Zjednoczeni w wiksie, czyli relacja z Mayday Poland 2016

Jak możecie pamiętać z mojej zapowiedzi Mayday Poland 2016, podchodziłem do tego wydarzenia ze sporą rezerwą i nadzieją. Jak się okazało, całkiem słusznie.

Będę szczery: najbardziej lubię imprezy w nieoczywistych, ciasnawych, nieco industrialnych przestrzeniach, gdzie nie ma zbyt wielu osób, a mrok i dym otacza wszystkich wokół, dając poczucie odosobnienia, intymnego komfortu. Umówmy się – Mayday w katowickim Spodku do takich miejsc nie należy. To także kilka tysięcy osób, spory tłum, w którym czuję się trochę nieswojo, nieco odstaję od ogółu. Nic więc dziwnego, że miałem pewne obawy jadąc pociągiem do Katowic. Jednak, hej, trzeba przekonać się na własne oczy i skonfrontować wyobrażenia z rzeczywistością.

img_2987

Skoro w trakcie Intel Extreme Masters Spodek był w stanie pomieścić sto tysięcy osób to sądziłem, że kilka tysięcy uczestników Mayday będzie luźne i spokojne. Jednak było tłoczno, ale w taki dobry sposób. Dało się swobodnie przemieszczać (poza krótki momentami, kiedy na scenie Showroom przebywało za dużo osób i ochrona uniemożliwiała wejście ze względów bezpieczeństwa) po całej przestrzeni, miejsc w toaletach było sporo, kolejki po piwo czy inne specjały krótkie lub żadne. Jednocześnie osób było na tyle dużo, że nie dało się odczuć pustki.

img_2993

Sami ludzie zaś, cóż – w większości trochę nie mój świat, choć i znajomych twarzy było sporo. Początkowo czułem się trochę nieswojo w takim towarzystwie: poprzebierani ludzie, gwizdki, rękawiczki, maski. Dawniej bym uciekał w popłochu. Nie wiem czemu, po prostu. Na szczęście teraz jestem rozsądniejszy i nie oceniam ludzi po wyglądzie. Bo jak by nie wyglądali, wszyscy przybyli tutaj w jednym, jedynym celu – dobrze się bawić do muzyki serwowanej przez wybitnych specjalistów elektroniki. I kiedy po jakimś czasie zdałem sobie z tego sprawę, poczułem się częścią tego wszystkiego. Poczułem się zaakceptowany, a sam zaakceptowałem fakt, że muzyka łączy ludzi.

img_3050

Skoro już przy muzyce jesteśmy. To była naprawdę niesamowita edycja. Już końcówka seta Adama Beyera była wystarczającym argumentem do tanecznego uniesienia. Świetnie mniejszą salą rozporządzili Vril czy Jonas Kopp, których już w tym roku mogłem podziwiać, ale drugi raz był równie smakowity. Najlepiej na scenie Showroom wypadł jednak mój osobisty debiutant – Gary Beck. Zagrał dokładnie tak, jak się tego po nim spodziewałem. Mocno, siarczyście i bez brania jeńców. Zresztą, mniejsza sala, nieco ciemniejsza od głównej Areny, nieco mniej oświetlona, sprawiała, że czułem się bardziej „w domu”.

img_3098

Co nie znaczy, że Arena oferowała mniej atrakcji. Len Faki pokazał swój techniczny kunszt, choć momentami bawił się w przesadnie za długie przejścia, Chris Liebing rozkręcał się powoli, lecz kiedy już wszedł na wyższe obroty to urywał głowę. Jednak najlepsze, jak się okazało, było dopiero przed nami. Niewiele spodziewałem się po Benie Sims, ale to on był dla mnie zdecydowanym zwycięzcą tych igrzysk. Potężnie, drapieżnie i z charakterem. Wirtuozeria. Cleric także podtrzymywał wysoki poziom, jednak, zdaniem kilku znajomych, zagrał set bardzo zbliżony do tego z Audioriver. Jednak komu to przeszkadza, skoro był po prostu dobry?

img_3152

Warto jeszcze wspomnieć o oprawie wizualnej całości. A ta robi fenomenalne wrażenie. Przeważnie zwracam uwagę na wizualizacje, jednak te tutaj pozostawały w tle i ustępowały miejsca fantastycznej choreografii świateł (tak, one naprawdę tańczyły!), laserów i innych elementów: lampionom na głównej scenie i wiatrakom na Showroomie. To wszystko budowało niepowtarzalną atmosferę. Atmosferę jedności. Wszyscy byliśmy zjednoczeni w tańcu do muzyki, którą lubimy. Bez oglądania się na siebie. Aż chciałoby się zaintonować:

Bo wszyscy wiksiarze to jedna rodzina…

Czy więc moje początkowe obawy się potwierdziły? Po części owszem. Czy przeszkodziło mi to w dobrej zabawie? Nigdy! Ba, uważam, że, biorąc pod uwagę skalę tej imprezy, nie dało się jej zrobić lepiej! Z Katowic wyjechałem w poczuciu spełnienia. I zmęczenia. Ale warto było, dla takiej muzycznej uczty.

Znajdź idealny nocleg na najbliższą edycję Mayday!

Więcej zdjęć:

Partnerzy Troyanna