Niebawem miną już dwa lata od kiedy poza blogiem, Facebookiem czy Instagramem prowadzę również grupę na Facebooku – Wirusy Troyanna. I choć nie jest to grupa zbyt liczna, to dała mi już w życiu naprawdę wiele.
Jeśli was w tej grupie nie ma lub jeszcze o niej nie słyszeliście – Wirusy Troyanna to miejsce, w którym się spotykamy, by się nawzajem zarażać koronawirusem. A nie, czekaj, to nie tak. To grupa na Facebooku, którą założyłem, żeby odkrywać muzykę. Dawniej tego typu społecznością był dla mnie portal Last.fm, lecz społeczność na nim nieco wymarła, dyskusje przeniosły się na Facebooka, a Last służy już jedynie do naliczania muzyki. Odczuwałem lekki niedosyt w odkrywaniu nowej muzyki, coraz mocniej tkwiłem w bańce swoich ulubionych płyt i artystów, bez czasu na odkrywanie, poszerzanie horyzontów.
I po to właśnie stworzyłem Wirusy Troyanna – by poszerzać muzyczne horyzonty. Swoje, innych członków grupy. Dzięki tej społeczności w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy odkryłem więcej wspaniałej muzyki niż w ciągu kilku poprzednich lat. Wspaniałe uczucie. Zwłaszcza, że nie zamykamy się na żadne gatunku. Często wychodzimy ze swoich muzycznych baniek, edukujemy się wzajemnie. Nie zawsze uda się kogoś przekonać do nowego nurtu, ale często tak się dzieje i poszerzamy swoje muzyczne horyzonty. Wspaniała sprawa!
Odkrycia z tej grupy odcisnęły mocne piętno na moich muzycznych podsumowaniach roku. Zarówno w 2018, jak i w 2019 roku kilkanaście albumów spośród moich ulubionych to te, z którymi pierwszą styczność miałem w naszej grupie na Facebooku. To, że każdy ma inny gust i preferencje to jest oczywiste, a prowadzi to nie do wzajemnego hejtowania „eeee, słabe”, „eeee, nie lubię rapsów, nie kliknę”, ale to otwarcia na nowe. Z szacunkiem i zrozumieniem dyskutujemy o muzyce. Jestem szalenie z tej grupy dumny, jeśli masz ochotę dołączyć to dawaj tutaj.
No i ostatnio jedna osoba zadała pytanie: ej, ale w sumie dlaczego tutaj tak mało polskiej muzyki?
No i mnie zamurowało. Troszeczkę przynajmniej. No bo wydawało mi się, że w ostatnich latach mocno otworzyłem się na polską muzykę, ale… Rzeczywiście, wciąż słucham jej niesamowicie mało. Przynajmniej w porównaniu do muzyki z Wielkiej Brytanii, USA, Kanady czy Niemiec. Na liście najczęściej słuchanych artystów nie ma ani jednego polskiego:
Pierwszy polski znajduje się u mnie dopiero na 63. miejscu i jest to Dick4Dick. Potem 80. – Jacek Sienkiewicz. 122 – Waglewski Fisz Emade. Pewnie wysoko byłyby jeszcze Myslovitz czy Lenny Valentino, ale ich muzyki nie ma od lat na Spotify. Zorientowałem się, że mam spory problem z polską muzyką, choć wydaje mi się, że nie mam.
Już od dziecka słuchałem muzyki zarówno polskiej, jak i zagranicznej. Potrafiłem zmienić słuchanie De Mono w Radiohead, Maanam w The Smiths, Budki Suflera w Massive Attack, Kury w Backstreet Boys czy Golden Life w The Smashing Pumpkins. Rodzice dali mi wspaniałą szkołę muzyczną (poza dziecięcymi odchyłami od normy) i od samego początku była to muzyka jednocześnie polska oraz zagraniczna. Dość szybko w domu mieliśmy dostęp do zagranicznych MTV czy VH1, co wzmacniało zainteresowania muzyką z wielkiego świata. Muzyka anglojęzyczna wzmacniała dodatkowo moje zainteresowanie nauką tego języka, a zacząłem dość szybko. I bardzo lubiłem uczyć się języka właśnie za pomocą muzyki.
Następnie nadszedł etap samodzielnego kształcenia muzycznego i kształtowania gustu, co trwa właściwie do dziś i potrwa do końca życia. Jednak wtedy, na początku własnej drogi, a więc w okresie gimnazjum oraz liceum, mocno zachłysnąłem się muzyką zagraniczną, z pogardą nieco patrząc na to, co polskie. Dotyczyło to zresztą nie tylko muzyki, ale i wielu innych spraw w moim życiu. Wchodziliśmy do Unii Europejskiej, wydawało mi się, że „tam” jest fajniej. A ja chciałem być fajniejszy, chciałem być „cool”, więc słuchałem muzyki zagranicznej. I wymyśliłem wtedy też zapis „Troyann”, bo wydawał mi się bardziej „cool” niż Trojan. I tak zacząłem funkcjonować w Internecie. I tak zostało mi do dziś.
Kiedyś jednak wreszcie przestałem dojrzewać i na polską scenę spoglądałem coraz łaskawszym okiem. Początek studiów był momentem nasilenia. Byłem pełnoletni to wreszcie mogłem zacząć chodzić na koncerty! Dick4Dick, California Stories Uncovered, Spoiwo – poznawałem lokalną scenę muzyczną, artystów i ceniłem ich dokonania. Cenię ich bardzo do dziś, a wspomnienia z nimi związane, koncerty, imprezy, rozmowy – stanowiły duży element kształtowania mojego dojrzałego jestestwa.
Druga fala mocniejszego zainteresowania polską muzyką nastąpiła jakieś pięć lat temu, kiedy oswajałem się z muzyką techno. Nagle okazało się, że jeden z bardziej cenionych producentów na świecie jest Polakiem – Jacek Sienkiewicz (kilka lat potem współorganizowałem imprezę, na której zagrał!).
Ale nie tylko Jacek Sienkiewicz. Haiti Vatti, Michał Wolski, Błażej Malinowski, Zamilska, Sept, Stefan Wesołowski, Ina West – okazało się, że w Polsce mamy naprawdę wielu utalentowanych muzyków.
I choć wciąż może ich muzyki słucham zdecydowanie rzadziej niż zagranicznej, to chciałbym… Kurczę, chciałbym docenić polską muzykę. A skoro już mamy grupę o muzyce… To czemu nie zrobić tego właśnie na Wirusach Trojana?
Postanowiłem więc zaplanować fajną akcję, którą moglibyśmy wraz z całą społecznością poszerzyć sobie horyzonty o polskich artystów, polskie doświadczenia i wrażenia. By docenić polską muzykę. By odkryć nowe dźwięki. Dlatego przez cały najbliższy tydzień, codziennie, będziemy sobie rozmawiać o polskiej muzyce. Ja zacznę każdego dnia swoim postem, swoim wspomnieniem na dany temat. A tematy wymyśliłem takie:
Poniedziałek – ulubiona polska płyta
Wtorek – ulubiony polski wokalista
Środa – ulubiona polska wokalistka
Czwartek – ulubiona polska piosenka
Piątek – ulubiony polski koncert
Sobota – ulubione muzyczne wspomnienie z dzieciństwa
Niedziela – ulubiona polska muzyka do relaksu / odpoczynku
Także jeśli masz ochotę uczestniczyć w tym małym, polskim projekcie to zapraszam Cię po raz ostatni do naszej grupy. Fajnie jest. :)