Nikt nie jest idealny. Nawet ja, o dziwo. Dlatego, gdy czegoś nie wiem, staram się pytać ludzi mądrzejszych ode mnie. Wszak uczyć trzeba się każdego dnia.
Kiedy czegoś nie wiem, przykładowo o systemie OS X, pytam osoby, które używają tego systemu znacznie dłużej niż ja – półtora roku to niby wiele, ale nadal nie wiem wszystkiego. Zaczynając post na Facebooku od hashtaga #DrogiFacebooku można podobno odnaleźć odpowiedzi na wszystkie pytania, na przykład o sens życia. Tego pytania nie zadawałem, bo ja odpowiedź już znam. Jak nie Facebook, to pozostaje jeszcze Twitter, coraz mocniej przeze mnie wielbiony.
„Kup prawdziwy komputer”
Staram się zadawać wówczas konkretne pytania, na które oczekuję konkretnych odpowiedzi. Przykład sprzed paru tygodni, kiedy Apple wypuściło aktualizację Yosemite. Wiem, że pakiet Office lubi się krzaczyć, a miałem jeszcze trochę do przepracowania, więc zanim dokonałem aktualizacji, zapytałem innych użytkowników systemu czy im działa. Zadałem konkretne pytanie:
„Czy pakiet Office 2011 działa na OS X po aktualizacji do Yosemite?”
Czyli pytanie bardzo konkretnie opisujące warunki i oczekiwaną przeze mnie odpowiedź twierdzącą lub przeczącą. Niestety, odpowiedzi jakie otrzymałem zanim otrzymałem coś merytorycznego brzmiały:
„Masz Google Docs”.
„Jest Open Office.”
„Wywal MacBooka i kup prawdziwy komputer.”
Na rany Prometeusza, serio? Nie umiecie czytać? Gdybym chciał alternatywy dla Office’a to bym spytał o alternatywę. Ale pewnie nie wiecie, że, niestety, standardem biurowym świata jest pakiet Office i stworzenie dla klienta prezentacji w Google Docs to śmiech na sali? Hejt na Apple pominę, bo najlepiej opisał to zjawisko Michał.
„Głupie pytanie – głupia odpowiedź”
Ja wiem, że żarty, żarciki, trolling i tak dalej, lecz potwornie mnie to wpienia, kiedy ja, czy ktokolwiek inny, szuka rozwiązania problemu, a w odpowiedzi otrzymuje jedynie chichot. Jest czas na żarty i jest czas na zabawę. Tego drugiego przeważnie więcej, co nie powinno sprowadzać poważniejszych dyskusji do poziomu lolcontentu.
Jestem świadomym konsumentem i przeważnie wiem czego chcę. Tak samo jest w Internecie, kiedy chcę zdobyć coś (na przykład wiedzę), to zadaję konkretne pytania, mające łatwiej naprowadzić potencjalnie mądrzejsze ode mnie osoby na udzielenie mi pomocy. Nie pytam przecież „Office nie działa co teras?”
Moja babcia zwykła mawiać „głupie pytanie – głupia odpowiedź”. Stosując tę zasadę liczę na poważne odpowiedzi przy poważnych pytaniach. Ale z Internautami jest czasem jak z wujkiem Google. Zapytasz go o przyczynę kaszlu i dowiesz się, że masz raka.
To taki jeden z moich pierwszych apelów o uzdrowienie dyskusji w Internecie. Po niedawnym Blog Forum Gdańsk wróciłem z pomysłem tego, by nieco o tym pisać, bo zauważam coraz mniej rozsądku. Czeka mnie syzyfowa praca.