No i mój pierwszy w życiu Boiler Room za mną. Odespałem, więc czas na krótkie podsumowanie.
Lokalizacja, czyli Warszawska Szkoła Filmowa, spisała się znakomicie. Całość chyba była zorganizowana na sali gimnastycznej, czy innej dużej przestrzeni. Ciężko było zorganizować prawdziwie dobre nagłośnienie w tymczasowej lokalizacji, ale dramatu też nie było.
Stream, był i działał. Zanim dojechałem na miejsce spotkałem się u znajomego, gdzie pierwszych artystów oglądaliśmy na żywo przez Internet. Niestety, Rebeka totalnie tam nie pasowała, więc jako podkład muzyczny dorzuciliśmy Scootera i było znacznie lepiej.
Darmowy alkohol. Sponsorem imprezy był Ballantines, ale nie spodziewałem się, że będzie to oznaczać open bar. Dla każdego. Nie każdy powinien mieć dostęp do darmowego alkoholu, bo nie każdy zna granice. Widziałem kilka ciężkich przypadków.
Rebeka. Nie. Nie tutaj.
Komendarek. Pionier muzyki elektronicznej w Polsce. Szaman dźwięków. Ciekawe, ale nie do zniesienia przez dłużej niż kwadrans.
Legowelt. Pierwszy raz widziałem go na żywo, no i co tu dużo pisać, spisał się na medal. Od dawna wszyscy mi powtarzali, że na żywo łupie piękniej niż na Spotify i okazało się to prawdą.
Boiler Room. Właśnie, było tak mało boiler roomowo, w sensie, ochroniarze bardzo mocno pilnowali, by za bardzo do muzyków się nie zbliżać, nie stać za nim. No ale rozumiem. Witamy w Polsce. ;)
Kolejki. Kazali się stawiać przed klubem o 19. Lol. I niby kolejki jak do Berghain. E tam, przyjechaliśmy o 22 i kolejek nie było już żadnych. 1:0 dla prawdziwych wiksiarzy.
Czekam na kolejne edycje. Mimo kilku zgrzytów było po prostu fajnie. :)