Jak dziś pamiętam dzień, w którym kupiłem pierwszego iPhone’a. To było dziewięć lat temu. Czułem ekscytację uczestniczenia w pewnej rewolucji. To, czego dziś mi tak bardzo brakuje.
Sezonowa praca w restauracji na Długim Targu w Gdańsku. Był rok 2008. Minął rok od momentu, w którym Steve Jobs pokazał światu iPhone’a i kilka tygodni od momentu, w którym jego druga inkarnacja, iPhone 3G, wszedł na polski rynek. Ale ja planowałem wakacyjne zarobki przeznaczyć na spełnienie innego, wieloletniego marzenia – kupić sobie perkusję. Ostatecznie uległem i wybrałem telefon. A nie, przepraszam, coś więcej niż telefon – rewolucyjne urządzenie, nazwane smartfonem.
Rewolucja na skalę iPhone’a
Wszyscy wokół się dziwili – oto ja zapłaciłem za jakiś dziwny telefon, w którym nie można zmienić choćby tapety aż 1500 złotych. „Debil”, myśleli sobie. „Za telefon się płaci złotówkę u operatora”, dodawali. Tłumaczyłem, że to więcej niż telefon i bardzo go chciałem. Że to zmieni świat, a ja chcę być tego uczestnikiem.
Minęło dziewięć lat. Wydawanie 1500 złotych na telefon nie jest już niczym dziwnym – najnowszy iPhone kosztuje trzykrotność tej kwoty. Apple ma na swoim poletku konkurencję. Pojawienie się rozwiniętych systemów operacyjnych oraz dotykowych ekranów upowszechniło w naszych kieszeniach Internet, a także przyczyniło się do powstania firm wycenianych dziś na miliardy dolarów. Snapchat, Instagram, Foursquare, Rovio, Uber… Świat się zmienił bardzo mocno. A technologie, które niegdyś rozpalały we mnie dreszcze podniecenia, dzisiaj jedynie wzbudzają ziewanie.
Rewolucja na skalę żadną
A produktów w kategorii technologii konsumenckich w międzyczasie pojawiło się bardzo wiele.
Tablety – całkowicie nowa kategoria. Tak się zajarałem iPadem, że szybko kupiłem sobie takie urządzenie. Po dwóch latach okazało się, że się kurzy na półce. Początkowy entuzjazm dotyczący tej kategorii produktowej wygasa. Na rynku tabletów od 2-3 lat nie mamy zbyt wielkich innowacji.
Smartwatche, czyli ekran do czytania powiadomień. Całkiem spoko gadżet, ale całkowicie zbędny, nie wzbudzający już żadnych szczególnych emocji. Choć jeszcze rok temu rozważałem zakup Apple Watcha, tak teraz uważam to za niczym nieuzasadniony wydatek. Jakiś ułamek ludzkości z nich skorzysta, ale nigdy nie będą produktem pierwszej potrzeby.
Smart…wszytsko? Fajnie jest mieć smart pralki, lodówki i odkurzacze, ale ludzkość sobie bez nich poradzi. Nie będziemy mieli tu do czynienia z rewolucją na miarę smartfonów.
Smart TV – ok, to jest spoko, ale to nie jest nic nadzwyczajnego. Mamy tu do czynienia bardziej z rozwojem mediów, treści i ich dystrybucji niż innowacją na miarę smartfonów.
Coraz częściej nad naszymi głowami latają drony, to również coś nowego, ale to zabawki dla jedynie garstki narwańców. Fajnie, że są, świata nie zmienią.
Ewolucja na skalę najnowszych innowacji
Jest jeszcze wiele drobnych lub większych projektów technologicznych, które są ciekawe, ale na pewno nie wzbudzają ekscytacji. Na pewno nie takiej jak iPhone przed dekadą.
Jedyne technologie, które obecnie są mocno rozwijane, a które mogą mieć wpływ na ludzkość to sztuczna inteligencja, AR/VR oraz autonomiczne pojazdy. Niestety, ciężko się nimi podniecać.
Sztuczna inteligencja wkracza coraz mocniej w nasze życie. Czy to w postaci botów w Messengerze, czy to Google Assistant czy Siri. Problem w tym, że choć jest to technologia będąca oprogramowaniem, to niestety… Polacy większości tych technologii nie otrzymują. Przynajmniej nie w naturalnym dla nich języku. Próbowałem kiedyś korzystać z Siri, ustawiać choćby codziennie budzik na następny poranek. Znudziło mi się szybko.
AR/VR nigdy nie będą nam niezbędne do życia. Będą fajne, będą coraz bardziej atrakcyjne, ale bardziej w formie rozrywki i dodatkowych wrażeń oraz w celach naukowych niż przedmiotu potrzebnego do życia. Poza tym, obecnie jest to na tyle droga zabawa, że ciężko się tym podniecać. Dodatkowo, iPhone wyskoczył trochę znikąd, niespodziewanie. I choć był zlepkiem wcześniej istniejących prototypów, tak jednak zdefiniował na nowo pojęcie telefon. AR/VR nas nie zaskoczy, bo ludzkość rozwija tę technologię od ponad dwudziestu lat. Obecnie mamy jedynie przyspieszenie ewolucji, nie zaś rewolucję.
Melodia dalszej przyszłości
Autonomiczne samochody to nieco bardziej odległa (zapewne kwestia dekady) przyszłość, ale również jej problem polega na tym, że nie jest atrakcyjna (i dostępna, choćby ze względów finansowych) dla każdego. No, poza tym nie mam prawa jazdy, więc w ogóle nie bawi mnie taka zabawa. Choć nie ukrywam, fajnie byłoby mieć samochód, który jeździ za mnie i nie muszę mieć do niego prawa jazdy. Ale to melodia już znacznie bardziej odległej przyszłości. Niemniej jednak, znowu mamy tu do czynienia z ewolucją, nie rewolucją. Ludzkość stopniowo oswaja się z myślą o tym jak głębokie zmiany nas czekają (co do tego nie mam wątpliwości).
To tylko kilka przykładów technologii, które mogłyby rozpalać moje zainteresowanie w stopniu podobnym od smartfonów, technologii czy geolokalizacji kilka lat temu. Brak póki co kategorii, która byłaby tak bardzo dostępna, jak dawniej inteligentne telefony, czy też telefony z dużym wyświetlaczem, jak były nazywane te urządzenia przed wynalezieniem Androida.
Ciężko się jarać byle czym
Bycie early adopterem jest bardzo fajne. Nie powiem, że moje ego tli się ciepłym płomieniem w środku mnie w momencie, gdy widzę osobę, która dekadę temu śmiała się z mojego wydatku 1500 zł na iPhone’a 3G, a niedawno zakupiła Samsunga Galaxy S8. Za kwotę trzykrotnie wyższą. Chciałbym móc podniecać się czymś nowym, znowu być wyśmiewanym, a następnie móc powiedzieć: a nie mówiłem?
Niestety, rozwijane i dostępne dla nas obecnie technologie są nudne. A najlepszym tego przykładem są, niestety, smartfony. Ich rozwój zatrzymał się w miejscu jakieś dwa lata temu, a jedyne innowacje dotyczą… Podwójnych aparatów? Szybkiego ładowania? To nie są innowacje, to tylko drobne usprawnienia. Przeszkodą w przyspieszeniu rozwoju smartfonów jest obecna technologia baterii. Większość nowych funkcji sprawia, że jesteśmy uzależnieni od prądu i ładowania swoich inteligentnych urządzeń co kilka godzin. To niesamowite, że potrafimy zbudować rakiety, które potrafią wylądować i za kilka lat polecą na Marsa, a nadal nie potrafimy stworzyć nowej technologii zasilania naszych telefonów.
Być może jeśli udałoby nam się podtrzymać przy życiu nasze telefony (i nie tylko) znacznie dłużej, to moglibyśmy tworzyć kolejne innowacje, a moje zainteresowanie technologią rozpaliłoby się na nowo. Bo póki co te pseudo innowacje przestają mnie interesować. A wraz z tym technologie. Dlatego ta kategoria jest na blogu tak rzadko aktualizowana. Chciałbym jednak pisać o technologiach znacznie częściej. Ale podniecanie się większym ekranem, większą liczbą rdzeni procesora w tablecie czy niedostępnym w Polsce inteligentnym asystentem nie jest podniecające.