Wielki ukłon dla tej pani. I dla blogosfery

Wczoraj Monika Kamińska, autorka bloga Black Dresses, pokazała światu, coś nad czym mocno pracowała przez ostatnich kilka miesięcy. Tak mocno, że nawet na pizzę nie miała za wiele czasu. W jej przypadku to tak, jakbym ja nie miał czasu na burgery.

Ten rok można nazwać rokiem mobile. Tfu! Wróć, blogosfery! A nie, walić ramy czasowe. Jednak w ostatnich miesiącach, a nawet tygodniach zaobserwowałem jeden, widoczny już dawniej, trend wśród twórców treści. Od ponad dwóch lat coraz więcej autorów pragnie tworzyć coś więcej niż wirtualne dobra, widoczne po wklepaniu w pasek adresu przeglądarki jakieś strony internetowej. Coś więcej niż wartość wirtualną (co nie umniejsza faktu, że prawdziwą wartość). Coś, czego można dotknąć, posmakować, doświadczyć.

A słowo ciałem się stało

Zaczęło się od książek. Te były już od kilku lat, jednak w ostatnim czasie mocno się to nasiliło. W samym listopadzie wydali około tuzina książek! Jestem pełen podziwu dla każdego z tych twórców. Jednak… Książki się przeczyta i odkłada na półkę. A ja zauważam coraz większą liczbę blogerów chcącą tworzyć produkty z innych kategorii.

I tutaj wkracza ona, cała na czarno, w swojej sukni. Swojej nie oznacza tutaj, że sobie kupiła (zresztą to blogerka, więc pewnie i tak by dostała od jakiejś marki), że zamówiła. Monika zaprojektowała suknię, sklep internetowy, znalazła zakład produkcyjny, nadzorowała sesję zdjęciową (kilkukrotnie) i w ogóle odpowiedzialna jest za produkt od A (jak autentycznie) do Z (jak zajebiście).

„Blogowanie kosztuje”

Mam to szczęście, że o całym planie świata wiedziałem już od jakiegoś czasu, byłem pełen podziwu i ściskałem za Monikę kciuki. Obiecałem też jej nieco pomóc przy premierze, stąd łatwa droga do tego tekstu. Postanowiłem również (jak niemal dwa lata temu <3 ), zadać jej kilka pytań odnośnie całego przedsięwzięcia.

Troyann: Ile zajęło Ci przygotowanie całości? Od pomysłu, aż do dziś.

Monika: Trudno policzyć, ponieważ to nie była jedyna rzecz, którą się zajmowałam. Cały czas chodzę do pracy i regularnie piszę bloga. Praca zawsze była i będzie na pierwszym miejscu, dopiero po godzinach mogłam się zająć sukienkami. Pomysł powstał kilka lat temu podczas wymyślania nazwy bloga. Decyzję podjęłam na przełomie czerwca i lipca, a intensywne prace ruszyły w sierpniu. W zasadzie od tamtego momentu nic innego w wolnym czasie nie robiłam (okay, trochę jadłam pizzę i biegałam). Nie chce brać kalkulatora i tego wyliczać. W skrócie można powiedzieć, że to było bardzo czasochłonne hobby.

 Co było Twoim największym wyzwaniem w całym projekcie?

Zapanowanie nad rzeczami, nad którymi niemal nie potrafiłam zapanować. Wyprodukowanie sukienek brzmi super, ale gdybym wiedziała, co się pod tym kryje, to pewnie odkładałabym tę decyzję w nieskończoność. A ponieważ nie wiedziałam, to dopiero w trakcie pracy okazywało się, jak trudno jest zapanować nad niektórymi podwykonawcami (a są ich dziesiątki – od kogoś, u kogo zamawiasz suwaki, przez kogoś, kto robi metki, aż do kogoś, u kogo kupujesz wieszaki, które potem trzeba przesłać do szwalni). Niektóre rzeczy musiałam robić po dwa razy (akurat ich nie wymieniam w poprzednim zdaniu, bo wolałabym o nich zapomnieć). I te dwa razy dotyczyły nie tylko mojej zwiększonej cierpliwości, ale również wkładu finansowego. A to bolało bardzo.

Dla Twojego bloga to najważniejszy krok w rozwoju. Mimo tego, nadal pracujesz zawodowo. Własny produkt ma być dla Ciebie drogą do postawienia na własną działalność?

Nie wiem.

I to jest jedyna szczera odpowiedź, jakiej mogę Ci udzielić.

Zawsze byłam osobą, która robiła wiele rzeczy jednocześnie, więc kiedy nagle ogłosiłam, że zamierzam produkować sukienki, to nawet nikogo to nie zdziwiło. Warto wiedzieć, że poza logopedią ukończyłam również studia z zakresu public relations, broniąc pracy z PR politycznego w Internecie na ocenę celującą. Gdybyśmy siedzieli właśnie w USA, to zgadnij, czym bym się zajmowała? No ale u nas w kraju nie ma żadnej partii, dla której chciałabym pracować. Kocham być logopedą i w tym momencie w ogóle sobie nie wyobrażam, że miałabym zupełnie przestać to robić, ale zobaczymy, jak długo uda mi się rozciągać dobę w nieskończoność

Jesteś kolejną blogerką, która udowadnia, że jak się chce, to można. Co jeszcze chcesz, co dalej? Kolejne modele sukienek? Butik?

Butik połączony z biurem blogera. Czyli kolejne modele wydają są oczywiste.

Pracowanie z mieszkania to jakaś masakra. Łóżko zawsze woła – przyjdź do mnie, przyjdź do mnie, przyjdź do mnie…

A poważnie to zobaczymy co przyniesie los. Na razie obserwuję rozwój sytuacji i staram się dostrzegać możliwości rozwoju.

Blogerzy coraz częściej tworzą produkty fizyczne: książki, tkaniny, sukienki. Jak sądzisz, z czego to wynika?

Z tego że blogowanie kosztuje. Policzyłam kiedyś, ile wydałam w ciągu roku, żeby mój blog wyglądał tak, bym była z niego dumna. Grafik, hosting, nowy komputer, aparat, obiektywy, kurs fotografii… O ile ktoś się nie chce zatrzymać na etapie pamiętniczka ze zdjęciami zrobionymi tosterem, to musi inwestować. Oczywiście można czekać na ofertę współpracy z agencji, ale w trakcie tego czekania warto zrobić też coś swojego. Wiele osób mówiło mi, że praca dla siebie to zupełnie nowa jakość, ale zanim tak naprawdę nie zaczęłam tego robić, to nie rozumiałam, o co im chodzi. Teraz wiem i podziwiam każdego, kto ma odwagę zabrać się za coś od zera.

 

Ok, teraz poczytajcie nieco o samej sukience. Ja się na takowych nie znam, więc liczę na waszą opinię, drogie czytelniczki. Fajna? http://blackdresses.pl/2014/12/15/idealna-czarna-sukienka/

Jak tak, to zapraszam na zakupy. Jeśli nie, to dodam tylko, że modelką w sesji zdjęciowej dla sklepu była inna blogerka, jedna z piękniejszych w Polsce: http://sklep.blackdresses.pl/

Na sam koniec dodam tylko, że pracując i rozmawiając każdego dnia z blogerami wydaje mi się, że to właśnie kolejny krok w rozwoju blogosfery. Było zarabianie na blogach, na książkach, teraz czas na namacalne produkty. Wiem, że kilka osób planuje podobny rozwój swojej twórczości. Za każdego trzymam mocno kciuki. I zastanawiam się cóż takiego ja mógłbym produkować. Prezerwatywy Trojan? Już są… Może macie jakieś lepsze pomysły?

fot. Maciej Cioch

Partnerzy Troyanna