Periscope w rękach piłkarzy jest niebezpieczny

Ostatnie tygodnie były w piłkarskim świecie ciekawe nie tylko ze względu na wyniki meczów, ale też za sprawą aplikacji Periscope. Władze ligi hiszpańskiej chcą zakazać piłkarzom z jej korzystania.

Periscope zaczął powstawać już dwa lata temu, lecz dopiero 26 marca 2015 roku, już po zakupie przez Twittera, został oficjalnie wydany na świat. Pozwala na przeprowadzenie transmisji na żywo za pośrednictwem smartfona. W Polsce wielkim popularyzatorem programu jest Jarosław Kuźniar, który każdego dnia przeprowadza krótkie #Jaroscope, które cieszą się dużą popularnością. Powoli korzystają z niej również blogerzy i inni twórcy internetowi.

Głupota Auriera

Periscope nie jest oczywiście innowacyjną i jedyną w swoim rodzaju aplikacją, ale udoskonaliła to, czego innym się nie udało, co jest przyczyną niemałego sukcesu tej aplikacji. Apple uznało ją za aplikację roku 2015. Nie ma aktualnych danych dotyczących liczby użytkowników, lecz już w sierpniu korzystało z niej 10 milionów użytkowników, a dziennie użytkownicy oglądali filmy o łącznej długości 40 lat. Obecnie jest tego zapewne dużo więcej.

Zwłaszcza, że coraz większa liczba znanych osób zaczyna z niej korzystać. Są wśród nich zawodowi piłkarze. Ci jednak przysparzają sobie więcej kłopotów, niż właściwych korzyści. Oczywiście najwięcej stracił jak dotąd obrońca zespołu Paris Saint Germain rodem z Wybrzeża Kości Słoniowej – Serge Aurier. W jednej z transmisji zaczął obrażać swojego trenera Laurenta Blanca oraz kolegów, w tym Zlatana Ibrahimovicia. (obrażać półboga?!). Co prawda później publicznie przeprosił, lecz mleko zostało rozlane i zawodnik musiał się spotkać z przykrymi konsekwencjami: podstawowy dotychczas zawodnik klubu został odsunięty od drużyny i najpewniej jego przygoda w paryskim klubie się zakończy.

Przypadek Pique

Znacznie łagodniej, a jednocześnie ciekawiej, jest w Hiszpanii. Obrońca FC Barcelony (a dla niezainteresowanych futbolem – facet Shakiry) Gerard Pique również jest wielkim fanem mediów społecznościowych, jego tweety bywają kontrowersyjne (skoro przedstawiciele Realu Madryt komentują je na oficjalnych konferencjach prasowych), ale nikogo otwarcie nie obraża. Od niedawna także prowadzi sporo transmisji na Periscope. Część z nich z życia prywatnego, zaś część zza kulis drużyny, co nie do końca podoba się nie tylko klubowi, ale i władzom ligi hiszpańskiej.

Wracając z jednego z wyjazdowych meczów Pique prowadził transmisję z pokładu samolotu, przechadzając się między kolegami z drużyny i członkami sztabu trenerskiego, żartując, zagadując Messiego i inne gwiazdy. I jakoś nie przypadło to im do gustu. Zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że trener Luis Enrique jakiś czas temu zerwał z tradycją podróżowania dziennikarzy wraz z zespołem, chcąc zadbać o prywatność drużyny. Transmisje Pique tę sferę ponownie naruszają. Apel do obrońcy wystosował już klub, a także władze LFP (hiszpańskiej ekstraklasy).

Zakazać czy nie?!

Pozostaje pytanie – czy słusznie? Czy Periscope to zło? Tutaj, jak to w życiu, pozostaje odwołać się do zdrowego rozsądku. To nie aplikacja czyni szkody, a ludzie z niej korzystający. Periscope stara się moderować wszystkie transmisje, blokuje przykładowo te, które naruszają jakieś prawa autorskie (streaming z kina) czy po prostu obleśne (pornografię), lecz nie będzie banował ludzi, którzy sobie coś opowiadają. Nawet jeśli to są ludzie, których kroki śledzą miliony osób. Jak na przykład piłkarzy.

Serge Aurier zdecydowanie naruszył granice zawodowe, dobrego smaku i zdrowego rozsądku. Dekadę temu uczulano ludzi, by nie oczerniali swoich pracodawców w Internecie, bo kiedyś może to do nich trafić. Dziś już wiemy (choć chyba nie wszyscy), że wszystko, co trafia do Internetu zostaje tam na zawsze. Zawodnik PSG zdawał się tym nie przejmować i to, co zrobił było po prostu głupie.

Pique to nieco inny przypadek. On nikogo nie obraża, choć czasem lubi zaczepić przyjaciół z Madrytu na Twitterze. Gerard twierdzi, że lubi tę aplikację, ponieważ może się kontaktować z odbiorcami (w więcej niż 140 znakach) bezpośrednio, z pominięciem mediów. A te, zwłaszcza z Madrytu, lubiły przeinaczać jego słowa. I ja to rozumiem, szanuję, od tego właśnie są media społecznościowe. Są jednak pewne zasady, które defensor również powinien wziąć pod uwagę.

Czy spytał on kolegów z drużyny czy chcą brać udział w jego transmisji? Albo chociaż uprzedził ich o tym? Nie wiem, ale rozsądek podpowiada, że powinien to zrobić zanim zacznie wymachiwać telefonem z odpaloną transmisją przed twarzą. Naruszanie prywatności, zwłaszcza kiedy o tę się troszczy, może wywołać zgrzyt w drużynie, nawet mocniejsze scysje, a to zepsuje atmosferę i rozbije drużynę, która już od niemal pół roku nie przegrała żadnego meczu. Niestety nie wszyscy kierują się w życiu zdrowym rozsądkiem, a wtedy pojawiają się regulaminy, zakazy, kary i tak dalej. I tak zapewne skończy się też w lidze hiszpańskiej.

Partnerzy Troyanna