Mój muzyczny Gdańsk

Zawsze gdy ktoś mówi, że jestem z Warszawy rośnie we mnie frustracja. Tak, mieszkam w stolicy, lecz w żyłach mych płynie gdańska krew. Wrzeszczańska wręcz. Wiem, że kiedyś tam powrócę, póki co w Warszawie mi dobrze.

Jednak za każdym razem gdy wracam do Gdańska robi mi się potwornie sentymentalnie. Tak sentymentalnie, że mam ochotę zadzwonić do szefa w Warszawie i powiedzieć, że wszystko rzucam, wracam do Gdańska, mojego miasta. Za parę lat tak się stanie. Ale najpierw pomieszkam w Barcelonie.

W Gdańsku w niemal każdym zakątku mam masę wspomnień, gdy chadzam po ulicach wspominam dzieciństwo, młodość, czasy studiów, pierwsze, nielegalne piwa w plenerze, pierwsze miłosne uniesienia. Miesiąc temu spacerowałem sobie po Wrzeszczu z Edwinem i Pauliną, na niecałym kilometrze opowiedziałem im niemal całe swoje życie. Dziś na podobny spacer chcę zaprosić was. Samo miasto mi to zaproponowało. :)

Zaczynamy od Radiohead i nieśmiertelnego „Creep”, którym od kołyski (ok, miałem już 5 lat) katowała mnie mama. Nie mogło zabraknąć tego w zestawieniu. Wrzuciłbym jeszcze utwór „Videotape”, czyli soundtrack do mojego przyszłego pogrzebu, lecz Thom Yorke jest głupi.

Kolejny jest jeden z niewielu utworów związanych bezpośrednio z Gdańskiem, a właściwie z tragedią. W 1994 roku na koncercie zespołu Golden Life w Stoczni Gdańskiej wybuchł pożar, w którym życie straciło aż 7 osób, a 300 miało poparzenia. Pamiętam wiadomości w telewizji dzień po wydarzeniu. Jeszcze nie rozumiałem świata, ale wiedziałem, że stało się coś złego. A że muzycy zespołu byli znajomymi rodziców to dotknęło mnie to jakoś mocniej. Stąd obecność na liście utworu na cześć ofiar.

Dalej Unfinished Sympathy od Massive Attack. W dzieciństwie nie było Internetu, kablówki, ale było wideo VHS i kasety z muzyką od znajomych rodziców. Między innymi z tym utworem, oraz kolejnym Neneh Cherry. Dźwięki dzieciństwa. Jak fajnie, że rodzice mnie wychowali na tak fajnej muzie. Głównie mama, ale i tata miał swój wkład – The Smashing Pumpkins choćby. I U2.

Oasis jakoś sam sobie ogarnąłem, kiedy w domu pojawiła się kablówka z anglojęzycznym MTV. W podstawówce jaranko muzyką uzupełniałem występowaniem w konkursach pod nazwą Mini Playback Show. Kojarzycie jeszcze tę żenadę? :D No więc pewnego razu był taki konkurs pod ETC na Zaspie (jedno z pierwszych centrów handlowych), i tam występowałem z utworem Rammstein. Miałem prawdziwą elektryczną gitarę i irokeza (lol). Nie wygrałem. A co gorsza, mojego małego braciszka potrącił samochód. ;/

Lepiej poszło mi w szkole podstawowej nr 45 we Wrzeszczu przy Matki Polki. Tam wystąpiłem z piosenką Jamiroquai ze ścieżki dźwiękowej Godzilli. Nie tej nowej, tego starego filmu. Zająłem drugie miejsce. Wygrały dziewczyny ze Spice Girls. ;/ Na boisku piłkarskim tej szkoły dwukrotnie się łamałem: raz obojczyk, drugi raz kość śródstopia. Cóż, przez kilka lat miałem serię złamań co dwa lata…

We Wrzeszczu przy ulicy Jaśkowa Dolina (moja ukochana, tam się zbierało kasztany) było sobie kino Bajka. I tam mnie zabrała kiedyś mama na seans Matrixa. Miałem 10 lat, więc filmu do końca nie zrozumiałem, ale podobał mi się totalnie, wraz z muzyką. Stąd obecność tutaj utworu Roba Dougana.

Ok, przejdźmy do gimnazjum. Na Morenie, ciężkie czasy. Każdy gimbus wie, że to szkoła życia. Ja sobie radziłem słuchając Linkin Park. :D O ile miałem z czego. Bo telefony kradli mi dość często. Pamiętam jeden taki dzień, którego chcieli mnie „skroić” dwukrotnie. Najpierw, skutecznie, zrobili to pod szkołą, potem zjechałem autobusem do Wrzeszcza, cały smutny, a idąc w stronę domu… „Wyskakuj z telefonu!” Powiedziałem, że dopiero co mnie okradli. Dwaj panowie nie wiedzieli co uczynić, więc uciekli. Heh…

Po gimnazjum poznałem najlepszych ludzi życia, a oni słuchali The Strokes, więc i ich obecność tutaj jest nieprzypadkowa. Długo opierałem się indie rockowi, idąc we własnym kierunku, tak też pokochałem (i kocham do dziś) Deftones. „Digital Bath” to jeden z utworów życia. I słuchałem mocno w drodze na treningi. Bowiem trenowałem piłkę nożną w zacnym klubie Gedania Gdańsk. Piękne wspomnienia. :D

Z czasem jednak uległem lżejszym, gitarowym brzmieniom, zwłaszcza Interpolowi. Nawet próbowałem nauczyć się gry na perkusji, zaś „Pioneer to the Falls”, z racji swej prostoty był pierwszym utworem, który nauczyłem się grać. Za Interpolem łatwo trafić na Editors, których to utwór słuchałem spacerując po Kościuszki na uczelnię – Wydział Politologii przy ulicy Hallera.

Ano właśnie, tuż po maturze wyprowadziłem się z ukochanego centrum Wrzeszcza do Matemblewa, a swoją depresję przeżywałem słuchając utworu „Where is Home” Bloc Party. Ależ to było katowane! Wtedy wydawało mi się, że Matemblewo jest zadupiem, lecz po trzech latach kolejna przeprowadzka i… Osowa. Dla ludzi spoza Gdańska: to miejsce za obwodnicą, za lotniskiem i daleko wszędzie. Ale całkiem przyjemne, mimo wszystko.

Studia to czas intensywnego imprezowania, co ja będę was oszukiwać. Pamiętam pierwsze imprezy z cyklu CUcumber w stoczniowej Modelarnii (tam się skakało do Bonkersa). Pamiętam te letnie wyjścia z terenu stoczni o 6 rano. My z piwami w ręku opuszczamy teren, stoczniowcy z piwami ręku idą zacząć pierwszą zmianę. Cóż… Bonkers był też jednym z impulsów do założenia z Patrykiem kolektywu DJ’skiego Shadowplay!

Z Dick4Dick też mam podobne wspomnienia, melanżowe tematy, ale nie tylko. Dość mocno i dobrze wspominam pewien koncert tego zespołu w nieistniejącym już klubie (chlip) La Dolce Vita. Ale tego wam nie opowiem, zbyt osobiste. Asia i Koty to wspaniały, trójmiejski talent, który mocno starałem się promować w mojej pierwszej poważnej pracy – jako dziennikarza w portalu Moje Miasto Trójmiasto. I gdzieś w tym wszystkim cudowny, piękny, wzruszający utwór Moby’ego.

Wow, ile wspomnień, ile myśli kłębi mi się w głowie po napisaniu powyższych akapitów… Aż chciałbym się cofnąć w czasie i każdy z tych momentów przeżyć raz jeszcze. Nawet te smutniejsze, bo były jednak… Moje. Kończę już tę historię, bo się rozkleję, a muszę przecież kreować swój wizerunek. ;)

Dziękuję miastu Gdańsk za zaproszenie mnie do tego projektu. Fajnie było sobie zrobić spokojniejszy wieczór, powspominać, poukładać playlistę i opisać wam te ciekawostki z mojej przeszłości. Mam nadzieję, że i wam się spodobało. #ilovegdn

 

Zdjęcie na górze jest autorstwa Weroniki Szadowiak. Co więcej, zostało zrobione pod oknami mojego mieszkania we Wrzeszczu, gdzie spędziłem niemal 18 lat życia…

Partnerzy Troyanna