Najlepsza muzyka 2019 roku

Wreszcie nadszedł czas na przygotowanie mojego ulubionego w każdym roku tekstu na blogu. Przed wami zestawienie najlepszych płyt 2019 roku.

Ależ to był rok! W ogóle, ostatnie lata są wspaniałe dla muzyki, bo mimo coraz większej, zdawałoby się, dominacji hip hopu w mainstreamie inne gatunki wciąż trwają, mają się dobrze i są eksplorowane coraz to nowsze ich odsłony. 2018 rok był bardzo dobry, choć jeszcze lepiej wspominam 2017. W 2019 roku słuchałem dużo więcej muzyki niż przez ostatnich osiem lat życia. Duża w tym zasługa faktu, że zacząłem pracować na swoim i niemal całymi dniami towarzyszy mi muzyka. Wspaniały czas, w którym przesłuchałem ponad 30 tysięcy utworów, muzyka rozbrzmiewała łącznie aż 73 dni tego roku. Czyli jedną piątą całego roku coś mi grało. Niesamowite liczby. W tym roku chcę je nawet wyśrubować.

Dzięki temu udało mi się odkrywać nowych artystów i ciekawe albumy z jeszcze większą intensywnością. I pewnie dlatego tegoroczne zestawienie jest niemal dwukrotnie większe od poprzedniego roku! Za 2018 rok wyróżniłem 39 albumów, zaś za poprzedni, z czystym sumieniem, by niczego godnego uwagi nie pominąć, w zestawieniu znajduje się aż… 77 płyt.

Tutaj znajdziecie moje zestawienia za poprzednie lata:

2018

2017

2016

2015

2014

Z tego powodu musiałem to całe zestawienie nieco uporządkować. Dotychczas wszystkie albumy w kolejności przypadkowej zestawiałem obok siebie, a czasem wyróżniłem 3-4 płyty, które najmocniej ukochałem w danym roku. Nie chcę robić rankingu, bo to byłoby nie fair wobec mojego sumienia. Postanowiłem więc podzielić wszystko na trzy sekcje. Z kilku powodów.

Przede wszystkim, w tym roku było naprawdę dużo dobrych płyt i nie chciałbym żadnej pominąć. Jednak tylko parę skradło moje serce na długi czas, więc zasługują one na odpowiednie wyróżnienie. Sekcja UKOCHANE PŁYTY znajdzie się na samym końcu mojego zestawienia.

Po drugie, każde podsumowanie tworzę biorąc pod uwagę muzykę, którą śledziłem na bieżąco i którą udało mi się skolekcjonować w trakcie trwania 2019 roku (mam super metodę na kolekcjonowanie albumów w Spotify), ale zdaję sobie sprawę, że wiele dobrych płyt mi umyka. Dlatego zawsze zaglądam w kilka zaufanych miejsc (rankingi Consequence of Sound, Pitchforka czy Resident Advisora), by zobaczyć co mi umknęło. Parę dni temu uznałem, że umknęło mi niemal 40 potencjalnie doskonałych albumów. Część z nich odrzuciłem, ale niektóre z nich okazały się naprawdę świetne. Jednak miałem szansę na zaledwie jeden, czasami dwa odsłuchy, by docenić ich brzmienie, lecz zabrakło czasu, by te płyty rozpaliły we mnie ogień miłości. Pewnie z czasem parę z nich pokocham, ale na tę chwilę polecam je bardziej dlatego, że na to zasługują, niż dlatego, że uwielbiam je całym sobą. Te albumy znajdziecie w sekcji WYRÓŻNIENIA, na samym początku mojego zestawienia. Cała reszta to NAJLEPSZE PŁYTY 2019. Pomiędzy wyróżnionymi i ukochanymi.

Jeszcze tylko wspomnę o moich kryteriach i będzie można rozpoczynać. Pod uwagę biorę wyłącznie albumy wydane w 2019 roku, cyfrowo i fizycznie, bez konieczności wydania tej płyty w Polsce. Ponadto, biorę pod uwagę wyłącznie longplaye, nie EP-ki (choć są małe wyjątki od tej reguły). Dlatego w zestawieniu są płyty, które podobają mi się całość, nie uwielbiam je za pojedyncze utwory. Taki album musi być od początku do końca na wysokim poziomie. Nie biorę za to pod uwagę muzyki filmowej, kompilacji z filmów i tak dalej. Było dużo dobrej muzyki w filmach w tym roku, ale jednak koncentruję się na wydawnictwach zupełnie innego typu. Zresztą, w temacie muzyki filmowej za 2019 roku niemal w pełni zgadzam się z największym autorytetem w tym temacie, Tytusem Hołdysem. Jego WinyloKinowe podsumowanie znajdziecie tutaj.

Wielkie podziękowania należą się również członkom naszej grupy na Facebooku, dzięki której możemy się wzajemnie inspirować i podrzucać sobie ciekawe płyty. Wielkie uściski zwłaszcza dla Piotrka i Mateusza, którzy podrzucili tam tyle wspaniałych rzeczy, że wiele z nich znalazło się na poniższej liście. Dziękuję!

WYRÓŻNIENIA

James Blake „Assume Form”słuchaj

Lorn „RARITIES”słuchaj

Dolos „Murlo”słuchaj

Catz 'n Dogz „Friendship”słuchaj

nthng „Shine”słuchaj

JAAA! „Bujillo”słuchaj

Lamb „The Secret of Letting Go”słuchaj

Babe Rainbow „Double Rainbow”słuchaj

Fennesz „Agora”słuchaj

The Comet is Coming „The Afterlife”słuchaj

Warga „Pół Serio”słuchaj

Kid Koala „Music To Draw To”słuchaj

Kim Gordon „No Home Record”słuchaj

Biosphere „The Sesja Recordings”słuchaj

Shlohmo „The End”słuchaj

Local Natives „Violet Street”słuchaj

Com Truise „Persuasion System”słuchaj

Hatchie „Keepsake”słuchaj

Clairo „Immunity”słuchaj

Shortparis „Так закалялась сталь”słuchaj

Matthew Dear „Bunny”słuchaj

Jacques Greene „Dawn Chorus”słuchaj

Amon Tobin „Fear in a Handful of Dust”słuchaj

Cate le Bon „Reward”słuchaj

Penelope Trappes „Penelope One”słuchaj

Shlohmo „Rock Music”słuchaj

KÁRYYN „THE QUANTA SERIES”słuchaj

Florist „Emily Alone”słuchaj

NAJLEPSZE PŁYTY 2019 ROKU

Giorgio Gigli, Bichord „Space Whales”

Giorgio Gigli od lat jest moim ulubionym producentem melancholijnego, głębokiego techno, a kiedy połączył siły z jednym z lepszych producentów ambientów to wyszła prawdziwa perełka

Słuchaj na Spotify

Floating Points „Crush”

Piękna podróż przez różne nurty muzyczne, bo nie sposób określić ten album mianem „elektroniki”. To byłoby umniejszanie zasług Sama Shepherda, który sięga tu także po muzykę klasyczną, jazz, rocka i inne odłamy. Wspaniałe, pomysłowe kombinacje dźwięków.

Słuchaj na Spotify

Jacek Sienkiewicz „IMOW”

Niemal zawsze jak Sienkiewicz wydaje album to ma on swoje miejsce w moim zestawieniu. Może nie porywa tak jak wybitny „Drifting”, ale to i tak osiem bardzo sprawnych kompozycji, które ciężko określić mianem techno. To po prostu dobra muzyka elektroniczna.

Słuchaj na Spotify

Perfect Son „Cast”

Ktoś pewnie mi zarzuci, że wrzucam tu Tobiasza, bo się znamy, ale w moim rankingu znajomości nie mają znaczenia. Polski artysta wydający w Sub Pop Records to nie lada osiągnięcie, ale mnie ono nie dziwi, bo to jeden z najbardziej międzynarodowo brzmiących polskich albumów dekady. No, poziom prawdziwie światowy.

Słuchaj na Spotify

Hania Rani „Esja”

Ciężko jest zachwycić mnie muzyką fortepianową, ale Hania Rani to istny majstersztyk w tym nurcie. Pełne emocji, świetnych tonacji i kompozycji 10 utworów sprawiają, że jej debiutancki album jest naprawdę pięknym doświadczeniem.

Słuchaj na Spotify

Kwiaty „Kwiaty”

Piękne połączenie delikatnych shoegaze’ów, dream popu i indie rocka w Polsce? Nie, to nie ma szans. A jednak, Kwiaty absolutnie mnie zauroczyły znajdując w moim serduszku miejsce bardzo blisko Beach House czy momentami Sonic Youth. Ja wiem, porównania na wyrost, ale w tych dzieciakach

Słuchaj na Spotify

Ina West „GIRLS”

Kolejna reprezentantka naszego pięknego kraju, która na swoim debiutanckim longplayu nie tylko uwodzi ciekawym głosem, ale i sprawnymi kompozycjami elektronicznymi.

Słuchaj na Spotify

Woska/Khris „Nie Ten Adres”

Rodzinny projekt z Trójmiasta, w którym znany z Dick4Dick Krystian Wołowski produkuje, a jego córka udowadnia naprawdę niezły talent wokalny. Czuć w tych kompozycjach ducha muzyki Dick4Dick, więc ciężko mi nie ulec.

Słuchaj na Spotify

Marek Kamiński „Not Here”

Kolejne objawienie z Polski, w którym pięknie łączone są elementy elektroniczne, ambientowe i klasyczne. Może nie ma w tym nic odkrywczego, ale pięknie ta płyta płynie i wprowadza w świetny, melancholijny nastrój.

Słuchaj na Spotify

Girlpool „What Chaos is Imaginary”

Prosta, gitarowa muzyka w połączeniu z dwoma przyjemnymi głosami to coś, czego brakowało mi od jakiegoś czasu. Czasami czuć tutaj Beach House, czasem trochę Warpaint. Miłe, gitarowe plumkanie.

Słuchaj na Spotify

DJ Shadow „Our Pathetic Age”

Może lata swojej świetności Josh Davis ma już za sobą, ale jeśli potrafi wyprodukować album składający się z aż 26 solidnych kompozycji, z udziałem znakomitych gości (Run the Jewels, De La Soul, Nas, Paul Banks, Ghostface Killah) to ja nie mogę tego nie docenić. Zwłaszcza, że momentami próbuje czegoś nowego i wychodzi mu to całkiem solidnie.

Słuchaj na Spotify

Kevin Richard Martin „Sirens”

Niepokój, mrok i niepewność to motywy przewodnie tej świetnie skonstruowanej płyty. Pobudza wyobraźnię, zmusza do myślenia. Moim zdaniem to będzie idealna ścieżka dźwiękowa do nadchodzącej apokalipsy ekologicznej.

Słuchaj na Spotify

Synkro „Images”

Bardzo różnorodny, pomysłowy i dobrze płynący album producenta z Manchesteru. Niesamowite jak potrafi swoje doświadczenia i motywy z drum’n’bassu przekuć na melancholijne i ciekawe kompozycje.

Słuchaj na Spotify

These New Puritans „Inside The Rose”

Chłopaki po ponad dekadzie obecności na scenie potrafili wyrobić swój własny styl, który tym albumem potwierdzili. Łączenie przesterowanych momentami syntezatorów, połamanych bitów z dynamiczną perkusją przypominających produkcje Andy’ego Stotta, sięganiem po muzykę klasyczną i ciekawych głosów w udany sposób tworząc coś nowego.

Słuchaj na Spotify

Tim Hecker „Anoyo”

Kolejny świetny album tego wybitnego producenta melancholijnych dźwiękowych pejzaży. Sześć niesamowicie eleganckich kompozycji, które do klasycznych ambientowych brzmień dokładają masę frapujących efektów i dźwięków.

Słuchaj na Spotify

Efdemin „New Atlantis”

Chyba najbardziej kompletny i różnorodny album w karierze Phillipa Sollmanna. Niemiecki producent sprawnie kombinuje łącząc techno, IDM, ambienty, muzykę ludową i głębokie ambienty. Brzmi momentami jak ścieżka dźwiękowa do najbardziej porąbanego snu jaki mieliście w życiu.

Słuchaj na Spotify

Hot Chip „A Bath Full of Ecstasy”

Sympatyczne chłopaki wracają w wysokiej formie, nie dając nic odkrywczego. Ale kiedy głos Alexisa Taylora brzmi tak doskonale od kilkunastu lat, to ja nie potrzebuję nic więcej niż ich przyjemne piosenki. Fajnie, że mogli wypłynąć nieco szerzej po tym, jak ich utwór trafił do najnowszej odsłony gry Fifa.

Słuchaj na Spotify

Zamilska „Uncovered”

Polska producentka wysoko postawiła sobie poprzeczkę poprzednimi albumami, ale swoim trzecim albumem udowodniła, że to jedna z najzdolniejszych bestii elektroniki nad Wisłą. Głębokie, różnorodne, ciekawe kompozycje pokazują, że artystka nie ma zamiaru wchodzić w żadne szablony i zamykać się w jednym gatunku, co wychodzi jej nad wyraz sprawnie.

Słuchaj na Spotify

Broken Social Scene „Let’s Try The After” Vol. 1 oraz Vol. 2

Choć mamy do czynienia z dwoma EP-kami wydanymi w krótkim odstępie czasu, to można traktować oba wydawnictwa jako jeden album, bo klimat jest na nich stosunkowo spójny. Łącznie to aż 11 bardzo miłych dla ucha kompozycji, a nawet jeśli są to odrzuty z „Hug of Thunder” to bardzo się cieszę, że zostały wydane, bo choćby taki „All I Want” czy „1972” brzmią tak świetnie, że aż szkoda, że nie trafiły na album z 2017 roku.

Słuchaj Vol.1 na Spotify

Słuchaj Vol. 2 na Spotify

Janus Rasmussen „Vin”

Wraz z Olafurem Arnaldsem twory popularny Kiasmos, a wreszcie zdecydował się na solowy debiut. Czuć oczywiście klimat jego poprzednich produkcji, ale całość jest naprawdę sprawnie pomyślana i sprawdza się idealnie jako muzyka tła.

Słuchaj na Spotify

Tycho „Weather”

Scott Hansen na swoim najnowszym albumie spełnił swoje marzenia o porzuceniu kompozycji instrumentalnych i zaprosił do wokalu Saint Sinner. I choć całość brzmi spójnie i dobrze, to jednak zdecydowanie bardziej wolę instrumentalne utwory kalifornijskiego producenta. Lekkie rozczarowanie, ale to wciąż kawał dobrej muzyki.

Słuchaj na Spotify

Clark „Kiri Variations”

Kolejny eksperyment Chrisa Clarka odebrałem z mieszanymi uczuciami. Podobnie jak w przypadku „The Last Panthers” jest tu dużo muzyki klasycznej, mało charakterystycznych dla brytyjskiego producenta bitów i zwariowanych koncepcji, ale to i tak naprawdę udany album, który zyskuje z każdym kolejnym odsłuchem.

Słuchaj na Spotify

Barker „Utility”

Album Sama Barkera trafił do mojego zestawienia rzutem na taśmę, ale już po pierwszym odsłuchu miałem wrażenie obcowania z czymś doskonałym. Na tym albumie można usłyszeć kombinacje tak wielu stylów (Clark, Jon Hopkins, Moderat), a wszystko połączone w autorski sposób, który tworzy coś świeżego i odrębnego. Zdecydowanie, jedno z odkryć ostatnich tygodni.

Słuchaj na Spotify

Burial „Claustro/State Forest”

Tradycją moich podsumowań jest zasada, że jak w danym roku zostanie coś wydane przez mitycznego producenta to trafia do zestawienia. Nie jest to najlepsza produkcja dekady na koncie tego artysty. No ale kurde, to Burial.

Słuchaj na Spotify

Big Thief „Two Hands”

Ogłoszeni niedawno na Open’era artyści mieli niesamowicie dobry rok, w trakcie którego wydali dwa dobre albumy. Jeden z nich musiał trafić do zestawienia Najlepszej Muzyki na moim blogu. A drugi? Cóż…

Słuchaj na Spotify

Chromatics. „Closer to Grey”

Chromatics od ponad dekady daje światu naprawdę ciekawe płyty na przecięciu post-punku i synth-wave’u, a najnowszy album jedynie potwierdza kierunek przemierzany od lat. Nie jest to najlepszy album w ich dyskografii, ale z pewnością ma świetne momenty, jak choćby cover „The Sound Of Silence na Starcie” czy długi, ale piękny „On The Wall”.

Słuchaj na Spotify

King Midas Sound „Solitude”

To jeden z tych albumów, które zapadają w pamięć na długo. Momentami jest to wręcz poezja przy akompaniamencie mniej lub bardziej chaotycznie poskładanych dźwięków. Atmosfera, która towarzyszy temu… doświadczeniu napawa lękiem, niepewnością i smutkiem, ale to podróż, którą warto przeżyć.

Słuchaj na Spotify

Trentemøller „Obverse”

Po kilku mocniejszych, bardziej dynamicznych wydawnictwach duński producent poszukał nieco innych klimatów na kolejnym albumie. Wciąż jest tu sporo głębokich i mocnych dźwięków elektronicznych, ale jeszcze więcej niż kiedykolwiek brudnych, przesterowanych gitar, żywej perkusji i pięknych wokali.

Słuchaj na Spotify

Andy Stott „It Should Be Us”

Andrzej Sztos przyzwyczaił do tego, że nie można się przyzwyczajać do niczego na każdym kolejnym albumie. I tak jest także na najnowszym albumie producenta z Manchesteru. Sięga po niekonwencjonalne środki (niesygnalizowane przerwanie utworu w samym środku w „Promises”), niecodzienne dźwięki i łączy to w sposób jednocześnie niezrozumiały, ale i niezwykle przemyślany.

Słuchaj na Spotify

Modeselektor „Who Else”

Po nieco przydługim romansie z Saschą Ring, który dał światu owoc w postaci miernego, trzeciego albumu Moderat, chłopcy wrócili do swojego domowego projektu i do szczytowej formy. Na „Who Else” mamy jedynie osiem utworów, ale każdy z nich jest bangerem niesamowicie wysokiej klasy. Jak to niesamowicie zagrało na żywo na Audioriver to ja nie mam pytań. Dobrze śpiewa Sebastian Szary: I am your God. Bo ekipa z Berlina jest w swojej wąskiej niszy, ni to techno, ni to IDM, ni to dance, naprawdę boska.

Słuchaj na Spotify

Deerhunter „Why Hasn’t Everything Already Disappeared?”

Odrobina nihilizmu jeszcze nikomu nie zaszkodziła, a jeśli jest to nihilizm o głosie Bradforda Coxa to ja bym chciał nawet częściej. Brakowało mi ich płyt i choć nie jest to może tak zachwycający krążek jak „Microcastle” czy „Halycon Digest” to mowa o naprawdę solidnej robocie.

Słuchaj na Spotify

Battles „Juice B Crypts”

Kiedyś trio, obecnie jedynie duet powrócił po czterech latach przerwy i ponownie zachwycił swoim unikalnym podejściem do grania muzyki. Niekonwencjonalne zagrywki, ciekawi goście („IZM” z Shabazz Palaces to jebane arcydzieło”). Nikt tak doskonale nie łączy elektronicznych pętli z gitarowymi riffami i dynamiczną perkusją. I z wieloma innymi rzeczami. I wszystkim innym. Tyle tu się dzieje, że czasem ciężko za tym nadążyć, ale to dzięki temu właśnie chce się do tej płyty wracać i wracać.

Słuchaj na Spotify

Eartheater „Trinity”

Odkryte już w 2020 roku (dzięki Mateusz!), ale niemal z miejsca trafiło do mojego zestawienia i to dość wysoko. Pochodząca z Queens wokalistka umiejętnie bawi się swoim pięknym, uwodzącym głosem, a to wszystko przy akompaniamencie mocnej, momentami nawet ocierającej się o rap, muzyki elektronicznej.

Słuchaj na Spotify

Bat For Lashes „Lost Girls”

Słabość do głosu Natashy Khan mam od kilkunastu lat, jednak od paru lat jej kolejne albumy dawały mi co najwyżej rozczarowania (jak to kobiety mają w zwyczaju). Ale na „Lost Girls” wraca stara, dobra, majestatyczna i skromna jednocześnie dziewczynka potrafiąca głosem łamać serca. „Desert Man” to jedno z jej najlepszych dzieł w życiu, a nawet instrumentalny „Vampires” potrafi zachwycić, więc i muzycznie stoi na naprawdę świetnym poziomie.

Słuchaj na Spotify

Weyes Blood „Titanic Rising”

Kolejna debiutantka (w moim sercu), której wcześniej absolutnie nie znałem, ale w swoim podsumowaniu roku wyróżnił ją zarówno Consequence of Sound, jak i Pitchfork. I to na wysokich miejscach. A to nie takie częste zjawisko. I już po dwóch numerach wiedziałem, że miejsce tego albumu jest wysoko w moim własnym podsumowaniu. Moja rówieśniczka z Kalifornii w przepiękny sposób łączy hipisowskie i country („Something to Believe”) korzenie ze współczesnymi elektronicznymi wpływami („Movies”). Objawienie, którego już tak dawno nie doznałem.

Słuchaj na Spotify

Foals „Part 1 Everything Not Saved Will Be Lost”

Foals w 2019 roku postanowili wydać nie jedną, a dwie płyty. Choć z mojej perspektywy to w zasadzie jeden album rozbity na dwa wydawnictwa, bo przecież można zrobić wokół siebie trochę szumu więcej niż raz. I ten szum robią. Ale zacznijmy od Part 1. To są ci najlepsi Foals. „White Onions” daje niesamowitego kopa, by po chwili dać delikatnie popłynąć w „Syrups”, które rozpędza się i prowadzi do pięknego finału. Aj, każdy utwór jest tutaj kwintesencją stylu Yannisa Philippakisa i spółki. Mocno, precyzyjnie, bez pardonu, ale i bez zbędnego szarżowania.

Słuchaj na Spotify

Foals „Part 2 Everything Not Saved Will Be Lost”

Wydawało mi się, że skoro album podzielono na dwie części i wydano w sporym odstępie czasowym to będzie można odczuć między nimi delikatne różnice. Ale nie, Part 2 wjeżdża delikatnie, by od razu rozjechać słuchacza fantastycznym „The Runner” (też trafił do Fify!), jeszcze mocniej rozgrzać na „Wash Off” i zaskoczyć nawiązującym nieco do klasycznych Kings of Leon „Like Lightning”. Cieszą liczne nawiązania do pierwszego albumu. I na koniec przychodzi prawdziwa uczta – „Neptune”, który ma w sobie coś z „Total Life Forever”, najlepszego albumu w dorobku zespołu.

Słuchaj na Spotify

UKOCHANE PŁYTY

TOOL „Fear Inoculum”

Jeśli tak ważny dla mocnego rocka progresywnego zespół wraca po trzynastu latach to nie może rozczarować. Choć obawy były spore. Jednak to jest Maynard James Keenan. Jego głos w ogóle się nie zestarzał i brzmi obłędnie, orgazmicznie. A muzycznie? Bałem się, że ekipa będzie chciała połączyć stare z nowym i pójdzie w dziwnie eksperymentalne nuty, ale nie. Oni po prostu zagrali starego, dobrego TOOLa. Mocnego, ciekawego, niespiesznego. 10 utworów, z czego 6 trwających więcej niż 10 minut, każda partia przemyślana doskonale. Album kompletny.

Słuchaj na Spotify

Maenad Veyl „Body Count”

Jeju, jak ja się cieszę, że Wirusy Troyanna to miejsce, w którym mogę odkrywać takie piękne rzeczy. To zdecydowanie najlepszy album artysty, którego rok wcześniej nawet nie znałem. Mocna, eksperymentalna elektronika, która kombinuje momentami jak młodzież z hip hopem i używkami, często wydawać się może, że nic z tego nie może być, ale wtedy wszystko obraca w niesamowity popis kreatywności.

Słuchaj na Spotify

Elbow „Giants of All Sizes”

Ależ mi ta płyta siadła pod koniec października. Kiedy wyruszyłem na wakacje do Gruzji to słuchałem niewiele muzyki, ale kiedy już słuchałem – był to głównie ten album. Świetnie kontynuuje nastrój z wydanego dwa lata wcześniej „Little Fictions”. Każdy utwór płynie tak przyjemnie, że ciężko się zorientować kiedy cała płyta się kończy. Ciężko nie ulec głosowi Gula Garveya.

Słuchaj na Spotify

Big Thief „U.F.O.F.”

Kilka płyt wyżej wspominałem, że po wydaniu dwóch albumów w 2019 roku jeden z nich musiał trafić do listy Najlepszych Płyt 2019 roku na moim blogu. Ale drugi z niego nie wypadł, ba trafił do grona UKOCHANYCH płyt, bo to był mój pierwszy kontakt z tą sympatyczną gromadką i to właśnie „U.F.O.F.” jest albumem, który dość niespodziewanie wkradł się do mojego serca. Niespodziewanie, bo wcześniej tak łatwo nie ulegałem tak prostym gitarowym melodiom, które dzięki przemyślanym kompozycjom oraz urzekającemu głosowi Adrianne Lenker potrafiłyby z samego Hitlera zrobić potulnego baranka. Ciekaw jestem jak sprawdza się do usypiania dzieci.

Słuchaj na Spotify

Telefon Tel Aviv „Dreams Are Not Enough”

Ponad 10 lat kazał nam czekać Joshua Eustis na kolejny album Telefon Tel Aviv po śmierci drugiej połówki tego fenomenalnego duetu. Byłem wielce ciekaw jak sobie poradzi w tej niełatwej sytuacji, a poradził sobie lepiej niż doskonale. Zachowując ducha klasycznego TTA wprowadził na najnowszym albumie bardziej autorski, melancholijny i spokojny sznyt. Całość jest dziełem kompletnym, świetnym kontinuum, na co wskazuje zresztą sama okładka i nazwy utworów. Nieco częściej niż choćby na „Immolate Yourself” Eustis wykorzystuje swój głos, co pięknie uzupełnia całość. Hołd dla Coopera, krok do przodu, poszukiwanie własnego stylu, ale przede wszystkim – album doskonały. I doskonale sprawdzający się w intymnej atmosferze Narodowego Forum Muzyki we Wrocławiu.

Słuchaj na Spotify

Thom Yorke „ANIMA”

Byłem bardzo ciekaw jak lider mojego ukochanego zespołu poradzi sobie w trakcie kolejnych solowych przygód. W ostatnim czasie dość mocno rozwija kierunek muzyki filmowej, więc spodziewałem się mocnego kroku w kierunku instrumentalnego, spokojnego grania, ale nie. Yorke wraca do klimatu znanego z poprzednich solowych dzieł, ale jednocześnie rozwija i wzbogaca je w sposób odważny i piękny. „Dawn Chorus” to prawdopodobnie najlepsza rzecz jaką stworzył solowo i jestem niesamowicie ciekaw jak to się sprawdzi na scenie Open’era.

Słuchaj na Spotify

Nick Cave & The Bad Seeds „Ghosteen”

Nick Cave to współczesne oblicze jakiegoś bóstwa. Nie wyobrażam sobie jak można być artystą tak doskonałym, by co kilka lat wypluwać z siebie wraz ze Złymi Nasionami albumy tak perfekcyjne i przepełnione smutkiem, żalem i pięknem. Normalny człowiek już dawno zrobiłby sobie krzywdę, a Cave trwa w swojej demonicznie pięknej twórczości dając nam najlepsze swoje dzieło od „Push the Sky Away”. Fenomenalnie zagrane, zaśpiewane, zanucone, wypłakane i cudnie brzmiące kompozycje nie dają duszy spokoju, niczym spowiedź u boga muzyki. I ten majestatyczny finał w postaci trwającego niemal kwadrans „Hollywood”.

Słuchaj na Spotify

Sharon Van Etten „Remind Me Tomorrow”

Nie znając wcześniej tej artystki po usłyszeniu pierwszych utworów z tego albumu przepadłem w objęcia jej głosu. Absolutnie zachwyca zresztą nie tylko nim, ale i sprawnymi, głębokimi kompozycjami, ciekawą konstrukcją kolejnych numerów i sprawnym poruszaniem się po kilku tonacjach. Kilka dni po premierze wiedziałem, że ten album będzie w moim zestawieniu wysoko.

Słuchaj na Spotify

Apparat „LP5”

Podobnie jak chłopcy z Modeselektor, Sascha Ring potrzebował solowego odskoku po intensywnych przygodach z Moderat. Piąty album w fenomenalnym stylu rozwija kierunek obrany już w 2011 roku na „The Devil’s Walk”, a więc mniej samej elektroniki, a więcej akustyki, smyczków, gitar. No i dużo głosu samego Ringa, który jest dla mnie absolutnie jednym z najpiękniejszych głosów w moim życiu. Dwukrotnie sprawdziłem jak ten album sprawdza się na żywo (Tauron Nowa Muzyka oraz koncert wraz z Telefon Tel Aviv we Wrocławiu) i wciąż mam wielki niedosyt, bo tej muzyki można słuchać bez końca. Ma masę wybitnych momentów, jak choćby „DAWAN” czy smyczkowe „CARONTE”, ale najpełniej potęgę tego albumu słychać w potężnym, monumentalnym wręcz finale „IN GRAVITAS”. Moment i utwór, po który sięgałem w 2019 roku najczęściej, bo aż 144 razy.

Słuchaj na Spotify

The National „I Am Easy to Find”

Drugi najważniejszy zespół mojego życia. Nawet jeśli ich album początkowo mnie rozczaruje, bo pierwszy raz poza uwodzącym głosem Matta Berningera słychać sporo żeńskich wokali, to po kilku przesłuchaniach daję się porwać tym melodiom, tym głosom, tym dźwiękom. Nie jest to najlepszy album w historii ekipy z Nowego Jorku, ale kurde, niech wszystkie albumy będą tak słabe, a i tak będę wielce szczęśliwy. Ma masę naprawdę dobrych momentów, jak „Where is her head”, „Rylan” czy „So Far So Fast”. Całość mocno zyskuje na żywo, o czym przekonałem się w listopadzie na Torwarze. Piękno, dobro i Alicia Vikander na okładce.

Słuchaj na Spotify

Flying Lotus „Flamagra”

Kiedy wydawało mi się, że The National trafi na najwyższe miejsce w moim serduszku w tym roku to niemal równolegle pojawił się album, który był jak śnieżna kula. Najpierw zainteresował, następnie się spodobał, a potem uzależnił od siebie na skalę dotychczas niespotykaną. Bo choć twórczość Stevena Ellisona nie jest mi obca, a jego koncert sprzed paru lat w Barze Studio był nieziemskim przeżyciem, to nigdy bym się nie spodziewał, że jego płyta skradnie mi cały rok. „Flamagra” to dzieło tak doskonałe, że chyba niemal każdej bliższej osobie w moim życiu puszczałem, by doznała majestatu tegoż albumu. Nie każdy podzielił mój zachwyt, ale nie ustawałem. Od samego początku, po sam koniec album jest przemyślany co do sekundy, składa się z dwudziestu siedmiu mniej lub bardziej powiązanych ze sobą motywów, motywików, gdzie rap miesza się z elektroniką, soul z chillwave’m, a wspaniałe głosy gościnne (Anderson .Paak, Little Dragon, Denzel Curry, Shabazz Palaces, Solange, Toro y Moi) wspaniale dopisują kolejne rozdziały tej nieziemskiej przygody. „Black Balloons Reprise” to chyba najlepszy kawałek rapu jaki w życiu słyszałem, a następujący na nim, mrożący krew w uszach (DOSŁOWNIE NIEMAL) „Fire is Coming” to najbardziej niesamowity dowód na to, że można tworzyć pejzaże emocji dźwiękami gdzieś na granicy wyobraźni, jawy, przeszłości i przyszłości. To dzięki tej płycie FlyLo jest drugim najczęściej słuchanym przeze mnie w 2019 roku artystą – 1921 odtworzeń.

Absolutny geniusz. Każdy powinien dać szansę tej wirtuozerii.

„Life is the ugliest bitch I ever messed with.”

Słuchaj na Spotify

Podsumowanie

ALEŻ TO BYŁ ROK. Ileż w tym zestawieniu kobiet i kobiecych głosów! W sumie to 26, z czego większość w czołówce. Wciąż niewielka dominacja mężczyzn (bo wiele z tych albumów jest instrumentalnych), lecz niesamowite jak często w tym roku odkrywałem nowe głosy żeńskie, które mnie mocno uwodziły. Kobiety są super.

Ciekawie można podsumować także okładki, które zdobiły powyższe płyty. Widać na nich kilka ciekawych trendów. Przede wszystkim, coraz rzadziej na grafikach czy zdjęciach pojawiają się podpisy artystów oraz tytuły albumów. Bardzo często są to zwyczajne, bardzo naturalne zdjęcia. A jeszcze częściej mocno abstrakcyjne grafiki. Generalnie, bardzo ładne są te wszystkie okładki.

Ależ to było podsumowanie. Pracowałem nad nim ponad 10 godzin, samego tworzenia i układania tego tekstu. I setki godzin w ciągu minionego roku, szukając, odkrywając, katalogując, no i oczywiście słuchając muzyki. Jestem z siebie dumny. Jeśli też ze mnie jesteście to będę wdzięczny jak mi dacie chociaż lajka na Facebooku. Albo napiszecie w komentarzu jaki album zakręcił waszą duszą w 2019 roku.

I niech takich albumów będzie wam jak najwięcej w 2020. :)

Kilka liczb z mojego profilu na Last.fm na koniec:

Partnerzy Troyanna