W ostatnim czasie kilku artystów, których lubię wydało nowe płyty. Niestety, nieco mnie one zawiodły. Co nie znaczy, że mamy do czynienia ze słabą muzyką.
W pierwszej kolejności nie mogę nie wspomnieć o Nosaj Thing, którego poprzednie wydawnictwo „Home” należy do ścisłej czołówki moich ulubionych albumów. Jason Chung przygotował 15 nowych kompozycji o wielu bogatych warstwach dźwiękowych, lecz niestety całość zmywa się w jedną, niezbyt zróżnicowaną całość. Nadal jest to dobra muzyka, lecz zdecydowanie słabsza od poprzedniego dzieła.
Wielu zapewne ucieszy się na wieść o nowym albumie Parov Stelar. Marcus Fureder płodnym artystą jest, a „The Demon Diaries” to aż dwie płyty i 24 nowe utwory. Jest to klasyczny miks starej muzyki z nową, elektroniczną werwą, Parov Stelar jakiego znamy, ale czy koniecznie kochamy? Mnie się już ten styl mocno przejadł i szkoda, że artysta nie powrócił do stylistyki z „Seven and Storm” wydanej dekadę temu.
Efdemin to z kolei jedno z ciekawszych odkryć muzycznych ostatnich tygodni. Przyjemny bicik do grania w tle. Gang Gang Dance cztery lata temu wydali płytę „Eye Contact”, która swego czasu mocno namieszała mi w głowie. A otwierający ją utwór „Glass Jar” to doskonałe dzieło z doskonale rozwijającymi się warstwami dźwięku. Dalej nieco bardziej tanecznie za sprawą Adama Port, który był gwiazdą ostatniego weekendu.
Kolejna nowość na liście to singiel pięknej Grimes. Claire Boucher zaśpiewała do muzyki Bleachers na potrzeby serialu HBO „Girls”. Jej głos nadal jest iście hipnotyzujący. Tuż po transie wpadniemy w sidła Gidge, które to poznałem zaledwie kilka dni temu, ale już wiem, że będę albumu „Autumn Bells” słuchał bardzo namiętnie w najbliższym czasie. Smakowita płyta. Z kolei Vessel nie każdemu może przypaść do gustu, bo to mocno skomplikowana i eksperymentalna elektronika. Na sam koniec znowu nieco szybciej i żwawiej za sprawą Oliviera Schories.
A wy co ciekawego ostatnio odkryliście?