Jeśli coś daje Ci niesamowitą radość, napawasz się każdą chwilą danego doświadczenia, to pragniesz jedynie trwać w doświadczaniu tych emocji, pozostać w tej jednej chwili na dłużej. Ja tak miałem w trakcie niedawnego #TweetupPL.
Dość długo zbierałem się do napisania relacji z tego wydarzenia. Wszak minęło już dziesięć dni. Wszyscy swoje relacje opublikowali, jak choćby Paweł ze Szczecina, czy niezawodna Arlena wraz ze swoim aparatem. Ja długo zastanawiałem się jak opisać ten event tak jak na to sobie zasłużył. I oto jest, podsumowanie tego, co wydarzyło się zaledwie jednego dnia.
Na początku jednak chcę podkreślić jedną rzecz – wydarzenie nie miałoby tak wielkiej skali gdyby nie sponsor – T-Mobile Polska. Oni umieją Twittera i wychodząc nam na przeciw, wspierając nas funduszami pokazali, że nie jest to dla nich jedynie kanał promocji swoich usług, ale i bardzo cenna społeczność, którą warto wspierać. Nie jestem ich klientem, ale bardzo doceniam to, że zdecydowali się nas wesprzeć.
Sam #TweetupPL był wydarzeniem mocno specyficznym. Tak jak samo medium, gdzie najbardziej liczą się ludzkie więzi pomiędzy poszczególnymi użytkownikami (nie tylko ludźmi, markami też). Widać, słychać i czuć było echa relacji wypracowanych przez lata na samym Twitterze. Przykład? Przedstawiciel odpowiedzialny za profil PlayStation Polska uciszający trollującego Barona (wyznawcę Xboxa) słynnym hashtagiem #ZbyszekUsuńKonto.
Jeśli chodzi o prelekcje, to tłumy, jak zawsze, porwał Paweł Tkaczyk. Jego pogłębiona analiza relacji budowanych na Twitterze udowadniała na czym polega siła tego medium – na ludziach. Podobnie było (jak zwykle, ziew) z Michałem Sadowskim, który zdradził kulisy rozwijania biznesu za pomocą Twittera. Pozostałe prelekcje były również niezłe, aczkolwiek… Część z nich była przeznaczona bardziej dla noobów niż ultrawyjadaczy Twittera. No i fajnie było znaleźć się na slajdzie Konrada Traczyka z Hash.fm. Choć jego prelekcja z Twitterem nie miała nic wspólnego, to dla mnie jako blogera miała dużo wartości (także poza moją mordą).
Później był też after w klubie Chwila, gdzie wielkie show odstawił Tytus Hołdys. Co prawda, jako DJ, nie za bardzo doceniam takiego typu „puszczania” muzyki, ale cóż, showmanem jest on niesamowitym i nawet mnie potrafił porwać na parkiet. Ale nie to było najważniejsze. Bo, jak już pisałem, Twitter to nie medium. TO LUDZIE.
Fajnie było zobaczyć znajome, cudowne osoby z Twittera, jeszcze lepiej było poznać kilka twarzy, które zawsze chciałem poznać (#hashtagmiłości), a jeszcze fajniej poznać zupełnie nowe twarze, których dotąd nawet na Twitterze nie widywałem. Niestety, #TweetupPL jest zbyt krótki by nacieszyć się każdą znakomitą osobą z osobna, czego bardzo żałuję. Wielu osób nie poznałem, z wieloma nie zdążyłem przybić piątki i mocno tego żałuję. Kolejna okazja za rok… Albo i szybciej. Mam taką nadzieję. Bo to boli, jak klasyczny syndrom odstawienia.
Na koniec należą się wielkie ukłony dla Gosi i Krzyśka. Wszyscy już wszystko o nich napisali, za wszystko im podziękowali. Ja mam tylko jedno do dodania: gdyby nie ich inicjatywa nigdy bym tak głęboko nie wczuł się w Twittera. I nigdy bym was nie poznał, a moje życie byłoby smutniejsze.
Aha, ładne zdjęcia z imprezy znajdziecie tutaj, ich autorką jest Arlena Witt – Wittamina.pl. Zdjęcia na górze to właśnie jej dzieło. Obok mnie jest na nim Jedzonelka.
Brzydkie w moim niedawnym wpisie.