Pamiętacie moje długie rozkminy na temat zakupu konsoli? Skończyły się tym, że najbardziej skłaniałem się ku zakupowi nowego peceta. Ale los mi spłatał pięknego figla.
Zwlekam wciąż z zakupem, ponieważ najpierw chcę zainwestować w nowego iPhone’a, którego premiera nastąpi zapewne w najbliższych tygodniach. Dopiero potem (i pewnie kilku dniach żywienia się gruzem) będę mógł sobie pozwolić na kolejną poważną inwestycję w postaci komputera / konsoli.
Dlatego ostateczna decyzja jeszcze nie zapadła, choć coraz bardziej byłem przekonany, że gruntownej rozbudowy doczeka się mój… Pięcioletni już pecet. Wiece, nowa płyta główna, grafika, procesor i najlepiej SSD. Zabawa warta jakieś 3 tysiące złotych. Albo i więcej. Konsole są tańsze, jednak… Granie w gry typu GTA V na padzie to dla mnie coś niewyobrażalnego. A jednak, niebawem będę to robić.
Wszystko za sprawą „wpadki” Microsoftu, który w swoim sklepie internetowym wystawił zestaw z konsolą Xbox One (za kilka dni polska premiera) z ceną pomniejszoną o jedynkę, czyli tysiąc złotych. Wyłapał to serwis sPlay, którego news mignął mi na Twitterze (nie na Facebooku, bo Edge Rank wyciął). Nie zastanawiałem się długo, Xbox One w cenie niemal jednej trzeciej tej podstawowej! Klikam. Kolega się wahał, nie zdążył. Szkoda jedynie, że dostawa konsoli będzie miała miejsce za dwa miesiące.
Nic więc pewnego, że w ogóle ją dostanę. Cóż, najwyżej otrzymam z powrotem 699 zł i będę mógł zastanawiać się dalej. Faktem jest, że niemal na pewno nie kupiłbym tej konsoli, gdyby nie ta cena. A teraz, nie dość, że nie mogę się jej doczekać, to jeszcze zaczynam się godzić z myślą o graniu w GTA V na padzie. Jakoś to będzie, co nie?
Ja wiem, że w każdej chwili mogą mi anulować zamówienie ze względu na któryś z punktów regulaminu. Spoko, wtedy pewnie nigdy jej nie kupię. Zainwestuję w peceta. Jeszcze dwa miesiące i wiele może się w tym czasie zmienić. W każdym razie – zapłaciłem, więc mam prawo oczekiwać dostarczenia towaru. A jak już dojdzie, to i drugi kontroler dokupię, potem Kinecta, opłacę Xbox Live… Microsoft będzie miał ze mną dobrze. Z moim hajsem właściwie.
Rozmawiałem przez chwilę na ten temat z Kamilem Brzezińskim, który głęboko wierzy w to, iż nie był to przypadek. Rezygnując z zarobku tysiąca złotych przy kilkudziesięciu sztukach stracili duże pieniądze (właściwie nie stracili, lecz zainwestowali), ale zyskali przynajmniej jednego użytkownika, który w żadnym innym przypadku zakupu by nie dokonał – mnie. A do tego doszedł ekwiwalent mediowy, czyli buzz w Internecie wywołany naturalnie. Na tydzień przed premierą. Przypadek?