Nie wszystko złoto, co ma znaczek Apple

Dzisiejsza konferencja Apple przyniosła kilka ciekawych nowości i tak naprawdę jeden całkowicie nowy produkt. Część zawodzi, inne mnie informacje mocno mnie przekonują. Będzie trzeba sprzedać kolejną nerkę.

Impeza Spring Forward miała się koncentrować wokół zegarka Apple Watch, do którego od pierwszej publicznej prezentacji we wrześniu nie byłem zupełnie przekonany. Nie noszę na co dzień żadnego zegarka, więc czemu miałbym nosić jakikolwiek inny? Wszak godzinę sprawdzam na ekranie telefonu. Oprócz zegarka główną atrakcją był dziś także nowy MacBook (nie Pro, nie Air, po prostu MacBook). Przejdźmy po kolei przez wszystkie pokazane dziś produkty i usługi, a powiem co o nich sądzę.

Apple TV

step1-appletv-hero

Obniżenie ceny (z 99 do 69 dolarów) z pewnością zachęci kolejne osoby do zakupu tego urządzenia podłączanego to telewizji. Szkoda tylko, że… Niewiele pokazano nowych funkcji. Ok, aplikacja HBO Now, dostępna jedynie na urządzeniach Apple zapowiada się znakomicie, ale to nadal za mało.

Czy kupię: hola, hola, najpierw telewizor muszę mieć.

iPhone Research Kit

Apple_-_ResearchKit

Czyli aplikacja, która będzie zbierać informacje na temat naszego organizmu i na podstawie ich podsuwać nam przydatne informacje. A do tego będą z nich korzystać centra medyczne, by leczyć choroby etc. Niby fajnie, ale znając życie w Polsce to będzie przydatne po takim czasie jak Siri czy Apple Pay, czyli za dziesięć lat? A tak całkiem serio, to naprawdę fajny projekt i cieszę się, że Apple poświęciło mu kilka minut na swojej konferencji. Skoro kilkaset milionów osób korzysta z urządzeń, to dane dotyczące ich zdrowia mogą być bardzo przydatne do zwalczania chorób. Czy to się nam podoba czy nie – informacje o nas są bardzo cenne, a nasz (a mój zwłaszcza) strach przed chodzeniem do lekarzy na pewno nie pomaga współczesnej medycynie.

Czy będę używać: tak, niech ubezpieczyciele wiedzą, że muszę płacić większe składki ze względu na moje umiłowanie do burgerów. Niech moje dane przyczynią się do zwalczania chorób psychicznych i pracoholizmu.

MacBook

hero_static_large

Czyli godny (czyżby?) następca MacBooka Air. Żeby nie było – jestem pod ogromnym wrażeniem projektantów i inżynierów z Cupertino. Dokonali wspaniałych rzeczy projektując tak małe i tak zaawansowane technologicznie urządzenie. Doskonały ekran Retina, nowa klawiatura, wyjątkowa konstrukcja – to naprawdę aspekty godne podziwu. Również Force Touch trackpad wydaje się świetnym rozwiązaniem. Mam jednak sporo zastrzeżeń.

Przede wszystkim, nowa klawiatura niekoniecznie musi być wygodniejsza. Ja kocham idealnie skrojony skok klawiszy w obecnym MacBooku Air. Mniejszy skok jest dla mnie (na innych urządzeniach) niezbyt wygodny. Ale jak jest naprawdę, przekonam się za jakiś czas. Po drugie, dwunastocalowy ekran. Nie wyobrażam sobie mieć mniejszego niż obecne 13″. Choć prawdę powiedziawszy, po miesiącu pewnie bym nie widział różnicy. Kolejna kwestia to złoty kolor. Serio? O ile Space Grey jest śliczny, o tyle złoty nadal jest dla mnie po prostu słaby. Napisałbym dosadniej, lecz nie chcę obrażać znajomych mających złote iPhone’y. Aha, i jabłko się nie świeci. :(

I kwestia najważniejsza – porty. Doskonale rozumiem, że Apple chce się kompletnie pozbyć kabli. Nikt ich nie lubi. Jednak realia są takie, że bez nich nadal ani rusz. Przez kilka pierwszych minut prezentacji byłem w szoku, gdyż nie było mowy nawet o porcie mini-jack, co w moich oczach kompletnie pozbawia komputer sensu. Na szczęście, moje wątpliwości szybko rozwiane. Mamy dwa porty: USB-c do wszystkiego (ładowanie, USB, zewnętrzne monitory etc) oraz minijack do słuchawek. I to nadal dyskwalifikuje komputer w moich oczach.

Bardzo często pracuję na MacBooku z podłączonym zewnętrznym monitorem, na dwa ekrany. To po prostu bardzo wygodne. Niestety, taki system pracy równie mocno obciąża baterię komputera. Mając nowego MacBooka musiałbym z tego zrezygnować, bo nie mógłbym jednocześnie komputera ładować i podłączyć monitora. Sorry, nie wszystko jest jeszcze bezprzewodowe. Wasza wizja przyszłości jest piękna i szczerze jej kibicuję, jednak nieco oderwana od (mojej) rzeczywistości.

Czy kupię: nie. Jak będzie możliwość to swojego Aira zamienię na MacBooka Pro Retinę.

Apple Watch

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Najgoręcej komentowany produkt ostatnich dni. Do tej pory wiedzieliśmy o nim wiele, ale wciąż za mało, bym był zdecydowany na jego zakup. Dzisiejsza prezentacja mocno rozwiała moje wątpliwości i rozgrzała zainteresowanie tym smartwatchem. Przede wszystkim, przyznajmy to szczerze: jest przepiękny. Dziś pokazano także znacznie więcej możliwości jego zastosowania w życiu codziennym. No i umówmy się, nie potrafi on nadzwyczajnie więcej niż inne smart zegarki.

Jednak to produkt Apple, a znając ekosystem tej marki oraz prostotę współżycia jej produktów jestem przekonany, że będzie to najlepszy produkt w swojej kategorii. Nie będzie trzeba się martwić o synchronizację czy połączenie z telefonem. Jak to w Apple, po prostu będzie działać. Bardzo dużo zależy też od producentów aplikacji, którzy od listopada budują zaplecze programów na to urządzenie. Wierzę, że będzie to bogaty i spójny ekosystem.

Oczywiście, Apple Watch nie jest urządzeniem bez wad. Konieczność codziennego ładowania to nadal bolesna sprawa. Kolejna ładowarka do pakowania w podróż. Kolejne urządzenie, o którego stan baterii będziemy drżeć (lub nie). Tak, to jest niewiele. Ale czy konkurencyjne urządzenia są pod tym względem lepsze? No właśnie. Przynajmniej będzie do czego używać powerbanka, który po zakupie iPhone’a 6 plus jest przeze mnie używany znacznie rzadziej.

Czy kupię: prawdopodobnie tak. Wersja sport ma kosztować 350 dolarów, czyli na polskie (z podatkami etc.) w ostateczności będzie to koszt około 1500 zł. Za urządzenie, które może mi nieco uprościć życie i nieźle działać to może i dużo, ale nieprzesadnie.

Podsumowanie

Wszystko ma swoje plusy i minusy, tak samo każdy produkt Apple. Jednak spójność tego ekosystemu, prostota jego funkcjonowania oraz przyjemność z korzystania sprawia, że chcę więcej. Na przykład zegarek. Całe szczęście, są jeszcze we mnie pokłady rozsądku, które sprawiają, że zaprezentowany dziś MacBook po prostu jest mi niepotrzebny. Apple jednak dobrze wie co robi. Nie wątpię, że ten nowy komputer znajdzie swoich odbiorców – mniej wymagające osoby, którym zewnętrzny ekran potrzebny nie jest. Zaś Apple Watch – mniemam, że to będzie w perspektywie nadchodzących lat jeden z najważniejszych produktów tej firmy. Naturalne uzupełnienie ekosystemu, do którego firma z Cupertino przyzwyczaiła nas sprzedając już ponad 700 milionów iPhone’ów. Well played, Tim.

Partnerzy Troyanna