Całkiem głośno zrobiło się w ostatnim czasie o nowym dokumencie dostępny na platformie Netflix – „Dylemat społeczny”. Postanowiłem sprawdzić o co tyle krzyku, skoro przecież to tematyka, w środku której siedzę codziennie.
Media społecznościowe, a więc biznes, którego jestem częścią. Zmieniło życie każdego z nas. Często także zawodowe. Stworzyło miliony miejsc pracy. Ja nie byłbym dziś tym, kim jestem, gdyby nie wielkie firmy technologiczne. Początkowa fala zachwytów nad tymi narzędziami odchodzi jednak coraz mocniej w niepamięć, bo obecnie są one powodem wielu cywilizacyjnych problemów: zdrowia psychicznego, manipulacji wyborów demokratycznych, samobójstw, polaryzacji społeczeństw. Stworzyliśmy potwory, które przyspieszają zgubę ludzkości. I pewnie sobie z nimi poradzimy koniec końców, ale musimy jak najszybciej się zorientować, że problem istnieje i zacząć rozmawiać nad jego rozwiązaniem.
Dlatego „The Social Dilemma” jest bardzo ważnym projektem. Osobiście, nie widzę w nim niczego odkrywczego. Wynika to jednak z tego, że już od paru lat interesuję się tymi szkodliwymi efektami mediów społecznościowych. Większość ludzi nie ma jednak takiego pojęcia o funkcjonowaniu algorytmów, modeli biznesowych social media, które żerują na psychologii i słabościach ludzi, by zarabiać fortuny. Oczywiście, nie wiem wszystkiego, ale rozumiem ich działanie. A ten film dokumentalny w dość zrozumiały także dla mniej technologicznych czy internetowych osób sposób stara się wyjaśnić meandry swojego funkcjonowania.
Jest to tym bardziej uderzające i godne podziwu, że autorzy filmu potrafili zaprosić do wypowiedzi w dokumencie osoby, które współtworzyły osobiście te mechanizmy, algorytmy i modele biznesowe. Są ludzie, którzy pracowali w Facebooku, Instagramie, Google, Twitterze, Pintereście, tworzyli przycisk „lubię to”. Padają nawet ciekawe wyznania, że przycisk ten miał sprawić, że na świecie będzie więcej dobra i miłości, a doprowadza do tego, że ludzie odbierają sobie życie, kiedy ich zdjęcie otrzyma zbyt mało polubień. Tak, wiele z osób, które w filmie się wypowiadają w pewnym momencie zorientowały się, że robią coś złego. I dokonują przed kamerami swego rodzaju rachunku sumienia. Są świadomi tego, że są współwinni, ale chcą jednocześnie odpokutować – dlatego nie boją się o tym mówić, występować w filmie wbrew woli swoich dawnych pracodawców.
To głównie dzięki temu, tym kilkunastu gościom, ten film jest niesamowicie wiarygodny i może uderzać. To nie są anonimowi użytkownicy z Wykopu czy Reddita. To nie media tradycyjne, blogerzy czy YouTuberzy, którzy biją na alarm od lat. Będąc jednocześnie pewnym elementem problemu. Mówią o tym osoby, które pisały algorytmy. Ludzie, którzy zdecydowali, że najlepszym pomysłem, by Facebook był dochodową firmą jest pójście w biznes reklamowy.
W „Dylemacie społecznym” mamy też równoległą narrację fabularną, która wypada jednak bardzo powierzchownie i jest drętwa, ale… Zdaje się być potrzebna w tego typu produkcji. Bo pozwala pokazać na fikcyjnym przykładzie nastoletniego chłopca jak krótka droga dzieli go od radykalizacji przez algorytmy mediów społecznościowych. Zresztą, by całość była nieco bardziej zrozumiała to sam algorytm został tutaj poddany antropomorfizacji – występuje jako trzy osoby, które śledzą bohatera i decydują o tym jakie treści mu serwować. No mnie ten fabularyzowany motyw zupełnie nie siadł, ale rozumiem potrzebę tego, by mniej zaawansowanym technologicznie osobom przedstawić problem algorytmów w bardziej zrozumiałej formie.
Poza tym jednak mamy całkiem składnie zrealizowany i zmontowany film dokumentalny, który, z racji wagi problemów, które porusza, może nawet powalczy o dokumentalne Oscary przy najbliższej okazji? Ja ze swojej strony chyba będę zadawać jego obejrzenie jako pracę domową swoim studentom, bo wiele z tematów, które pojawiają się w „Dylemacie społecznym” poruszam na swoich zajęciach. Zależy mi bowiem na tym, by chodząc na przedmiot „odpowiedzialne blogowanie” nie tylko uczyli się o odpowiedzialności twórców internetowych czy podstaw influencer marketingu, ale chcę także, by mieli świadomość jak odpowiedzialnie korzystać z internetu i jakie mogą być konsekwencje braku odpowiedzialności w tym medium. Traktuję to trochę jak swego rodzaju misję.
Podsumowując, „Dylemat społeczny” nie jest może najlepszym dokumentem jaki w życiu obejrzałem, jednak uważam, że obejrzeć powinien go niemal każdy. By zrozumieć w jaką pułapkę jako globalna cywilizacja się pakujemy. By nabrać świadomości, zrozumieć model biznesowy mediów społecznościowych. By zrobić coś, do czego nawołuję sam od czterech już lat – wyłączyć powiadomienia w swoim telefonie.