Dziś zaczął się Open’er Festival w Gdyni, impreza, która przez całe moje życie pochłonęła wiele megabajtów mojej pamięci w głowie i jeszcze więcej pieniędzy. Oznacza ona zawsze start sezonu festiwalowego, czyli wakacji. W tym roku beze mnie. Ale zapewne z Tobą, podam Ci więc kilka rad, dzięki którym nie spotka się gorzki zawód.
Znajdź idealny nocleg na ulubiony festiwal i odbierz 100 złotych ode mnie w prezencie
(I zrób to już dziś, bo promocja może ulec zmianie.)
Jestem człowiekiem festiwali, zaliczyłem ich w życiu całe mnóstwo (na oko jakieś 40). Pierwszy pamiętam jak dziś – tuż po maturze nawet robotę rzuciłem by wybrać się na Open’era w 2007 roku i zobaczyć na żywo Muse, Bloc Party czy Sonic Youth. Potem dochodziły kolejne, aż do szczytowego momentu w 2011 roku, kiedy to łącznie zaliczyłem 8 festiwali w ciągu jednego roku. Piękne czasy. Ostatnio trochę tego mniej, ale jak już to najlepiej, czego dowodem był wyjazd na Primavera Sound do Barcelony miesiąc temu.
Festiwale są bardzo specyficzne, dużo atrakcji i, wbrew pozorom, nie za wiele czasu sprawiają, że nie udaje nam się wcielić w życie wszystkich planów. Sam dobrze o tym wiem, dlatego byś nie wracał do domu z jękiem zawodu mam dla Ciebie kilka rad. Oto lista pięciu rzeczy, których nigdy nie zrobisz na festiwalu.
1. Nigdy nie zaliczysz wszystkich koncertów
Taka prawda, każdy dobry festyn jest naładowany mnóstwem gwiazd i mniejszych, choć równie dobrych zespołów. Nagle okazuje się, ze wszystkie się na siebie nakładają, więc zobaczysz zaledwie co trzeci z wymarzonych i zaplanowanych koncertów. Taka prawda. No chyba, że jedziesz na słaby festiwal, gdzie jest tylko jeden dobry zespół. Albo jedziesz na Open’era dla The Black Keys i nie znasz nic więcej. Wtedy Ci współczuję. No ale zobaczysz wszystko.
2. Nigdy nie spotkasz wszystkich znajomych
No chyba, że ich nie masz, wtedy nie spotkasz nikogo. Z festiwalami jest tak, że zawsze jest za dużo do zrobienia i zbyt wielu znajomych do ustawienia. Chciałbyś spotkać wszystkich na raz? Zapomnij! Przecież tamci mają swoich znajomych i idą na inny koncert, a ci z kolei mają całą ekipę znajomych z zagranicy, których muszą oprowadzić po okolicy. Ustawka wszystkich znajomków na raz? Niewykonalne. Ja miałem na to rozwiązanie: chodziłem zawsze własnymi ścieżkami, będąc niezależnym od kaprysów innych. Jeśli kogoś spotkałem – fajnie. Jeśli nie – trudno. Najczęściej spotykałem.
3. Nigdy nie starczy Ci pieniędzy
Jesteś skrupulatny i dobrze planujesz budżet? To naprawdę rozsądnie, ale magia festiwalu zniweczy Ci wszystkie plany, ponieważ znajomi osępią Cię z całej paczki szlugów, która miała starczyć przecież na całe dwa dni, piwo znowu podrożało, rozpadał się deszcz i kupiłeś dodatkowy parasol lub przypadkiem odwiedziłeś sklep festiwalowy i kupiłeś kilka płyt. Zapomnij, pieniędzy na festynach zawsze jest za mało.
4. Nigdy nie będziesz wyspany
Chciałeś wrócić do namiotu / noclegowni stosunkowo wcześnie by następnego dnia mieć więcej sił na koncerty? Haha, dobre! Zapomniałeś jednak o tym, że czeka Cię długa i wyczerpująca droga powrotna, słońce na polu namiotowym o 7 rano staje się nieznośne, a kolega w namiocie obok chrapie głośniej niż Rihanna śpiewa swoje refreny. Na festiwalu się nie wyśpisz. Tym bardziej zabawne, że od czterech lat większość moich urlopów to wyjazdy na festiwale. Niby urlop, powinno się odpocząć, odespać… Tja, powodzenia.
5. Nigdy nie starczy Ci baterii w telefonie
Na pierwszym festiwalu w życiu nie było jeszcze smartfonów w Polsce. Fajne to było – telefon wystarczał na co najmniej dwa dni, sieć nie była zapchana od Twoich niewyraźnych samojebek na tle sceny, bo Instagrama nawet nie było. Potem wszystko się zmieniło, a na polu namiotowym miejsca do ładowania telefonów były popularniejsze niż prysznice. To se ne vrati. Można być brudnym, ale Instagram ważniejszy. Choć w Barcelonie moja Lumia 1020 mnie nie zawodziła. :)
Mam nadzieję, że powyższe porady ułatwią Ci pogodzenie rzeczywistości z wygórowanymi oczekiwaniami względem nadchodzących festiwali. Ja wiem, że i tak będzie fajnie, ale nie zapominaj, że to tylko kilka dni. Dobrze zaplanuj wszystkie koncerty, od razu olej część z nich, tak samo poczyń ze znajomymi, bo zamiast pod sceną czas spędzisz z nimi w kolejkach po piwo o do toi toi („no zaraz pójdziemy na koncert, ale weź na mnie poczekaj!”), weź więcej pieniędzy niż masz (nie wiem… Ale nie kradnij!), pij dużo kawy i rozplanuj odpowiednie ładowanie telefonu. Ale i tak tego nie zrobisz.
Znajdź idealny nocleg na najbliższą edycję swojego ulubionego festiwalu