Nie tak dawno pisałem o tym, że rok 2020 dał mi wiele dobrych, nowych nawyków, jak choćby słuchanie podcastów czy czytanie książek. I o jednej z nich mam ochotę napisać, bo to jedna z lepszych rzeczy, jakie przeczytałem w życiu.
Fakt, nie przeczytałem ich zbyt wielu, ale powoli to się zmienia. Jednak cieszę się, że trafiłem właśnie na „Mindf*ck. Cambridge Analityca, czyli jak popsuć demokrację.” Chrisa Wylie. I choć pozornie ta książka może wiele osób odrzucać, bo opisuje historię Cambridge Analytica, mediów społecznościowych i technologii, tak dotyczy właściwie nas wszystkich i zdaje się, że każdy powinien się z nią zapoznać. Poza tym, to nie jest klasyczny reportaż o sprawie, a historia opowiedziana z samego centrum akcji, z perspektywy pierwszej osoby.
Christoher Wylie to gość młodszy ode mnie, sygnalista, dzięki któremu mieliśmy okazję dowiedzieć się o całej aferze związanej z Cambridge Analityca. I choć nawet z zawodowego punktu widzenia mniej więcej wiedziałem o co w całej, głośnej przecież sprawie chodziło, tak czułem potrzebę mocniejszego wniknięcia w temat. I spodziewałem się w zasadzie opisania całej historii dość bezdusznie, skupiając się na samych faktach, a otrzymałem coś zupełnie innego.
Bo całość czyta się niemal jak dobry thriller szpiegowski czy dzieła Toma Clancy’ego. Cała sprawa, choć skupia się właśnie na mediach społecznościowych, ma ze szpiegostwem wiele wspólnego. Jest wywieranie wpływu na małe kraje, jest przenikanie do struktur partyjnych, są rosyjscy „aktorzy”, a także jedne z najważniejszych wydarzeń współczesnych demokracji zachodnich: Brexit oraz wybór Donalda Trumpa na prezydenta USA. Wylie opisuje wszystko dość dokładnie, nie tylko opowiadając o sednie sprawy i machinacjach firmy Cambridge Analytica, lecz poszerza całość o ciekawe konteksty. Opisuje ludzi, których poznał po drodze, okoliczności tych spotkań, pikantne szczegóły. Niektóre fragmenty pochłania się w towarzystwie mocnego dreszczyku emocji, niczym dzieje filmowych superszpiegów – Jamesa Bonda, Jasona Bourne’a czy Ethana Hunta.
Wylie był architektem całego mechanizmu, opowiada więc także nieco swoją historię, która pozwoliła mu znaleźć się w centrum wydarzeń. Od obserwacji wyborów w USA w 2008 roku, przez studia w Londynie, aż po projekty badawcze z naukowcami z Cambridge. Nie brakuje tu także emocjonalnych spostrzeżeń – autor wprost deklaruje swoją nieheteronormatywność i dość swobodny styl życia, co ma wpływ także na to jak jest odbierany przez późniejszych współpracowników. Opisuje także jak rozwijało się w nim poczucie winy, wyrzuty sumienia i chęć naprawienia wyrządzonych szkód.
Najważniejsze jest jednak, że stosunkowo szczegółowo opisane są mechanizmy, które w Cambridge Analityca stworzył Wylie. Od mikrotargetowania, przez zbieranie danych z Facebooka za pomocą prostych aplikacji, aż po wpływanie na wybory w Nigerii czy Trynidadzie i Tobago. O to były zaledwie beta testy przed większymi projektami zrealizowanymi właśnie przy okazji referendum w sprawie Brexitu oraz prezydenckich wyborów w USA w 2016 roku. Dość dokładnie opisuje jak w tym wszystkim pomocne były badania fokusowe, które pozwalały im obserwować mechanizmy manipulacji, które można było poszerzać za sprawą fake newsów i personalizowanych komunikatów w social media. Dużo jest w tym wszystkim socjologii i psychologii, dzięki czemu cała sprawa jest dość zrozumiała także dla osób z mniejszą świadomością w temacie mediów społecznościowych czy technologii.
Na koniec Wylie formułuje też parę pomysłów na to jak można dalej przeciwdziałać podobnym ryzykom w przyszłości. Są to niestety mocno pobożne życzenia, choć kierunki tych rozwiązań są naprawdę ciekawe (większa kontrola nad platformami społecznościowymi na poziomie krajowym i międzynarodowym chociaż). Widać, że autorowi naprawdę zależy na tym, by nieco naprawić świat, w którym za pomocą fake newsów w mediach społecznościowych można zmienić wynik wyborów w najstarszej demokracji na świecie. I mam świadomość, że prędzej czy później podobne rozwiązania będą nieodzowne. Można w słowach autora wyczuć także lekką gorycz i rozczarowanie działaniami oficjalnych instytucji państwowych. Ciężko się dziwić, bo choć manipulacje na szeroką skalę zostały udowodnione zarówno w przypadku referendum w sprawie Brexitu, jak i wyboru Donalda Trumpa na prezydenta, to odczuwalne konsekwencje ponieśli nie winni, a kozły ofiarne. Facebook zaś działał bardziej wizerunkowo niż chcąc naprawić błędnie działające mechanizmy w swojej platformie.
To wszystko, a więc dość osobista narracja, wyjaśnienie mechanizmów, które wpłynęły na życia milionów osób, socjologiczne i psychologiczne aspekty manipulowania ludźmi we współczesnych mediach cyfrowych, a przede wszystkim to wrażenie obcowania z dobrym thrillerem szpiegowskim sprawiają, że to naprawdę jedna z najlepszych książek jakie przeczytałem. Nie przeładowuje odbiorcy skomplikowanymi pojęciami czy technologicznymi aspektami, nie zanudza, pokazuje ciekawe kulisy, a momentami naprawdę angażuje emocjonalnie. I jeśli nie udaje się systemowo ograniczać wpływu mediów społecznościowych na podejmowane przez nas decyzje, to warto byśmy mieli świadomość tego jak ten wpływ jest na nas wywierany. A ta książka może być idealnym początkiem do zorientowania się jak całość funkcjonuje, wyposażyć nas w swego rodzaju tarczę na fake newsy i inne metody manipulacji.
Świetną rozmowę promującą książkę z jej autorem przeprowadził zresztą także Karol Paciorek.