłuższy weekend pod namiotami (jak choćby festiwal) czy w każdą podróż.
Do tego, powerbank od TP-Link jest po prostu piękny. Minimalistyczny, biały design robi naprawdę dobre wrażenie na tle konkurencyjnych rozwiązań, które przeważnie są brzydkie i toporne. Jedyną chyba wadą jest dość znaczna waga, jednak to jest dość zrozumiałe – wszak to bateria gromadząca pokaźne zapasy energii. Zdecydowanie warta swojej ceny (120-130 zł). Kupicie go tutaj. Warto. :)