Dziś druga część wczorajszego wpisu. Zdecydowanie ciekawsza, bardziej owocowa i kontrowersyjna. Owszem, z wymienionej piątki mam już przecież dwa urządzenia. Ale dość dawnych generacji, i choć sprawują się nadal doskonale, prawdziwy geek marzy o najnowszych generacjach. A tymczasem, bez zbędnych ceregieli, miłej lektury.
5. Kindle Paperwhite
Od kiedy mam tablet czytam ZDECYDOWANIE więcej niż przedtem. Zarówno tekstów z serwisów internetowych/blogów w Pockecie (o tym, że stało się to mym przekleństwem już pisałem), jak i książek. Serio, książek – nie muszę jechać do Empiku, kupuję e-booka i czytam. Mam tylko nadzieję, że ceny tych wirtualnych wydań jeszcze spadną. Płacić 45 złotych za Grę o Tron (tyle ile w papierze) to gruba przesada. To tylko 2 megabajty! Ale iPad nie jest narzędziem do czytania, szybko męczy oczy. A zatem, gdybym miał jeszcze lepszy sprzęt to czytałbym jeszcze więcej! I dlatego czytnik od Amazona jest w czołówce tej listy. A jego najnowszy model – Paperwhite – z podświetlanym ekranem wydaje się dla mnie najlepszą opcją.
4. Apple iPad (with Retina Display)
Pewnie byliście zaskoczeni, że jeszcze na liście nie było nic z jabłuszkiem. No bo najlepsze zostawiłem na koniec. ;) Mój obecny iPad jest mocno zdezelowany, jego plastikowy (wymieniony) ekran jest tragiczny. Poza tym sprawuje się genialnie. Nie zamula, wciąż działa płynnie i wraz z bogatą bazą aplikacji stanowi ważny element niemal każdego mojego dnia. Ale ten ekran… Dlatego nie miałbym nic przeciwko znalezieniu pod choinką lub w paczce od kuriera (w końcu „jestę blogerę”!) nowego iPada. Z Retiną, bo to robiący duże wrażenie element tego tabletu. A to nie koniec jabłuszek…
3. Apple iPhone 5
Pierwszego „gejfona” kupiłem w 2008 roku – z iOS spędziłem już ponad cztery lata, wydałem w AppStore niemałe pieniądze, dlatego jak nakazuje tradycja (i religia Apple), powinienem swojego wciąż sprawnego i niedotkniętego życiem iPhone’a 4 zamienić obecnie na telefon z numerkiem 5. Widziałem go, trzymałem. Mimo, że większy (wciąż mam mieszane odczucia odnośnie wydłużenia ekranu w jednym kierunku), to odczuwalnie cieńszy i zdecydowanie lżejszy. Z lepszym aparatem i innymi „bebechami”, wszystkie dotychczasowe dane w 15 minut bym zaimportował z poprzedniej słuchawki. Nice and easy. Ale sam nie wiem, bo coraz bardziej marzy mi się…
2. Nokia Lumia 920
Tak, ten telefon jest piękny, ma cudowny system Windows Phone 8, który wniósłby nieco świeżości w moje życie oraz genialny aparat fotograficzny. A przy posiadaniu stacjonarnego Windowsa 8 synchronizacja z Lumią byłaby też łatwa i przyjemna. Ale wciąż jest tak wiele przesłanek by tej Nokii nie kupować… Sam nie wiem, wszelkie moje wątpliwości oraz podsumowanie krótkiej zabawy tym telefonem podsumowałem w osobnym wpisie. Do końca mojego kontraktu z operatorem mobilnym zostało niecałe 100 dni. I te 100 dni mają Nokia i Microsoft by mnie przeciągnąć na swoją stronę. Parafrazując klasyka: podobasz mi się, nie zmarnuj tego!
1. Macbook Air 13′
Już nie mogę doczekać się waszych komentarzy: Troyann sprostytuował się jabłkowemu marketingowi! Sorry, nikomu się nie sprzedałem, zaś moje zauroczenie tym cudem wynika z innych przesłanek. Nie zrozumie tego nikt, kto nie trzymał Aira w ręku. Cienki jak Twoja codzienna gazeta, od wielu prasowych tytułów nawet lżejszy (gazety są coraz cięższe od nadmiaru reklam i wkładek). To nie samowite, że coś tak niewielkiego może tak wiele. Jasne, nie jest wydajny jak MacBook Pro. Ale nie o to w nim chodzi. Od trzech miesięcy prowadzę żywot „słoika” (choć jedyne jak dotąd słoiki przywieźli mi przyjaciele – kupili fasolkę po bretońsku i pozdzierali etykiety).
A „słoik” to styl życia, które polega na częstych wyjazdach na prowincję – w rodzinne strony. Tutaj zaczyna boleć ciężar komputera stacjonarnego. Sam tablet do pracy oraz prowadzenia bloga nie wystarczy. Przydałby się ultrabook. No bo przecież nie netbook. Zakrzykniecie zaraz: są Ultrabooki z Windowsem i są dużo tańsze! Owszem, są. Ale takie 13-calowe, z dyskiem SSD i podobnymi do Aira bebechami są niewiele tańsze od święcącego Jabłka. A samo to jabłko, jak wszyscy doskonale wiemy, kosztuje 2/3 ceny. Trudno, wolałbym mieć wspólnie zaprojektowany software i hardware, poznać nowy system (nadal średnio ogarniam MacOS) i powalać w stołecznych klubokawiarniach dziewczęta już nie tylko własnym blaskiem, ale i światłem jabłuszka. Mikołaju, do your best!
I co wy na to? Jakie urządzenia znalazłyby się na waszym podium? Piszcie listy do Świętego, zaprawdę powiadam wam. Bo inaczej będą tanie perfumy i skarpety pod choinką!