Wyjazd do Płocka jest chyba silniejszy ode mnie. Cały rok planowałem zrobić sobie przerwę od kolejnej edycji Audioriver, tylko po to, by tydzień przed podjąć decyzję, że jadę na cały festiwal. No bo jest po co, kurde!
I to właśnie nie słaby line-up sprawił, że planowałem sobie odpuścić edycję Audioriver 2019. Miałem ku temu wiele innych przesłanek.
Przede wszystkim, po pięciu edycjach z rzędu miałem głębokie poczucie przesytu. Choć za każdym razem byłem świadkiem wielu znakomitych występów czy setów to bawiłem się z każdym rokiem jakby mniej. Z przyjaciółmi uznaliśmy wspólnie, że jedną edycję warto odpuścić, by w kolejnym roku przyjechać do Płocka na głodzie. Stwierdziliśmy tak właściwie kilka dni po zakończeniu edycji 2018, a więc dość szybko.
Po drugie, mój zapał do imprezowania drastycznie zmalał przez ostatni rok. Do klubów wybrałem się ledwie parę razy, a i tak przeważnie w charakterze DJ’a do sopockiego Sfinksa700. Nie, żeby sama muzyka mi się znudziła, bo tej nadal słucham chętnie, ale cóż, po upadku Nowej Jerozolimy nie ma odpowiedniego miejsca na dobrą zabawę w moim rozumieniu.
Po trzecie, trzy tygodnie temu skręciłem staw skokowy i kolano, a jest to uraz dość bolesny i uniemożliwiający robienie dziesiątków kilometrów każdego dnia, co było raczej normą w trakcie Audioriver. To niemal przekreśliło moje szanse udziału z edycji 2019. Ale…
Już jakoś w czerwcu, po ogłoszeniu podziału artystów na poszczególne dni miałem w głowie pomysł, by wybrać się na ledwie dwa występy: Jon Hopkins, autor jednego z trzech najlepszych albumów 2018 roku i absolutny przekozak występów na żywo (widziałem dwukrotnie w 2013 roku) oraz Modeselektor, absolutne przekozaki swego całokształtu. I pomysł na ten jeden dzień mocno w mojej głowie kiełkował. Kiełkował także w głowach moich znajomych. Ja odpuściłem sobie starania o akredytację nawet. Ale dwie bliskie mi osoby je otrzymały, postarały się o to, by mój uraz nie był uciążliwy logistycznie (nie będę tu wchodzić w szczegóły) i w sumie nawet podjąłem decyzję o tym by jechać na jeden dzień. Sęk w tym, że i tak byłbym w Płocku już w piątek, a skoro mam być to, czemu nie iść na festiwal?
I tak oto, choć nie będzie lekko, większość imprezy zapewne będę sobie odpoczywał na skarpie ze względu na nogę, ale zaliczę swoją szóstą edycję festiwalu. I w sumie fajnie, bo szykuje się chyba więcej zmian niż kiedykolwiek względem poprzedniej edycji pod względem logistyczno-organizacyjnym. A do tego zestaw artystów zapowiada się naprawdę wybornie. Poza wspomnianymi przekozakami będzie do czego potupać nóżką, nawet taką chorą w ortezie. Dlatego przygotowałem tradycyjną playlistę na Spotify z artystami, których występy najmocniej mnie interesują w trakcie najbliższego weekendu. Kolejność alfabetyczna. Playlista jest tutaj:
To co, do zobaczenia?