Niedawno stuknęło mi już cztery lata od zakupienia konsoli, a ostatnie miesiące to właściwie granie w tylko jedną grę. Ale się przełamałem i jak dobrze, że to zrobiłem!
Życie nie daje mi za wiele czasu na granie w wiele gierek i najczęściej ograniczam się do 3-4 meczów w Fifę w nocy, tuż przed snem. Nic wyjątkowo angażującego emocjonalnie, nie wymagającego skupienia. A właśnie z takim nastawieniem należałoby siąść do tytułów mocniej angażujących, które są na mojej długiej liście rzeczy do zagrania: The Last Of Us (tak, mam od samego początku posiadania konsoli i mimo dwóch podejść wciąż nie ukończyłem!), Detroit: Become Human, a na pewno też Red Dead Redemption wymaga więcej skupienia niż godzinka dziennie przed snem.
Jednak jednym z prezentów urodzinowych, jakie otrzymałem była inna gra, która znajdowała się na mojej liście i postanowiłem szybko dać jej szansę. Mowa oczywiście o tegorocznym Marvel’s Spider-Man. Miałem w życiu do czynienia z paroma grami opartymi o przygody komiksowych bohaterów i wiele z nich nie było zbyt wybitnymi tytułami, a godne podkreślenia są tak naprawdę dwie. Jedną z nich, niemal dekadę temu, był X-Men Orignins: Wolverine. Jednak tak naprawdę grą, która była świetna był dopiero tytuł sprzed trzech lat: Arkham Knight. Do dziś wspominam to jako jedną z najlepszych pozycji, w jakie udało mi się zagrać na PlayStation 4. Wielkie, otwarte miasto, świetnie zbudowany klimat, wciągająca fabuła i niesamowita grywalność za sprawą mechanik detektywistycznych, technologii, bat-mobilu i przede wszystkim – systemu walk.
Po wyprodukowanym przez Insomniac Games Marvel’s Spider-Man spodziewałem się dokładnie podobnego przeżycia. Z tą różnicą, że w kolorowym świecie śmieszkowatego Petera Parkera, nie ponurego i mrocznego Bruce’a Wayne’a. I kurczę, można stwierdzić, że otrzymałem dokładnie to, co sobie w głowie wymarzyłem. Albo i więcej.
Fabuła
Zamiast raz jeszcze przetwarzać historię powstania Spider-Mana, „wielką odpowiedzialność” i inne bla bla, poznajemy Petera już nieco bardziej dojrzałego, który pracuje jako asystent Otto Octaviusa, pomaga cioci May w schronisku dla bezdomnych i tęskni za Mary Jane. Jednocześnie buja się po mieście i walczy z kolejnymi bandziorami mniejszego czy większego kalibru. Aż w końcu zaczyna dziać się dużo więcej.
Fajnie, jako tutorial, sprawdza się pierwszy większy pojedynek z Wilsonem Fiskiem. Potem mierzymy się jako Peter z kolejnymi znanymi z kart komiksów wrogami Spider-Mana (nie będę wchodził w szczegóły, warto przyjemnie się zaskoczyć), a także z nowymi postaciami. A to zamach na życie burmistrza, a to coraz większy chaos w Nowym Jorku… Dzieje się naprawdę dużo, naprawdę fajnie, naprawdę komiksowo. A wszystkie wydarzenia w swój znany i barwny sposób komentuje Jonah Jameson w swoim podcaście, które co chwila możemy usłyszeć.
Dodajmy do tego fakt, że Peter nie jest jedyną grywalną postacią, a możemy sterować także dwoma innymi, które pokazują nam inną perspektywę na wydarzenia, których jesteśmy świadkami. Cała fabuła jest naprawdę ciekawa i sprawia, że bardzo szybko chce się dążyć do kolejnych misji, z tym, że można się zatrzymać i poświęcić czas na…
Misje poboczne
A te, choć w dłuższej perspektywie są nieco monotonne, tak sprawiają, że rozgrywka może trwać wiele godzin więcej. Możemy rozwiązywać zagadki Harry’ego Osborna, pomagać Octaviusowi rozwijać jego technologie, łapać drobnych przestępców, szukać plecaków Petera zawierających ciekawe pamiątki z jego przeszłości, udaremniać ataki bombowe jednego z bohaterów… Roboty jest tu od groma i wciąż nie skończyłem wszystkich pobocznych zadań. Chętnie jednak wrócę zająć się paroma sprawami, również po to, by móc podziwiać…
Miasto
Nowy Jork w wydaniu komiksowym w tej grze robi wrażenie. Nie jest to odwzorowanie prawdziwego Mnahattanu 1:1 w skali, ale jego rozmiar i tak robi ogromne wrażenie, a skala sprawia, że i tak czujemy monstrualne rozmiary tej metropolii. Wdrapywanie się na Empire State Building czy One World Trade Center to jedna z najlepszych rzeczy, jakie w tej grze można zrobić. By następnie wdrapać się na Avengers Tower, Fisk Tower czy Oscorp Industries Tower. Tak, jest to świetnie odwzorowana wizja komiksowego Nowego Jorku, gdzie co chwila natknąć można się na ciekawe odniesienia do komiksowego uniwersum. Fajnie oddano także specyfikę poszczególnych dzielnic Manhattanu. Tak wczułem się w ten cały świat, że krążąc po Hell’s Kitchen cały czas oglądałem się za siebie, sądząc, że napotkam gdzieś Daredevila.
Wrażenie miasto robi nie tylko w skali makro, ale i mikro. Kiedy już zejdziemy na ulice to widzimy zaparkowane rowery na stojakach, wypożyczalnie rowerów (za dużo Casey Neistata oglądam, by nie zwracać na te elementy uwagi), ludzi grających w koszykówkę, stoiska z hot dogami… Naprawdę, mocno doceniam trud włożony przez Insomniac Games w odwzorowanie komiksowej, ale jednak rzeczywistości.
Grywalność
Tym fajniej się miasto zwiedza, bo system poruszania się Spider-Mana po Nowym Jorku jest fenomenalny. Ta prędkość, te akrobacje, te kombinacje wypadają bardzo filmowo i choć w pewnym momencie da się zauważyć, że to właściwie kombinacja zaledwie kilku ruchów, tak w ogóle nie może się to znudzić. Nawet pokonując przeszkody Peter staje się istnym parkourowcem, dzięki czemu całość nabiera jeszcze większej dynamiki.
System walk
To wszystko sprawdza się także w walkach z przeciwnikami, w których gra mocno czerpie ze wspomnianego już przeze mnie „Arkham Knight”. Z tym, że w przeciwieństwie do Mrocznego Rycerza, combosy Spider-Mana wykonywane są z gracją, lekkością, polotem i multum kombinacji. Mamy ruchy specjalne, których przyswojenie wcale nie jest trudne, mamy kombinacje, które uzupełnione są fajnymi animacjami. I wraz z pokonywaniem kolejnych bandziorów czy bossów robi się ciekawiej, albowiem wszystko uzupełnia…
Rozwój postaci
Mamy do czynienia ze zdobywaniem punktów doświadczenia, które podnoszą level postaci (dlatego też warto między fabularnymi misjami skupić się na kilku zadaniach pobocznych), a zbierane przedmioty sprawiają, że podnosimy nie tylko kupowane za doświadczenie umiejętności, ale i możemy tworzyć nowe stroje dla naszego bohatera. Mamy do wyboru właściwie kilkanaście różnych ubranek dla naszego pajęczaka, a mnie najbardziej, hehe, „leżały” te filmowe – kostium ze „Spider-Man Homecoming” z charakterystycznym dronem aktywowanym w trakcie walk, który raził przeciwników prądem i ich obezwładniał. Jeszcze większe wrażenie zrobił na mnie kostium z „Avengers: Infinity War”, czyli Iron Spider, którego mocą specjalną były pajęcze odnóża. Może w walce nie sprawdzały się najlepiej, ale i tak wyglądało to fenomenalnie.
Grafika
Całkiem nieźle to wszystko wygląda. W skali makro widoki Nowego Jorku i poszczególne lokacje fabularne są bardzo dobrze dopieszczone, czasem jednak widać, że nie wszystkie elementy w skali mikro zostały za mocno dopieszczone. W żaden sposób jednak nie przeszkadza to w czerpaniu radości z grania i fruwania po Nowym Jorku. Modele postaci są dopracowane i choć daleko im do miana fotorealistycznych, tak nie ma za bardzo do czego się przyczepić.
Dźwięk
I tu właściwie można się przyczepić. Momentami ma się wrażenie, że efektów dźwiękowych (zwłaszcza w walce) nagrano zbyt niewiele i zbyt często słychać powtarzające się sample. Jednak to, co najbardziej drażni w tej grze to dialogi. A właściwie fakt, że gracz kupujący grę w Polsce nie ma możliwości wyboru ścieżki dialogowej innej niż polskiej. I choć dubbing nie jest zły, tak jednak wolałbym wersję w oryginalnej wersji językowej z napisami. Gdyby to samo miało miejsce w Arkham Knight i ktoś odebrałby mi możliwość słuchania Marka Hamilla to bym chyba kogoś zabił. Polski dubbing nie jest dramatyczny, ale… Gryzie też brak konsekwencji polskiego wydawcy. Bo o ile większość linii dialogowych głównych bohaterów oraz wielu NPC-ów zostały przetłumaczone na polski język, tak… Wciąż wiele NPC-ów rozmawiało na ulicach Nowego Jorku po angielsku. :)
Podsumowanie
Są to jednak jedynie detale, które nie mogą za mocno wpłynąć na moją generalną ocenę gry Spider-Man, a jest to dla mnie największa frajda, jakiej dostarczyło mi granie na konsoli w tym roku. Co prawda, jest to jednocześnie jedyna gra, poza Fifą, w jaką grałem, ale co tam. Spider-Man dostarczył mi wszystkiego, co w komiksowych uniwersach mnie bawi: ciekawa fabuła, świetny system walk i fenomenalnie zrealizowany Manhattan sprawiają, że to naprawdę wspaniałe doświadczenie.
No nic, czas zabrać się za kolejne gry. Na najbliższy czas na celownik obieram Detroit: Become Human. Może za kwartał skończę i będę mógł coś napisać na ten temat. Rok po wszystkich, ale co tam… ;)