Miło mi powitać was na nowej odsłonie strony troyann.pl. Celowo nie używam określenia „blog Troyann”, bo Troyann stał się czymś znacznie więcej niż tylko blogiem.
Dziś mogę wam wreszcie opowiedzieć o wszystkich zmianach, które planowałem od wielu miesięcy. To nie tylko całkowicie nowy, pierwszy od czterech lat, szablon całej strony, ale także nowa identyfikacja wizualna. Poprzednia, zaprojektowana sześć lat temu wymagała odświeżenia, a z nowej wersji jestem bardzo zadowolony. Jednak zmiany wizualne nie są w tym wszystkim najważniejsze.
Nowe logo
Pierwszy raz od sześciu lat zmieniam swoje logo. Nie żebym nie lubił poprzedniego, ale zwyczajnie czułem potrzebę zmiany. Jednocześnie zachowując charakter poprzedniego. Litery T wpisanej w trójkąt. Obecnie z dodatkowym akcentem w postaci koloru pomarańczowego. Sygnet stracił więc pokaźną część swoich ramion, lecz zyskał dodatkowy trójkąt, który się wyróżnia. Bo nie wiem czemu, ale ja lubię trójkąty.
Blog na drugim miejscu
Tak mi się życie potoczyło w ostatnich miesiącach, że w pewnym momencie stanąłem przed bardzo ważnym wyborem: szukać pracy na etacie albo postawić wszystko na jedną kartę – na siebie. To długa i skomplikowana historia (opowiem ją innym razem), ale obrałem ten drugi scenariusz i póki co nie mam prawa narzekać. Nie przeprowadziłem się pod most, nie poszedłem pracować fizycznie. To jednak oznaczało, że muszę mieć stronę firmową, która uporządkuje moje usługi. Postanowiłem to wszystko zmieścić w obrębie jednej strony. Bo kurczę, wszystko, co robię zawodowo wynika z tego, że jestem Troyannem. Tego nie da się rozdzielić.
To zaś oznacza, że troyann.pl nie jest już blogiem. Jest stroną internetową, na której funkcjonuje blog. Nie mam zamiaru w ten sposób deprecjonować swojej piśmiennej twórczości, porzucać blogowania. To tylko kwestia priorytetów – bloga tworzę hobbystycznie, a utrzymuję się z robienia innych rzeczy, które chciałbym mocniej na tej stronie zaakcentować. Zresztą, blog też może niebawem rozkwitnąć, bo mam na niego fajny plan.
Moja firma i moje usługi (firma ma też swoje logo)
Firmę założyłem ponad rok temu, kiedy dodatkowych zleceń zaczęło mi szybko przybywać. Szkolenia, doradztwo, management – coraz trudniej było robić to na umowach cywilno-prawnych. Podobno większość małych firm upada przed upływem dwunastu miesięcy. Moja funkcjonuje już trzynasty miesiąc. Podatki i ZUS płacę na czas, więc chyba nie jest tak źle. Choć bywało bardzo źle chwilami.
Kiedy już postanowiłem postawić całkiem na freelance, chciałem to wszystko uporządkować na stronie, uporządkować wizualnie. Mam usługi, z których korzysta wiele osób, a których jeszcze nie reklamowałem, bo chciałem zrobić to dobrze – mając nową stronę internetową. Na szczęście, reklamy nie potrzebowałem, bo najlepszą stanowią zadowoleni klienci, którzy polecali mnie kolejnym osobom. Otrzymałem spory kredyt zaufania i go spłaciłem. Jakie to usługi? Możecie sprawdzić na tej stronie internetowej.
Moja firma doczekała się także własnego logo, które jest oczywiście powiązane z logo bloga, ale ma bardziej profesjonalny charakter. I pięknie wygląda na fakturach, które wystawiam klientom. :)
Nie będę się tutaj za bardzo rozpisywał na temat tego czym dokładnie się zajmuję, na to przyjdzie pora, a teraz możecie odwiedzić odpowiednie sekcje tej strony. :)
Mój ebook i książka
Kolejnym powodem dla zmian na tej stronie był fakt, że piszę książkę. I e-booka. To znaczy, w ostatnich tygodniach pisanie idzie mi nieco gorzej, ale brakuje mi już niewiele do ukończenia. Postawiłem na self publishing, czyli wydanie książki samemu, bez wydawnictwa. Nie oznacza to, że robię to sam, bo mam wsparcie redakcyjne, korektorskie, graficzne i drukarskie. Mam masę dobrych ludzi wokół siebie, którzy mi pomagają.
O czym będzie książka? Ma to być poradnik dla twórców treści, który pozwoli im lepiej zrozumieć rynek reklamy, by lepiej pracować z klientami, a wskutek tego – zarabiać lepiej i więcej. To tak w skrócie, bo znajdzie się w niej wiedza zebrana w trakcie 6 lat pracy w influence marketingu. Wiedza, która pozwala mi być dobrym menadżerem twórców.
Skąd pomysł na książkę? Kilka miesięcy temu powodziło mi się znacznie gorzej, zaczynałem dopiero realizować konsultacje dla twórców, a w jednym z pakietów chciałem dawać dodatkowo krótki poradnik, parę stron na temat tego jak pracować z klientami, by było sprawniej i lepiej. Zacząłem ten poradnik pisać i trochę się rozpisałem. Nawet bardzo trochę. Dlatego postanowiłem zrobić z tego coś więcej. Książkę. Zresztą, więcej na ten temat napiszę niebawem. A książkę będzie można kupić wyłącznie na mojej stronie. :)
Nowe tematy na blogu
No właśnie, pisanie bloga. Nie mam absolutnie zamiaru tego porzucać, bo to wciąż moje hobby. Co prawda, miałem w ostatnich miesiącach niemały kryzys, ale wynikał on właśnie z zawirowań w życiu zawodowym, bezrobocia i braku poczucia stabilizacji. Oszczędzałem też swój zapał na dziś – moment, w którym zaczynam niemal od nowa.
Kocham pisać o kulturze, filmach, serialach, muzyce, ale było to jednocześnie dla mnie spore ograniczenie. Bo czasem mam coś mądrego do powiedzenia na inne tematy. Przynajmniej tak mi się wydaje. W takich sytuacjach zazwyczaj leciałem na Twittera i ograniczony 280 znakami pisałem coś, co absolutnie nie mogło mocniej wybrzmieć.
Mam też masę tematów, które chowam w szufladzie od kilku lat. Tematy, których domagają się znajomi (ej, jak to jest, że tak super zarządzasz kalendarzem?) i inni widząc jak sobie zorganizowałem wiele spraw w życiu. Są także tematy, które od dawna chciałem opisywać, ale uważałem, że na MOIM WŁASNYM BLOGU nie ma na nie miejsca. O piłce nożnej, działalności charytatywnej. Teraz chcę znaleźć na to miejsce.
I wiem, że z punktu widzenia rozwoju bloga to strzał w stopę – najlepsze dzisiaj blogi to te specjalistyczne, które mocno zawężają swoją tematykę. Ale ja mam to gdzieś. To mój blog. Jeśli FC Barcelona znowu dokona absurdalnych transferów i mnie zdenerwuje – chcę móc o tym napisać. Jeżeli wkurzają mnie hulajnogi elektryczne – chcę móc o tym napisać. I będę.
Jednak przede wszystkim nowym tematem będzie organizacja pracy, układanie sobie życia z własną firmą i blokadami mentalnymi jakie wciąż mam. A filmy, seriale, gry i muzyka wciąż tu będą, zapewne nawet w większości. Bo to wciąż bardzo istotne elementy mojego życia.
Podsumowanie
Huh, całkiem sporo zmian, co nie? Zdaję sobie sprawę z tego, że nie każdemu mogą leżeć. Trudno, ta strona ma leżeć przede wszystkim mnie i realizować moje cele – zawodowe i hobbystyczne. I ma się mnie podobać. Choć jestem pewien, że choć części z was także się spodoba. Bo jest ładny. Za projektem nowej identyfikacji wizualnej oraz szablonu strony stoi Michał Osiński z Pixels On Fire. Odwalił kawał dobrej roboty.
Po niemal siedmiu latach rozstałem się także z Zenboxem, który wspierał technicznie mojego bloga. Jestem im za wszystko bardzo wdzięczny, ale teraz wszystko stoi na serwerach Opiekuna Bloga – firmy, dla której pracuję. Ale to też jest historia na osobny tekst.
No dobrze, zatem rozgośćcie się, mam nadzieję, że będzie wam tu dobrze. Mnie jest wspaniale. Choć lepiej będzie oczywiście z wami. Jestem ciekaw czy podoba wam się sama strona, jak i mój plan, także wiecie – czekam na wasze zdanie.
Uszanowanko!
Troyann