Film zbyt epicki – recenzja Avengers: Czas Ultrona

Ktoś napisał, że obecny rok dzielimy na czas przed nową częścią Avengers i po niej. Nie da się ukryć, że mimo rekordów kasowych Fast and Furious 7, to właśnie dzieło Marvela było najmocniej wyczekiwaną premierą anno domini 2015.

Na początku jednak dwa disclaimery. W tym tekście nie znajdziecie spoilerów, które zepsują wam zabawę. A po drugie, film obejrzałem w wersji IMAX 3D i moje zachwyty audiowizualne dotyczyć będą właśnie tej wersji. Jeżeli mieszkasz w mieście, gdzie nie ma kina IMAX, to masz przechlapane i wiele tracisz.

Marvel – definicja epickości

Uniwersum Marvela rośnie w siłę od kilku dobrych lat. Każdego roku mam co najmniej dwie lub trzy premiery, każda stawia poprzeczkę coraz wyżej. A plany na najbliższe lata są równie intensywne, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że Disney (właściciel Marvel Studios) stopniowo odkupuje licencje na sprzedane na innych bohaterów uniwersum, dawniej innym studiom. Emocje związane z każdą kolejną premierą są coraz większe, oczekiwania rosną i… Boję się, że ta bańka w pewnym momencie pęknie. Tego obawiałem się właśnie przed seansem Avengers: Czas Ultrona. Jak to wyszło?

Film od pierwszej do ostatniej sceny ocieka tłustą epickością. Nie tylko sceny walki, ale i krótkie (zbyt krótkie?) przerywniki między nimi są zrealizowane z dużym kunsztem audiowizualnym. Już pierwsza sekwencja robi tak doskonałe wrażenie, że wydawało mi się, iż ktoś w kinie popełnił błąd i puścił nam ostatnią scenę. Ale nie, to było intro, ze świetnym master shotem (czyli sceną bez cięcia kamery przez dłuższy czas) z dużą rozpierduchą. Dalej było tylko więcej: wybuchów, efektów, robotów. W pewnym momencie, mimo ich doskonałości, było to już nieco męczące i wydaje mi się, że kilka sekwencji można by spokojnie skrócić (choćby sceny w Afryce). Przygotuj się na naprawdę intensywne wrażenia.

Na szczęście, jest też historia

Fabularnie można się przyczepić kilku kwestii, lecz jestem świadom konwencji tego filmu. Dialogi i humor muszą być zrozumiałe dla siedmiolatka, szesnastolatki, trzydziestolatka, a najlepiej jeszcze dla seniorów. Dla każdego. A jak coś jest dla każdego, to nie jest zbyt wysublimowane. Jednak po niektórych tekstach robiło się tak sucho, że momentalnie sięgałem po kubek z napojem. Ale jestem w stanie to zrozumieć. Sama historia też jest bardzo czytelna, każdy z bohaterów ma swoje (wszystkim znane) mocne i słabe strony, wiemy na co są narażeni i jak wrogowie mogą je wykorzystać. Co zresztą przeważnie się spełnia.

Avengers_dls_wpw_Payoff

Sam Ultron jest ciekawym i sympatycznym wrogiem, choć oczywiście nie rozkocha w sobie widowni tak jak Loki. No ciężko, żeby laski nagle podkochiwały się w robocie, który robi sobie operacje plastyczne. Nikt nie lubi osób po operacjach plastycznych (I guess…). Problem w tym, że jego zachowanie nieco przeczy ideom: jak na bardzo obiektywnie myślącą formę „życia” jest momentami zbyt zabawny. No i niby jest wszędzie (bo Internet), a tak naprawdę wie niewiele. Ale ok, to pewnie tylko moja schiza, że zaskakuje go wizyta Avengersów w Azji, kiedy obywatele tego kraju są wyposażeni  w smartfony i na pewno zauważyliby krążący nad miastem środek transportu bohaterów. A potem wrzucili zdjęcia na Twittera, Facebooka, nagrali filmy na Vine’a, Snapchata, a potem robili relację na Periscope. Ale ok, to moje zboczenie i schiza, czepiam się.

Co ja pacze?! :o

Jeśli chodzi o realizację to… Błagam, idźcie do IMAXa, jeśli jest w waszym mieście. Ja musiałem co chwilę sięgać ręką na ziemię, by zgarnąć stamtąd szczękę. Mimo, że nie lubię kina 3D, to jednak w salach IMAX 3D jest nie tylko niebolesne dla oczu, ale i naprawdę się sprawdza. Nic się nie rozmywa, wszystko widać wyraźnie, słychać jeszcze lepiej no i… Robi niebotyczne wrażenie. Ba, ostatnio do kina chodzę niemal tylko do IMAX. Dla mnie przygoda z kinem dzieli się na kina studyjne z dzieciństwa, multipleksy z młodości, a od trzech lat toleruję głównie IMAX. To robi kolosalną różnicę, a zwykłe kina później tylko zawodzą.

Wracając do samego filmu, jest do bólu efekciarski. Momentami efekty te są słabszej jakości, ale specjalnie w oczy to nie boli, ponieważ po chwili pojawiają się inne ujęcia, już nieco lepsze. CGI na CGI, efekt na efekcie i jakoś to będzie – taki zamysł chyba przyświecał twórcom. Suma summarum – wizja i fonia dostarcza naprawdę mocno. Slow motion nie jest jakoś specjalnie nadużywane, a tych kilka ujęć w zwolnionym tempie robi dobrą robotę.

Ja chcę jeszcze raz!

Jak to wszystko ma się do pytania z początku? Czy bańka Marvela pęka? Trochę tak, ponieważ ciężko mi sobie wyobrazić, by film mógł mieć jeszcze więcej bohaterów, wybuchów, efektów, sucharów i epickości. Ciężko będzie to przebić, a zapewne tego fani mogą oczekiwać. Efekt „wow” w tym filmie nieco przekracza dopuszczalne normy, ale robi to tak dobrze, że nie umiem się do tego przyczepić. Choćbym chciał. Za trzy lata premiera dwuczęściowego Avengers: Infinity War i nie wiem czy da się w nim upchnąć tyle dobra. Być może dlatego postanowiono podzielić film na dwie części. Choć pewnie chodzi też o pieniądze. ;)

Dla kogo jest to film i czy go polecam? W sumie… To dla każdego. Wydaje mi się, że nawet najbardziej wymagający odbiorcy kina oglądający jedynie niszowe kino serbskie z lat 70-tych mogą czasem się rozerwać przy czymś nieco mniej ambitnym, a równie dobrym. A tytuł Avengers jest właśnie nowym synonimem pojęcia „rozrywka”. Mieści się w swoich ramach, nie pozuje na nic ambitniejszego, ale dostarcza masę zabawy i kapitalnych widoków oraz efektów.

Ocena: 8/10

Partnerzy Troyanna