Apple udostępniło wczoraj wszystkim użytkownikom MacBooków z roku 2007 i nowszych bezpłatną aktualizację systemu OS X do wersji 10.9. Mavericks, gdyż tak magowie z Cupertino nazwali tę odsłonę systemu, nie może się nie podobać. Oto pięć powodów dlaczego.
Na system OS X przerzuciłem się zaledwie pół roku temu i obecnie nie wyobrażam sobie lepszego środowiska do optymalnej pracy. Jeszcze nie zgłębiłem wszystkich możliwości tego systemu, ale sama filozofia sprawia, że jest to system idealny do sprawnego posługiwania się Internetem, a to przecież dla wielu podstawa. Nie jest to system pozbawiony wad, choć wynikają one bardziej z filozofii Apple niż słabego wykonania – wady zamierzone, które dla innych mogą być zaletami.
Na aktualizację ostrzyłem sobie mocno zęby. Nie dość, że ostatnia aktualizacja młodszego brata, iOS-a, przyniosła dużo korzyści na telefonie i tablecie, to jeszcze nieco usprawniła jego prace. Tego samego oczekiwałem po Mavericksie. Jakoś szał związany z konferencją Apple mnie ominął, przeczytałem najważniejsze informacje post factum. Najważniejszą dla mnie informacją było udostępnienie Mavericksa tuż po chwili. Co więcej – pierwszy raz OS X otrzymał darmową aktualizację. Od razu wziąłem się do roboty. Z systemem spędziłem już kilka godzin i oto kilka zalet jakie dostrzegłem.
Finder
Zdecydowanie najważniejsza zmiana: możliwość otwierania kart w tym eksploratorze. Szczerze mówiąc, zanim kupiłem Maca nie rozumiałem zachwytów nad tą funkcją systemową. Owszem, jest szybka, świetna i wygodna, ale gdzie tu przewaga nad Windowsem? To wrażenie znika wraz z wczorajszą aktualizacją – wprowadzenie kart to spora zmiana przyzwyczajeń (zamiast cmd+n przyjdzie korzystać, jak w przeglądarce, z cmd+t). Skończy się burdel z oknami. Wygodnie i szybko. Do tego dochodzą tagi. Co prawda, nie sądziłem, że będę z nich korzystać, ale wydaje się, że to może być kolejne usprawnienie codziennej pracy. Jedyne, czego mi brakuje (albo jestem za głupi by do tego dojść) to inny skrót klawiszowy do zmiany karty. Defaultowy jest słaby. Dajcie znać jeśli znacie rozwiazanie!
Pęk kluczy
Zaawansowani użytkownicy i tak pewnie korzystają z programów typu 1Password, ale dla mnie jest to wygodne rozwiązanie. Zwłaszcza, że synchronizuje się z pozostałymi urządzeniami Apple.
Kalendarz
Głównie zmiany kosmetyczne, unifikacja z aplikacją z iOS7. I trochę czuję się zagubiony, rozdzielenie na poszczególne dni, tygodnie czy miesiące wydaje się nieco rozmyte, ale po kilku chwilach się przyzwyczaja i dostrzega małe zmiany, które zdecydowanie się przydadzą: obliczanie czasu potrzebnego na dotarcie na miejsce zaplanowanego spotkania i związane z tym alerty to ciekawa opcja. Potestuję.
Powiadomienia
Może i pierdoła, ale przydatna: odpisywanie na wiadomości iMessage bezpośrednio z poziomu dymku powiadomienia. Nie, żebym za pomocą tej aplikacji przeprowadzał większość konwersacji, ale czasem się przyda. Zresztą także w innych aplikacjach system powiadomień został poszerzony.
Szybkość
Maki się nie zacinają? Bzdura, nie oszukujmy się. Są natomiast bardzo dobrze zoptymalizowane, wszyscy wiemy czemu. Natomiast Mavericks sprawia, że prędkość działania zauważalnie wzrasta. Wiadomo, nie jest to różnica na poziomie potrojenia ilości RAMu, ale to naprawdę da się poczuć. Spotlight, przełączanie między ekranami, same programy i cała reszta działa znacznie przyjemniej. Wyjątkiem jest tutaj Firefox, ale to raczej nie wina OS X, a po prostu specyfika programów, jakimi są przeglądarki.
Zmiany w Mavericksie to w zdecydowanej większości kosmetyka. Nieco jestem tym zawiedziony, gdyż zamiast dwóch kroków do przodu mamy niecały jeden. Jest sprawniej niemal pod każdym względem, lecz to ewolucja w bardzo małym stopniu. Więcej zmian dało się dostrzec chyba w poprzedniej wersji względem jej poprzednika. Najlepszą zmianą było chyba… Udostępnienie aktualizacji za darmo. ;) #BiedakiCebulaki #BekaZTrojana
Ostatnio miałem wątpliwą przyjemność widzieć jak działał OS X 10.5, czyli już czteroletni. Tutaj widać już mały wąwóz (bo raczej nie przepaść) pomiędzy poszczególnymi wersjami. Ze zdecydowaną przewagą Mavericksa. W najnowszej wersji jest sporo zmian, ale żadna nie wpływa (przynajmniej z mojej perspektywy) znacząco na codzienną pracę. Karty Findera, kalendarz, powiadomienia czy prędkość działania to naprawdę fajny postęp, lecz to tylko kosmetyka. Może przyszły rok przyniesie więcej zmian, na przykład wygląd inspirowany ostatnim iOS-em…