Pojawienie się smartfonów kilka lat temu utworzyło jednocześnie rynek mobilnych aplikacji, dzięki któremu tysiące (miliony?) osób na świecie znalazło swoje zajęcie, wielu zostało milionerami, a my mamy niemal nieograniczone możliwości. Problem w tym, że ja odczuwam już przesyt aplikacji.
Uważam się za geeka i lubię bawić się technologiami, sprawdzać nowe aplikacje i odkrywać nowe możliwości swojego telefonu. Dzięki aplikacjom lepiej sypiam, robię zakupy, organizuję swoją pracę, mam stały kontakt ze światem i mogę tworzyć muzykę. A to tylko część możliwości jakie dają mi programy na moim telefonie.
Jednak od kilku miesięcy odczuwam przesyt tych wszystkich możliwości. Dawno nie spotkałem się z aplikacją, która by mnie oczarowała i od siebie uzależniła, a wszystkie „rewolucyjne” rozwiązania to ładniej zaprojektowane i lepsze pomysły, które już znam. Brakuje mi czegoś, co faktycznie uzależni, zmieni choć drobny aspekt w życiu. I używam tych aplikacji coraz mniej, mimo, że każdego dnia pojawiają się w sklepach z aplikacjami setki nowych programów.
Regularnie (przynajmniej raz w tygodniu) używam zaledwie połowy aplikacji, które posiadam. Sprawdziłem właśnie z ilu z nich skorzystałem w ostatnich siedmiu dniach, było ich 23. I, jak pokazują zeszłoroczne badania przeprowadzone przez Nielsena, jestem wręcz poniżej światowej średniej. Według ich statystyk, każdy użytkownik ma średnio zainstalowanych 26 aplikacji, i ta liczba nie zmienia się już trzeci rok z rzędu!
Co prawda, wciąż dynamicznie rośnie liczba czasu spędzanego w aplikacjach (z 23 minut w 2012 roku do 37 minut dwa lata później), lecz świadczy to o tym, że człowiek nie potrzebuje do życia kolejnych aplikacji. Wciąż zadowala go mniej więcej ta sama liczba programów na telefonie, choć oczywiście każdy użytkownik ma zupełnie inne preferencje i korzysta z różnych aplikacji.
Jeśli zaś weźmiemy pod uwagę fakt, że aplikacji App Store na iOS jest 1,5 miliona, w Google Play mamy 1,6 miliona, a w pozostałych sklepach z aplikacjami jest ich 870 tysięcy, to mamy do czynienia z ogromną liczbą programów, która nadal będzie rosnąć. Problemem jest fakt, że użytkownicy niechętnie będą instalować nowe, więc twórcy aplikacji będą mieli coraz trudniejszą walkę o regularną uwagę i czas odbiorcy.
Zdaję sobie sprawę, że są użytkownicy mocno zawyżający statystyki, którzy na ekranie głównym telefonu mają dziesiątki aplikacji pochowanych w folderach. Z drugiej strony, są również tacy, dla których aplikacje są zupełnie zbędne, lub korzystają jedynie z kilku. Na moim głównym ekranie są jedynie aplikacje, z których korzystam każdego dnia w mniejszym lub większym zakresie. Na drugim takie, które przydatne są raz lub parę razy w tygodniu. Na trzecim takie, które testowałem jakiś czas temu i wierzę, że kiedyś się przydadzą, a nie otwierałem ich już kilka tygodni. Tak to wygląda:
Do czego w tym wszystkim zmierzam? Wydaje mi się, że coraz trudniej będzie się twórcom aplikacji przebijać z nowymi owocami ich pracy. Dawno nie mieliśmy do czynienia z prawdziwie rewolucyjnymi rozwiązaniami wśród aplikacji. Staram się śledzić najciekawsze nowe programy, regularnie testuję kilka z nich, ale żadna nie potrafi zdobyć mojego serca, umysłu, czasu i miejsca na pierwszym ekranie. Dość powiedzieć, że w poprzednim roku na pierwszy ekran dodałem jedynie Endomondo (aplikacja powstała w 2007 roku) oraz Snapchat (2011). Czekam na ten słynny rok mobile i wysyp nowych, prawdziwie potrzebnych aplikacji. ;)
A z ilu aplikacji regularnie korzystasz Ty?