Każdy film Christophera Nolana jest dla mnie sporym wydarzeniem i nie inaczej było z „Dunkierką”. Do kolejnej edycji rozdania najbardziej prestiżowych nagród w świecie filmu, czyli Oscarów, jeszcze bardzo daleko, ale już zaczynam się zastanawiać czy najnowsze dzieło mojego ulubionego filmowca ma szanse na nagrody.
I znajduję wiele argumentów za oraz przeciw. W tym tekście spróbuję rozpatrzyć wszystkie z nich, choć są to właściwie moje domniemania, więc jestem jednocześnie otwarty na wasze spostrzeżenia i dyskusję. Bardzo luźną zresztą, bo przecież mamy lekko ponad połowę roku i ciężko w ogóle przewidywać jakie filmy ostatecznie zostaną faworytami w wyścigu po Oscary.
Najbardziej europejski film Nolana
Należy mieć na uwadze jedno – Oscary to nagroda Amerykańskiej Akademii Sztuki i Wiedzy Filmowej. Podkreślę raz jeszcze – AMERYKAŃSKIEJ. To zaś oznacza, że statuetki są bardziej amerykańskie, trafiają najczęściej do amerykańskich artystów i najczęściej do amerykańskich produkcji. I choć Chris Nolan jest członkiem Akademii, jak i DGA, czyli Amerykańskiej Gildii Reżyserów, tak jest Brytyjczykiem, a „Dunkierka” to bardzo europejski film.
W świetnym artykule opublikowanym przez Nolana na łamach Telegraph reżyser wraca wspomnieniami do swojej młodości, którą spędził w powojennej Anglii, gdzie historia operacji „Dynamo” uznawana jest za ważny element budowania narodowej tożsamości. Tak jak Powstanie Warszawskie jest obecne i nieco zmitologizowane (na różny sposób) w Polsce czy japoński atak na Pearl Harbor w Stanach Zjednoczonych. To mit, który wiele lat spajał brytyjskie poczucie brytyjskości. W tym samym tekście Nolan wspomina o swojej wyprawie przez Kanał La Manche łodzią ze znajomymi – to wówczas zaczął marzyć o zrobieniu „Dunkierki”. Potrzebował jednak dużych nakładów finansowych, by film taki zrealizować w należyty sposób. Potrzebował pieniędzy Hollywood.
I długo pracował na to, by wyrobić sobie nazwisko w środowisku amerykańskich filmowców. Po „Interstellar” uznał, że to ten moment i udał się z pomysłem do studia, z którym przeważnie pracuje, czyli Warner Bros., a jego koncepcja się spodobała. Studio pewnie mocno wahało się przed zainwestowaniem 150 milionów dolarów w film o brytyjskich, nie amerykańskich żołnierzach. Bo choć wpływy z biletów w USA maleją, to jednak wciąż jest to najważniejszy rynek i to o uwagę amerykańskiego widza walczyć muszą producenci, by film na siebie zarobił.
Najlepszy film?
Jak więc będzie głosować Akademia przy wybieraniu najlepszych filmów roku? Wielokrotnie najważniejszą nagrodę, Oscara za Film Roku, zgarniały produkcje, których temat był ważny dla amerykańskiego społeczeństwa, poruszał ważne problemy w tamtejszej publicznej dyskusji. Wśród nominowanych znajdowały się produkcje bardziej, nazwijmy to, „europejskie”, jak choćby „Pianista” Romana Polańskiego czy „Listonosz” Radforda i Troisiego, jednak dominują w tej kategorii filmy bardzo „amerykańskie”.
Ponadto, filmy o wojnie jako swego rodzaju gatunek kina, też nie miały łatwo w głównej kategorii. Nominowanych było naprawdę sporo, lecz nagrody w najważniejszej kategorii zdobywały jedynie „Pluton” Olivera Stone’a (w roku 1986) oraz „The Hurt Locker” Kathryn Bigelow w 2009 roku. Zdarzały się również filmy osaczone w czasach wojny („Lista Schindlera” choćby), jednak nie były to produkcje stricte wojenne. „Szeregowiec Ryan” może i zdobył 4 statuetki, ale nie w głównej kategorii, choć był w niej nominowany.
Nie sądzę więc, by „Dunkierka” otrzymała statuetkę za film roku, choć nominacji spodziewać się raczej można. No bo przecież to naprawdę dobry i mocny film. Ale to przecież tylko jedna kategoria, a tych jest przecież aż 24.
Najlepszy scenariusz?
Tutaj nie wydaje mi się, by Nolan, który jest jednocześnie autorem scenariusza „Dunkierki”, mógł liczyć nawet na nominację. No bo przecież ten film właściwie niemal nie ma scenariusza. Jest oszczędny w dialogach, budowaniu postaci czy ich rozwoju. Byłoby naprawdę dziwne, gdyby właśnie ta część produkcji filmu została doceniona. Chyba, że właśnie doceniony zostanie kunszt Nolana, któremu udało się zrobić naprawdę dobry film niemal bez scenariusza. Jednak, mimo wszystko – nie sądzę.
Najlepsi aktorzy?
Choć Mark Rylance (jednego Oscara już ma) dostaje nieco więcej szans na pokazanie swoich umiejętności aktorskich i swoją grą robi świetne wrażenie, tak wydaje mi się, że to za mało na nominację. Kenneth Branagh nie ma za wiele do powiedzenia poza zdejmowaniem czapki i patrzeniem w horyzont morza. Cilian Murphy znów wydaje się niemal psychotyczny, ale znowu – za rzadko obserwujemy go na ekranie. Tom Hardy, choć ponownie większość filmu musi zagrać oczami i robi to magnetycznie, tak jego również jest w filmie za mało, by skupić na sobie uwagę. Zresztą, taki był właśnie zamysł Nolana – odebrać aktorom rolę bohaterów, sprowadzić ich nieco do poziomu statystów i kaskaderów, sprawić, by byli wyróżniającą się, ale wciąż jedynie częścią bohatera zbiorowego. Tutaj bym nie upatrywał sukcesu.
Najlepszy reżyser?
Nolan już dwukrotnie otrzymał nominację za swoją pracę na planie „Memento” oraz „Incepcji”, więc wciąż czeka na ten ważny laur. Za swoją pracę i zaangażowanie na planie „Dunkierki”, czyli choćby pracę z kamerą, w wodzie na otwartym morzu, koordynację pracy tysiąca statystów, Nolan prawdopodobnie otrzyma nie tylko nominację, ale będzie też jednym z faworytów do odebrania statuetki.
Kategorie techniczne – tutaj „Dunkierka” będzie faworytem
Od wielu lat Nolan przyzwyczaił nas do tego, że przykłada bardzo dużą wagę do doboru specjalistów, z którymi pracuje na planie, niechęci do komputerowych efektów specjalnych, dlatego jego filmy bardzo często otrzymują nominacje oraz statuetki w tych kategoriach. Czy „Dunkierka” podtrzyma tę tradycję?
Najlepsza muzyka?
Hans Zimmer to wieloletni współpracownik Nolana. Możemy być niemal pewni, że i kolejny film tego reżysera uświetniony będzie muzyką tego kompozytora, który przy filmach Brytyjczyka zgarnął już dwie nominacje za muzykę. „Interstellar” i „Incepcja” miały dobrą muzykę, ale to dopiero w „Dunkierce” ta muzyka robi fenomenalne wrażenie i niemalże staje się jednym z bohaterów produkcji. Nominacja? Na pewno. Statuetka? Są spore szanse.
Najlepsze zdjęcia?
Dawniej Nolan zwykł pracować ze świetnym operatorem, który jednak rozpoczął swoją karierę reżyserską. Szkoda, bo Wally Pfister pracował nad siedmioma aż filmami Nolana, za co otrzymał aż cztery nominacje do Oscara, a za prace nad „Incepcją” nawet wygrał. Jego następcą zdaje się być utalentowany Hoyte Van Hoytema, z którym Nolan pracował już przy „Interstellar”. Zdjęcia w „Dunkierce” są doskonałe: majestatyczne, dynamiczne, a każdy kadr jest skomponowany idealnie. Czy to wystarczy na nominację? Raczej tak. Ale do nagrody? Nie jestem do końca przekonany, choć bardzo bym chciał.
Najlepsza scenografia?
Większość „Dunkierki” powstawała w plenerze, zaledwie ułamek zdjęć wykonano w studio, a każda scenografia, choć bardzo naturalna, była odpowiednia, jednak zupełnie się nie wyróżniała. Nie taki był jej cel. Jednak znając filmy, które zgarniały nagrodę w tej kategorii nie jestem pewien czy „Dunkierka” na nominację nawet zasługuje. Nominację miał „Interstellar” (oraz „Incepcja i „Mroczny Rycerz”), jednak tam scenografowie mieli znacznie więcej pracy – musieli pokazać odległe galaktyki i czarne dziury. Jeden film Nolana już w tej kategorii wygrywał – „Prestiż”. Zapewne znajdą się lepsi kandydaci na koniec roku.
Najlepsze kostiumy?
Pod tym względem film również stoi na wysokim poziomie – żołnierskie mundury, oficerskie uniformy czy cywilne sweterki Brytyjczyków robią odpowiednio dobre wrażenie. Jednak podobnie jak w przypadku scenografii nie ma tu niczego nadzwyczajnego, po prostu doskonałe odwzorowanie tamtej epoki i warunków. Oscary za kostiumy trafiają do innego typu filmów. Powtórki z nominacji dla „Prestiżu” bym się nie spodziewał.
Najlepsza charakteryzacja?
Tutaj ekipa filmowa miała sporo pracy, bo przygotować musiała niemal tysiąc statystów do bycia umorusanymi wojną. Zadanie wykonane co najmniej poprawnie, ale czy godne nominacji do Oscara? Niekonicznie.
Najlepszy montaż?
I to jest kolejna z mocnych stron „Dunkierki”. Bo choć film na ciekawą strukturę fabularną złożoną z trzech osi czasu, które stopniowo coraz mocniej się nakładają, to jednak dzięki sprawnemu montażowi wciąż wiemy z czym mamy do czynienia. Zaś bardziej dynamiczne sceny są pocięte bardzo dobrze, nadając nie tylko dynamikę, ale i pozwalając odpowiednim kadrom spełnić ich rolę. Nominacja? Najprawdopodobniej tak. Nagroda? Możliwe.
Najlepszy dźwięk
I oto kategoria, w której nie tylko „Dunkierka” z miejsca stała się moim faworytem, ale także będę poważnie obrażony jeśli Oscara dźwiękowcy od Nolana nie dostaną. Tak jak pisałem już w recenzji – te dźwięki są tak przeszywające, realistyczne i mocne oraz sugestywne, że ciężko nie czuć przerażenia w trakcie seansu z zamkniętymi oczami. Nie raz już w kinie słyszałem świst spadających bomb, ale jeszcze nigdy nie byłem tym dźwiękiem tak przerażony. To jest jeden z najlepiej udźwiękowionych filmów w historii kina. Gary Rizzo, nadzorujący całą ekipę odpowiedzialną za udźwiękowienie już w poprzednich filmach Nolana ma na koncie (wraz z innymi, ale Rizzo jest jedynym „stałym” współpracownikiem Nolana) już cztery nominacje (w tym trzy z Nolanem) i jedną nagrodę za „Incepcję”. Mam nadzieję, że ma w domu miejsce na kolejną statuetkę.
Najlepszy montaż dźwięku
Nad tym aspektem „Dunkierki” również można się rozpływać, dlatego warto poznać osobę odpowiedzialną za montaż dźwięku w tej produkcji. Richard King to zresztą jeden z mistrzów swojego fachu – ma na koncie trzy nagrody i pięć nominacji. Praca z Nolanem przynosi mu zresztą szczęście, bo dwie ze statuetek dostał za „Mrocznego Rycerza” i „Interstellar”. No i, wydaje mi się, że kolejna nominacja jest niemal pewna, a nagroda również bardzo możliwa. Jego wkład w finalny efekt jaki wywołuje w widzu „Dunkierka” jest ogromny.
Najlepsze efekty specjalne
Filmy Nolana cztery razy były nominowane do nagród w tych kategoriach, a w połowie przypadków na samej nominacji się nie kończyło – nagrodę otrzymały „Incepcja” i „Interstellar”). Nad tym aspektem każdego filmu czuwa jednak znacznie więcej osób niż sam reżyser czy ekipa od efektów, więc ciężko tu wskazać jedną osobę, która ma duży wpływ na ostateczny wygląd efektów specjalnych. Dobrze jednak wiemy, że Nolan bardzo dba o to, by filmy miały jak najmniej efektów komputerowych. Takie samo podejście zastosował przy „Dunkierce” – na planie pracowały odrestaurowane samoloty Spitfire oraz ich repliki, by powietrzne potyczki nakręcić w powietrzu, a nie studio. Specjalnie w tym celu przebudował kamery IMAX tak, by można było je umieścić na kadłubie samolotu. A to tylko jeden z aspektów efektów specjalnych zastosowanych w tym filmie. O tysiącach statystów, odbudowanych okrętach, które brały faktyczny udział w operacji „Dynamo” wspominać również wypada. Dlatego też ten film wygląda tak doskonale. Kolejna nominacja wydaje się formalnością. A nagroda? Chyba również będzie bardzo zasłużona.
Podsumowanie
Już dzisiaj trzymam kciuki za „Dunkierkę” w typowaniu nominacji oraz na gali rozdania Oscarów, jednak jeszcze wiele filmów przed nami. Wydaje mi się jednak, że najnowsze dzieło Nolana ma szansę na kilka statuetek. Najwięcej oczywiście w kategoriach technicznych, przez wielu uznawanych za nudne, lecz dla mnie bardzo istotne. Bo uwielbiam jak film dobrze wygląda i równie dobrze brzmi. I dlatego Nolan jest moim ulubionym reżyserem – zawsze dopieszcza te akcenty swoich produkcji.
Generalnie, czuję, że film ten ma szansę na jakieś 6 nominacji: dźwięk, montaż dźwięku, efekty specjalne, zdjęcia, montaż oraz reżyseria. W każdej z nich jest również moim (a pewnie nie tylko moim) faworytem do zwycięstwa. Nolan zasługuje na to, by zdobyć tę nagrodę, choć ciężko będzie chyba o to w najbardziej „europejskim” z jego filmów. Mam jednak nadzieję, że dalej będzie kombinował z kolejnymi gatunkami kina i w każdym będzie umiał powiedzieć i pokazać coś nowego. Fajnie byłoby również, gdyby po filmach bardziej lub mniej oderwanych od rzeczywistości (trylogia „Mrocznego Rycerza”, „Incepcja” czy „Interstellar”) zaczął robić kolejne filmy bliższe życiu, tak jak „Dunkierka” właśnie.