Jesień już w pełni, ale dobrej muzyki, jak wiadomo, nigdy za wiele. Dlatego postanowiłem przygotować dla was dużo dobra.
Dziś mam podobno urodziny, dlatego postanowiłem zrobić wam prezent. Może i skromny, ale zawsze lepsze to niż nic. Dawno już nie miałem okazji podrzucić wam playlisty z jakąś ciekawą muzyką, dlatego dziś postanowiłem to nieco nadrobić i zrobić wielką megalistę, którą na pewno będę jeszcze uzupełniać.
Mimo, że jestem szczęśliwy to zawsze na jesieni włącza mi się spokojniejszy, melancholijny nastrój. I takiej też wtedy słucham muzyki od wielu lat. Co prawda, ostatnie miesiące mijają mi pod znakiem mocnego romansu z techno i mocniejszą elektroniką, lecz miłość do spokojnych nut nigdy nie rdzewieje. Dlatego też postanowiłem spełnić jedno ze swoich marzeń i stworzyć playlistę z takimi jesiennymi dźwiękami.
Niektóre są stricte gitarowe, inne wyłącznie elektroniczne, kilka też na granicy innych gatunków. Rodzaj muzyki nie ma tu specjalnego znaczenia. Liczy się nastrój, w jaki dany utwór się wpisuje.
Mamy Radiohead, jest miejsce dla Nicka Cave’a (niebawem w kinach film o nim!), smutów od The National i The Antlers. Są kobiece dźwięki (i wdzięki, ale to w teledyskach) Natashy Khan, CoroRosie czy PJ Harvey. Mamy trip hopowe nuty od Massive Attack czy Lamb. Mamy ukochanego Saschę z Apparat, islandzkie naleciałości w przypadku Sigur Ros i mum. Tak naprawdę jeszcze wiele pozycji tutaj dojdzie. Póki co mamy zaledwie 50 utworów, mniemam, że co najmniej drugie tyle dodam wkrótce.
Mam nadzieję, że taki zestaw nie będzie was wpędzał w Jesienną Deprechę, ale wypełni pięknymi dźwiękami wasze pokoje w ciemne, chłodne, jesienne wieczory w trakcie relaksu, lektury czy potowarzyszy wam do snu. Jeśli macie jakieś sugestie co mógłbym dodać to piszcie śmiało w komentarzach.
photo credit: Shadowfoot via photopin cc