10 stycznia to umowna data drugich urodzin bloga Troyann.pl. To niesamowite jak wiele się zmieniło w moim życiu w tym czasie. Z tej okazji chciałbym wam pokazać kulisy tego bloga, jego liczby oraz… Rozdać wam parę nagród.
29 listopada 2012 roku, dwa miesiące po przeprowadzce do Warszawy, spędzałem czas u rodziców w Gdańsku, czytając pierwszą książkę Jasona Hunta. Bardzo długo zastanawiałem się nad rozpoczęciem blogowania na poważnie, bo pierwsze tego typu próby podejmowałem znacznie wcześniej. Dość pokracznie. Szukałem także dodatkowej pracy, ponieważ Warszawa mocno wyciskała mój portfel z funduszy. Zatrzymałem się na 30. stronie i postanowiłem – robię to.
Bez większego jeszcze pomysłu zakupiłem domenę troyann.pl, do wykorzystania w przyszłości. Jednocześnie założyłem bloga na WordPressie, z końcówką wordpress.com. Zacząłem pisać, wiedziałem, że chcę się mocno skupić na technologiach i mediach społecznościowych, skoro w tej branży chciałem znaleźć pracę. Publicznie z szafy wyszedłem w Wigilię 2012 roku. Ruszył fanpage, pochwaliłem się znajomym, i tyle.
Tuż po Świętach miałem kolejną rozmowę o pracę w pewnej bardzo znanej agencji social mediowej. Pytali o bloga, ale póki co nie było czym się chwalić. Nie udało się dostać pracy. Noc z 30 na 31 grudnia to lektura kolejnych zalegających w Pockecie tekstów, między innymi Andrzeja Tucholskiego, który miał wówczas poboczny projekt – jestblog.pl. I tam wyczytałem, że jednak najlepiej ruszyć od razu z własną domeną i serwerem. A że kilka tygodni wcześniej ruszył i zrobił poruszenie w branży Zenbox – z samego rana napisałem do Tomka Fiedoruka.
Tak wyglądała pierwsza inkarnacja bloga. Bieda, co?
Dzień Sylwestra, serwer opłacony (na 3 miesiące, na więcej nie miałem pieniędzy), migracja zlecona, termin przenoszenia bloga na domenę troyann.pl – 2 stycznia. Był Sylwester, ja bez pieniędzy planowałem zostać w domu i, dosłownie, grać w grę. Wtedy Patryk Siedliński, mój najlepszy przyjaciel, wysłał mi mailem bilet na Polskiego Busa z Warszawy do Gdańska – nie chciał bym tę noc spędzał sam. Mimo, że dojechałem tuż przed północą do znajomych do Gdyni – było pięknie. A tuż po dotarciu na miejsce, chwilę przed północą, otrzymałem maila z wiadomością, że Zenbox zakończył (W NOC SYLWESTROWĄ!) migrację bloga.
Kilka kolejnych dni to dopieszczanie poszczególnych elementów szablonu bloga, by móc z nim ruszyć pełną parą 10 stycznia 2013 roku. Co działo się potem, zasługuje na osobny tekst. Ale wszystkie wymienione wyżej osoby miały duży wpływ na to, gdzie i kim dziś jestem.
A w nowy rok wkroczyłem w zupełnie nowej sytuacji. Skończyłem realizować zlecenie, dzięki któremu mogłem przeprowadzić się do Warszawy, zaistnieć w branży social mediowej i rozwijać. Stopniał nieco mój życiowy budżet, a obecnie utrzymuję się jedynie z tego, co udało mi się osiągnąć z blogowania. Najpierw angaż w agencji Vacaloca, gdzie się wiele nauczyłem i miałem agencyjne przetarcie, a obecnie w szeriszeri, gdzie zarabiam na życie robiąc fajne rzeczy z jeszcze fajniejszymi ludźmi. Bez bloga byłbym dziś bezrobotny.
Ale to nie kariera czy pieniądze są najlepszym efektem, jaki dzięki prowadzeniu bloga osiągnąłem. Najważniejszym elementem mojego życia stali się ludzie. Nie tylko inni blogerzy, ale i czytelnicy, z którymi wdaję się w długie dyskusje, które mnie uwznioślają.
Oto ja na scenie konferencji Blog Experts. Fot. Barbara Krawczyk
Inni blogerzy również mnie uskrzydlają. Zanim pisałem bloga już ich obserwowałem, chciałem poznawać, traktowałem ich jak mentorów. A potem zacząłem ich poznawać, ze sobie znaną nieśmiałością. Bałem się podejść, zagadać, przybić piątkę. A oni witali mnie jak sobie równego. „Ale jak to?! Przecież jestem nikim!” Wspomniany już Andrzej Tucholski udzielił mi mailowo wywiadu bez żadnego „ale”. Jak go poznawałem w drodze do Wrocławia był dla mnie KIMŚ. Dziś mówimy do siebie per „bracie” („Brojanowicz” <3).
I wiecie co? Blog jest najlepszym lekiem na moje kompleksy. Nie wyplenił ich, ale mocno zniwelował. Pierwszy raz w życiu zacząłem się czuć kimś naprawdę fajnym, kimś kogo ludzie szczerze lubią. Zacząłem odczuwać swoją wartość, pewność siebie, chęć realizowania kolejnych celów. Kompleksy nadal we mnie są i pewnie na zawsze zostaną, ale potrafię je w sobie zakopać na tyle głęboko, by nie psuły mi życia. Wreszcie. Dziękuję wam za to.
Kolejnym etapem rozwoju mojego wewnętrznego ja, tuż po uświadomieniu sobie własnej wartości, była chęć pomocy innym. Wiele osób mnie prosiło często o pomoc w wielu kwestiach, nikomu nie odmawiałem. To było miłe, móc dać coś od siebie i usłyszeć „dziękuję”. Ale chciałem więcej. Jakoś nie uważałem siebie za specjalnie wpływowego czy zasięgowego (cóż, ciężko oszukać statystyki), ale chciałem zacząć udzielać się charytatywnie. Tylko nie wiedziałem jak. Co mam w sobie takiego, by mieć siłę pomagania?
Ale wtedy znajomi blogerzy zaangażowali mnie w oddolną akcję dla Szlachetnej Paczki, co okazało się niemałym sukcesem. Tak ciepło na sercu mi chyba nigdy nie było. Dlatego też bardzo chciałem pomóc Wielkiej Orkiestrze Świątecznej Pomocy, choć długo nie wiedziałem jak. No, ale coś ostatnio wymyśliłem i zobaczymy ile pieniędzy uda mi się uzbierać. Póki co jest łącznie ponad 350 złotych!
Te dwa lata były doskonałym rollercoasterem emocji, motywacji, rozwoju, głębokich dołków, powątpiewań, ale przede wszystkim – dobra. Chciałbym, by to nigdy się nie skończyło.
Z miłych momentów nie zapomnę także, jak będąc kilka miesięcy temu w Poznaniu nieco zabłądziłem na mieście, wysiadłem z tramwaju zdezorientowany, a podszedł do mnie jakiś chłopak i zapytał „Ty jesteś Maciek? Troyann?” JAK TO MOŻLIWE, ŻE KTOŚ MNIE ROZPOZNAŁ NA ULICY?! No i wskazał mi najkrótszą drogę do celu. Dzięki!
Dobra, koniec tych opowiastek, czułości i słodzenia. Czas na skandaliczne fakty z tych dwóch lat.
– 8 propozycji pracy, z czego dwie przyjąłem
– 1 globalna marka, której odmówiłem, choć długo się wahałem
– 50 zł – tyle wziąłem za pierwszą reklamę. Bardzo długo nie znałem swojej wartości
– 7700 zł netto – tyle dotychczas zarobiłem za całą działalność związaną z blogowaniem – od tekstów na blogu po różne prelekcje i szkolenia. Dobry bloger zarabia tyle w miesiąc, ale kurde, mnie to i tak cieszy.
– 8 publicznych prelekcji
– 1 wykład na Warszawskiej Szkole Reklamy
– 1 wykład na Politechnice Warszawskiej
– 97000 – niemal tyle osób zajrzało na bloga. Nadal nie chce mi się w to wierzyć
– 244000 – tyle odsłon nabiliście. To prawie ĆWIERĆ MILIONA. Wow.
– 420 – aż tyle tekstów napisałem w te dwa lata. Oprócz dłuższych były też krótsze, ale i tak jest to dość sporo
– 2556 – tyle komentarzy zostawiliśmy wspólnie pod artykułami. Cieszę się, że chcecie ze mną dyskutować
To chyba najważniejsze liczby tych dwóch lat. Jeśli interesują was jeszcze jakieś liczby i fakty to dajcie znać – postaram się wykopać jakieś ciekawostki.
Pisałem już, że te dwa lata to też mnóstwo poznanych znakomitych osób, którzy często odpowiedzialni są za fajne projekty. Gdy zacząłem planować dzisiejszy tekst, rocznicę bloga, chciałem dać Wam jak najwięcej, bo to dzięki wam tu jestem. Poprosiłem kilka osób o jakieś skromne podarki dla czytelników. Ich reakcja przerosła moje oczekiwania – chcieli dać więcej niż byłem w stanie prosić.
Dlatego, z okazji urodzin mam dla was konkurs, a do wygrania różne rzeczy od przyjaciół Troyanna: Brand24, PlayStation Polska oraz Zenbox.
Jeśli chcecie wygrać półroczny dostęp do świetnego narzędzia, jakim niewątpliwie jest Brand24 to zaszerujcie ten tekst na swoim Facebooku czy Twitterze, dodając dwa hashtagi: #UrodzinyTroyanna oraz #Brand24. To za pomocą Brand24 będę odnajdywał uczestników konkursu.
PlayStation Polska ma dla was z kolei subskrypcję PlayStation Plus na okres trzech miesięcy. Jeśli chcecie zawalczyć o tę nagrodę to udostępniajcie tekst z hashtagami #UrodzinyTroyanna oraz #PlayStationPolska.
By wygrać serwer 50k w Zenboxie na okres roku wystarczy, że zrobicie to samo, ale oczywiście drugim hashtagiem będzie #Zenbox. Aha, tutaj mam aż dwie nagrody. :)
Tag urodzinowy pozwoli mi znaleźć wszystkich uczestników zabawy, zaś drugi da mi możliwość przyznania odpowiednich nagród. Pamiętajcie, by udostępnienie na Facebooku było publiczne – inaczej Brand24 nie będzie mógł go odnaleźć. A kogo wybiorę spośród wszystkich uczestników? Te osoby, które udostępniając tekst dopiszą coś miłego. Zabawa trwa do 18 stycznia. Dwa dni później wyłonię zwycięzców.
Raz jeszcze wielkie dzięki za te dwa lata, jestem przekonany, że był to dopiero prolog wielkiej życiowej przygody, jaka mnie jeszcze czeka. Wsiadajcie ze mną do tego rollercoastera, jeśli lubicie przygody. Obiecuję, że czeka nas razem wiele dobrego.
Czas na rozwiązanie konkursu.
Subskrypcję PS Plus otrzymuje Mariusz Głuch, wierny obserwator na Twitterze.
Konto Brand24 otrzymuje Iza Kozak, jedna z pierwszych czytelniczek tego bloga.
Roczne serwery na Zenboxie fruną do Magdy Czech oraz Krzysztofa Rumpel.
Dzięki za udział w zabawie, napiszcie do mnie w celu odebrania nagród. :)
Autorem zdjęcia w nagłówku jest Will Clayton.