Odkąd tylko pamiętam czytałem dużo prasy. Gdy byłą głównie drukowana, to zajmowała mi sporo czasu. Gdy coraz więcej dobrych treści zaczęło się ukazywać w Internecie, zaczęła mi zajmować coraz więcej czasu. Niecały rok temu pojawiła się potrzeba usystematyzowania wszystkich treści jakie czytam. I wtedy odkryłem Read It Later – wiosną dokonano jego mocnej ewolucji i przemianowano na Pocket. Nie wiedziałem wtedy, że stanie się on moim przekleństwem.
Pocket pełnił swoją rolę doskonale. Mając rozwinięte aplikacje oraz wtyczki do przeglądarek mogłem znalezione przypadkiem lub celowo ciekawe teksty zapisać do przeczytania na później. Czy to przy komputerze, czy na telefonie, czy na tablecie (ta opcja zresztą była najwygodniejsza). I nie było to problemem, kiedy liczba czytanych dziennie artykułów wynosiła około 30 z różnych źródeł.
Ale głodny wiedzy, informacji i nowości zacząłem tych tekstów dodawać coraz więcej. Kiedyś normą była łączna liczba 50 zaległych artykułów. Teraz powoli zbliżam się do 500… I staram się czytać jak najwięcej w każdej wolnej chwili, ale coraz bardziej jestem przekonany, że już nigdy nie uda mi się zejść poniżej setki. I w tym momencie gaśnie motywacja. Skoro i tak nie przeczytam to po cóż miałbym to robić?
Selekcjonuję treści coraz dokładniej, staram się nie czytać byle czego. Ale źródeł wciąż jest wiele, a mnie ciężko zrezygnować z czegokolwiek. Wieści ze świata technologii, social media, nowości z obozu FC Barcelony, informacje lokalne, blogosfera… Jest tego multum. Doszło do sytuacji, w której natłok informacji, oraz chęć pozyskiwania kolejnych jej połaci nie daje mi komfortu psychicznego. Stałem się niewolnikiem Pocketa, zaś liczba wyświetlana na ikonce aplikacji mnie dobija. Kiedyś potrafiłem nadrobić około 150 tekstów w podróży, ostatnio nawet nie miałem ochoty. Wolałem spać.
By wyjść z tej sytuacji musiałbym spędzić chyba tydzień offline, na końcu świata, bez dostępu do Internetu. Not gonna happen. Poza tym w ciągu tygodnia doszłoby kolejne kilkaset tekstów. Posiadanie tak dużej liczby pasji oraz chęć pozyskiwania wszelkich interesujących informacji to świetna sprawa, przecież czyta się o tym co się uwielbia. Jednak musi być jakaś granica. Ja ją przekroczyłem już dawno temu. Nie rozpisuję się dalej, czas wrócić do lektury. Choć artykuły sprzed dwóch tygodni nie wydają się już tak ciekawe…