Kiedy w poniedziałek Apple pokazywało nowe odsłony swoich systemów operacyjnych miałem to w głębokim poważaniu.
Od jakiegoś czasu konferencje tej firmy mnie nudziły. Od ponad czterech lat marka z Cupertino nie pokazała żadnego produktu z nowej kategorii, co wcześniej czyniła dość często (iPhone, iPad, MacBook Air). Nie płakałem więc, będąc za granicą, że nie mogę śledzić tego wydarzenia na żywo. Dopiero po kilku dniach nadrobiłem wszystkie zaprezentowane nowości i… Wygląda na to, że nie produkty są teraz w centrum zainteresowania Tima Cooka i spółki.
Integracja środowiska oraz dwóch systemów operacyjnych OS X oraz iOS sprawia, że ekosystem od Apple jest teraz, a właściwie będzie po ich premierze, najdoskonalszym środowiskiem do pracy. Dla mniej i bardziej zaawansowanego użytkownika. W ten sposób Apple świadomie zamyka się na nowe kategorie produktowe (smartwatche, TV i inne), ale zachęca użytkowników swojego topowego urządzenia – iPhone’a – do zakupu pozostałych sprzętów z jabłuszkiem. Bo posiadanie zarówno iOS, jak i OS X na swoich urządzeniach ma po prostu największy sens, daje Ci największą wygodę i komfort użytkowania.
Cook zamiast podbijać nowe rzesze konsumentów nowymi produktami chce im wepchnąć w łapki drugi lub trzeci sprzęt z jabłkiem. I to chyba słuszna droga – hajs się musi zgadzać, a MacBooki są znacznie droższe niż potencjalny iWatch.