Parę dni temu miałem okazję być świadkiem pierwszego w Polsce pokazu filmowego w nowej sali ScreenX w Cinema City w Galerii Mokotów. Dzisiaj spróbuję wam opowiedzieć o swoich wrażeniach odnośnie tej technologii.
Technologia jest nierozerwalnie związana z rozwojem kina. To postęp technologiczny sprawia, że filmy są coraz ładniejsze, ciekawsze, a nasze doświadczenia coraz głębsze. Kolor, dźwięk, IMAX, Dolby Atmos, 3D… Prób zrewolucjonizowania doświadczeń widza na sali kinowej było wiele. Wiele z nich (kolor, dźwięk) stały się standardem, część jednak nie przetrwała próby czasu (czy możemy już przestać z wciskaniem 3D w niemal każdego blockbustera?). Kolejnym krokiem w kierunku urozmaicenia seansów filmowych ma być wprowadzony właśnie ScreenX. Pierwsze kino w Polsce oferujące tę technologię powstało w Cinema City w Galerii Mokotów.
Na czym polega ScreenX?
Można powiedzieć, że ScreenX to coś pomiędzy kinem IMAX, a VR. Z jednej strony mamy duży ekran tradycyjny, a także boczne ściany, które pełnią rolę ekranu. Mamy zatem znacznie szerszy kąt widzenia, bo możemy obrócić głowę w lewo lub prawo i dostrzec dodatkowe szczegóły danej produkcji. Zresztą, nawet obserwując jedynie główny ekran i akcję całe niemal pole widzenia jest wypełnione ekranami. Całkiem fajna sprawa, podobna do doświadczenia w kinie IMAX kiedy siądziemy stosunkowo blisko ekranu (ja najbardziej lubię miejsca na połowie wysokości sali).
Oczywiście, boczne ekrany nie są prostokątne, a układają się wraz ze wznoszącą się linią kolejnych miejsc siedzących w swego rodzaju spłaszczający się w jednym kierunku czworokąt. Do tego dochodzą cztery dodatkowe projektory umieszczone nad bocznymi ekranami, które rzucają obraz na przeciwległą ścianę.
Na świecie jest już ponad 150 kin w formacie ScreenX i podobno są one coraz bardziej popularne, a twórcy filmowi coraz częściej chcą tworzyć filmy dostosowane do tej technologii. Już kilkanaście całkiem popularnych produkcji było dostosowanych do wyświetlania w salach ScreenX i efekt podobno robił wrażenie.
Jakie filmy obejrzymy w kinie ScreenX?
Jak wyjaśniono w trakcie konferencji prasowej, w kinach ScreenX będą dostępne 3 rodzaje treści:
- Filmy produkowane w formacie ScreenX, a więc z wykorzystaniem trzech kamer rejestrujących nie tylko obraz, który trafi do kin we wszystkich technologiach, ale i na boczne w technologii ScreenX.
- Filmy produkowane pod format ScreenX, w których główny obraz (ten na wprost od widza) będzie uzupełniany innymi ujęciami danej sceny. Możliwe jest więc obserwowanie jednego wydarzenia z aż trzech perspektyw. Trochę brzmi to jak serial „24”, w którym często kadr był podzielony na kilka mniejszych kadrów. A więc dodatkowe ujęcia uzupełniające daną scenę.
- Filmy, w których główny obraz będzie uzupełniany materiałami dodatkowymi, czyli w sumie trochę jak w punkcie drugim, z tym, że nie będą to filmy zaplanowane pod kątem tej technologii, a jedynie uzupełnione o na przykład odrzucone kadry, duble czy inne materiały z planu.
I to w zasadzie tyle. W trakcie pokazu mieliśmy właściwie szansę przekonać się jak to działa w przypadku metody pierwszej i drugiej na demach technologicznych oraz kilkuminutowym fragmencie „Bohemian Rhapsody”. A potem cały seans „Captain Marvel”.
Co daje w trakcie seansu ScreenX?
Dema technologiczne mają to do siebie, że są opracowane tak, by wykorzystać w pełni daną technologię i nie inaczej było w tym przypadku. Szeroki kąt widzenia był wzbogacony o masę efektów i dodatkowych smaczków, które wnosiły sporo do ich treści. Jednak obracanie głową w obie strony co chwila było nieco męczące nawet w tych kilka minut.
Znacznie ciekawiej zrobiło się w momencie odtworzenia fragmentu „Bohemian Rhapsody” w technologii ScreenX. Słusznie wybrano do tego zdecydowanie najlepszą scenę filmu, a więc koncert Live Aid. I w tym przypadku zastosowane zostały dwie pierwsze metody zwiększania doświadczeń kinowych. Czasem mieliśmy znacznie szersze kadry, które poza Malekiem chwytały pozostałych aktorów na scenie, a czasem mieliśmy możliwość obserwowania koncertu z trzech różnych ujęć. I to w sumie było całkiem fajne rozwiązanie. Oczywiście zawsze najważniejszy kadr zostaje wówczas zaprezentowany na głównym ekranie, a pozostałe stanowią jedynie uzupełnienie, często ciekawe.
Częściej jednak jest to uzupełnienie niewiele wnoszące do całości – ot widzimy po prostu więcej tłumu, więcej sceny i tyle. Boczne ekrany są jedynie przedłużeniem, ale nie mają nic nadzwyczaj ciekawego do pokazania.
Ciekawie zrobiło się w trakcie seansu „Captain Marvel”, w którym na potrzeby ScreenX zastosowana została jedynie pierwsza metoda „poszerzania doświadczenia”. Ciekawe sceny były uzupełniane przez ekrany boczne dając szerszą perspektywę, ale jednak większość scen była wyświetlana jedynie na głównym ekranie, bez żadnego dodatkowego kontekstu.
Czy to w ogóle jest fajne?
No właśnie, czy to ma w ogóle sens? W przypadku ostatniego seansu, w którym ekrany boczne były wykorzystywane znacznie rzadziej okazało się, że po jakimś czasie zupełnie nie zwracałem uwagi na to, co dzieje się na ścianach. Czasem nawet umykało mojej uwadze to, by obrócić głowę w ich kierunku. Cóż, zapewne wynika to z tego, że do takiego obracania głowy należałoby się przyzwyczaić. Ale problemów z technologią ScreenX mam nieco więcej i to one wpłynęły również na to, że zapomniałem zwracać uwagę na boczne ekrany.
Kolory – już w trakcie projekcji dem technologicznych zauważalna była różnica pomiędzy ekranem głównym a bocznymi. I jest to coś, co mocno rzuca się w oczy i kontrastuje z wydarzeniami na ekranie centralnym.
Rozdzielczość – podobnie jak kolory na odbiór wpływa rozdzielczość bocznych ekranów. Mają one pewnie taką samą gęstość pikseli, co ekran centralny, jednak… Są one rozmieszczone znacznie bliżej widza, a to oznacza, że czasami te piksele są dostrzegalne. To także sprawia, że widz ma rzadziej ochotę zerknąć na ekrany boczne.
Jasność – w tradycyjnym kinie jedyne źródło światła na sali to ekran, który oświetla twarze widzów, ale tego nie widzimy bo siedzimy plecami do siebie, więc de facto na sali ma się wrażenie intymnej ciemności. Wiadomo, zdarzają się jaśniejsze sceny w niektórych filmach, które mocniej rozświetlają salę kinową, ale to jedynie fragmenty, a filmy oglądamy przeważnie skąpani w mroku. Inaczej jest ze ScreenX, gdzie boczne ekrany generują dużo światła na całej sali eliminując tym samym to wrażenie przeżywania czegoś intymnego. Widać wyraźnie nie tylko sylwetki, ale i szczegóły osób na sali kinowej. Krępujące uczucie dla kogoś, kto uwielbia seanse w pełnej ciemności.
Projektory – wiadomo, że obraz w kinie nie bierze się z powietrza, a z projektora. Nie jest to problemem w przypadku tradycyjnego kina – projektor jest za naszymi plecami i nawet go nie widzimy. W ScreenX mamy jednak dwa dodatkowe projektory na każdej ze ścian bocznych, co jest całkowicie naturalne, ale… Są one dość widoczne i wkomponowane w rzucany obraz. Pewnie przeszkadza to tylko mnie, ale jednak nieco przeszkadza. Efekt taki jest jak w najnowszych telefonach, gdzie mamy wcięcia w niemal bezramkowych ekranach, by zmieścić aparat do selfie. Niby małe, jednak mnie nieco irytuje. Nie zawsze w ogóle to wcięcie jest, ale przy wysokiej jasności sali projektory i tak są widoczne.
Czasem nie ma tam nic ciekawego na tych bocznych ekranach – co też jest całkowicie zrozumiałe, albowiem filmowcy nie zaczną nagle tworzyć filmów, które będą bogate we wrażenia dla widzów w 150 kinach na świecie. Nie, należy zadbać o widzów w tradycyjnych salach. Ale efekt jest taki, że poza szerszym kątem widzenia tak naprawdę nie ma na co patrzeć na boki. I znowu, o to może właśnie chodzi, by dać jedynie wrażenie głębi przeżycia filmowego, nie zaś rozmieszczać w całym polu widzenia istotne dla fabuły elementy. Jednak jest tu sporo niewykorzystanego potencjału.
Przejście na środku – pierwsza w Polsce sala Skrilles, tfu, ScreenX, podobnie jak IMAX najlepsze wrażenia zapewnia kiedy zasiądziemy na samym środku jednego z rzędów kinowej sali. Umówmy się, symetria w przypadku tak wielkich ekranów jest wielce istotna. Szkoda tylko, że schody w nowym kinie przebiegają… Przez sam środek kina. :D Aż zazdrościłem chwilę ziomkowi, który z powodu braku wolnych miejsc siedzących zasiadł na schodach. Cóż, schody wzdłuż ekranów na ścianach byłyby lepszym pomysłem. Przecież ludzie siedzący tuż pod ścianą i tak niewiele zobaczą na ekranie tuż nad nimi. Pewnie istnieje ku temu jakieś sensowne uzasadnienie konstrukcyjne, ale i tak wielka szkoda.
Podsumowanie
Jak pewnie możecie podejrzewać, wielkim fanem kina ScreenX nie zostanę. Nie oznacza to, że uważam to tę technologię za bezsensowną. Wydaje się jedynie, że potrzeba będzie nieco czasu, by twórcy filmowi lepiej wykorzystali jej potencjał, bo ten zdecydowanie widzę. A pozostałe drobne mankamenty da się wyeliminować w kolejnych tego typu salach w Polsce. A jak zapowiedziano na konferencji prasowej, takie są planowane. Niemniej jednak, wrócę może do ScreenX za parę lat sprawdzić czy coś się zmieniło, a tymczasem pozostaję fanatykiem IMAX.