Czwarta odsłona cyklu i… Trochę inna niż poprzednie. Na chwilę odchodzimy od Facebooka i przenosimy się do innej społecznościówki – geolokalizacyjnego Foursquare’a. Dlaczego? Bo jest fajny i pisałem już o nim nie raz, a bohaterka dzisiejszego tekstu jest hard userem tego serwisu. Przed wami… Ewa Salamon .
Dotychczas w cyklu gościłem wszelkiej maści (pozdrawiam edytorkę, czuwającą u mego boku w ten ciężki dzień… Miałem napisać „masy” ;) ) blogerów i vlogera (mam nadzieję, że Kuba za to sformułowanie się nie obrazi). Dziś wreszcie ktoś spoza blogosfery. Choć z blogerami też żyje za pan brat. A właściwie to za pan siostra.
Ewa Salamon pochodzi ze świata, którego większość z nas nie lubi – świata urzędniczego. Jednak udowadnia, że urzędnik też człowiek i to nie tak zły świat jak większości z nas uważa. Ewa jest odpowiedzialna w gdańskim ratuszu za wiele innowacyjnych przedsięwzięć. No i Blog Forum Zgie… Gdańsk. ;)
Ewa, podobnie jak ja i garstka Polaków, korzysta aktywnie z Foursquare’a. Dlatego postanowiliśmy, by dziś zamiast o Facebooku, pomówić o tym mniej popularnym serwisie. Bo Ewa nie tylko aktywnie korzysta, ale i współtworzy to jak serwis wygląda w Polsce. Jedziemy z tym!
1. Jak często korzystasz z Foursquare’a?
Tak często, jak odwiedzam ciekawe miejsca. A że jestem w ciągłym biegu, ciągle gdzieś jeżdżę, z kimś się spotykam – korzystam prawie codziennie. Wyjątkiem są dni, kiedy jestem przykuta do łóżka albo siedzę w totalnej głuszy bezinternetowej. Kiedy jestem „zagranico”, wykupuję pakiety internetowe albo w „ekstremalnych” przypadkach łączę się przez wifi. Wszystko po to, by poznawać nowe miejsca i dzielić się ze znajomymi moim doświadczeniem ;)
2. Na jakich urządzeniach z niego korzystasz?
Oczywiście na smartfonie i z poziomu komputera.
3. Co przede wszystkim robisz na Foursquarze?
Oczywiście sama się czekinuję, ale też obserwuję i komentuję aktywności swoich znajomych. Szukam nowych miejsc. Podążam za spotami wyznaczonymi na interesujących listach.
Zostawiam też swoje wskazówki. Czasem są to tipy nieprzychylne, gdy zdenerwuje mnie na przykład zbyt długi czas oczekiwania na zamówienie przy barze w jakiejś knajpie. Lubię też dzielić się pozytywnymi doświadczeniami – tydzień temu byłam w jednej z nowych hamburgerowni w Warszawie. Przy wyjściu właściciel zapytał o opinię na temat jedzenia, powiedziałam, że zostawię tipa na Foursquarze, bo przecież będzie miał on dla niego większą wartość niż recenzja ustna – dowie się o niej duża większa liczba osób i pozostanie w sieci na zawsze. :)
Zdarza mi się też „charytatywnie” zakładać nowe venue i podpowiadać obsłudze knajp czy punktów usługowych, w których akurat jestem, że warto działać na Foursquarze (uwiarygadniać miejsca, dodawać podstawowe informacje, udostępniać oferty specjalne). Oczywiście z racji swojej pracy w biurze promocji staram się też „ewangelizować” gdańskie podmioty niekomercyjne. Foursquare dla nich to też dobre narzędzie komunikacji. W dodatku całkowicie darmowe.
Foursquare nie raz też umożliwił mi nieoczekiwane spotkania. Czekując się w pracy, zobaczyłam, że znajoma z firmy, dla której właśnie przygotowałam dokumenty, zameldowała swoją obecność w okolicy. Szybko do niej zadzwoniłam i dzięki temu udało nam się załatwić sprawę bardzo sprawnie. Innym razem spotkałam się z dawno niewidzianymi znajomymi, bo okazało się, że czekowaliśmy się pobliskich miejscach.
Najbardziej jednak cenię sobie Foursquare’a w obcym mieście. Lubię wtedy korzystać z list – to z jednej strony najprostsze przewodniki po największych atrakcjach turystycznych, ale też najświeższe informacje o miejscach rozrywki, które polecane są przez mieszkańców. Listy wykorzystujemy również w działaniach komunikacyjnych Gdańska w mediach społecznościowych – kiedy widzimy na Twitterze, że ktoś czekuje się na naszym lotnisku lub po prostu pyta, gdzie warto pójść, co zobaczyć – podsyłamy link do list, które stworzyliśmy na gdańskiej stronie na Foursquarze – m.in. „the best of” – lista zawierająca najbardziej kolorowe osiedle, najdłuższy budynek, najwyższe wzniesienie; „specialities” – miejsca komercyjne, w których można skosztować typowych gdańskich smakołyków.
Wiem, że jeszcze sporo pracy, ale wydaje mi się, że świadomość rośnie. Coraz więcej osób korzysta z Foursquare’a, coraz więcej osób zaczyna zdawać sobie sprawę, że nie jest to narzędzie do inwigilacji, ale przede wszystkich źródło wiedzy. Ale nie zapominajmy, że Foursquare to świetne narzędzie dla właścicieli i menedżerów miejsc do zbierania informacji o klientach – o ich zachowaniach i upodobaniach.
4. Gdzie się czekujesz najczęściej?
W pracy. :) Ale statystyki za ostatni miesiąc pokazują, że najczęściej czekowałam się w klubach, kawiarniach, pubach i kinach.
5. Od kiedy masz konto?
Od listopada 2010 r.
6. Świat bez Foursquare’a były…
Uboższy o fajne naklejki na szybach wielu miejsc i moją naklejkę na walizce. ;)
7. Za co go lubisz?
Zdecydowanie za spełnianie funkcji prostego, przyjemnego w obsłudze przewodnika rozrywkowo-turystycznego.
8. Co Cię w nim wkurza?
Czasem „niesprawiedliwe” przyznawanie punktów. Smutno mi się zrobiło, bo ostatnio znajomy, z którym umówiłam się na obiad w jednej z knajp, biegł na spotkanie, żeby dostać więcej punktów za czekin niż ja, ale i tak dostałam ich więcej, przychodząc jako druga. Dziwnie działa czasem ten algorytm. Wkurza też dość długa procedura związana z uwiarygodnianiem miejsca. Cieszę się natomiast, że niedawne ograniczenia związane z tworzeniem wydarzeń na Foursquarze zostały już liberalizowane.
9. Wiele osób nie chce pokazywać innym swojej lokalizacji. Ty się nie boisz tego, ze można Cię łatwo śledzić?
W lokalizacjach, których się wstydzę po prostu się nie czekuję. ;) Choć nie wiem, co to mogło by być – Biedronka czy Tesco są przecież bardzo ok. :) Nie boję się, bo zdaję sobie sprawę, że to może przynieść mi tylko korzyści. A to, że ktoś może się włamać do mojego domu, kiedy akurat zaczekuje się na imprezie we Wrocławiu? Cóż, zainwestowałam w dobre zamki i solidne drzwi.
10. Z jakich sieci społecznościowych korzystasz?
Mam aktywne konta na Facebooku i Instagramie. Wciąż nie mam czasu, żeby podrasować swoje tablice na Pintereście i przysiąść do Twittera i Foodspottingu, ale obiecuję, że kiedyś zajmę się za to porządnie. Mam nadzieję, że nie będzie za późno. Z zainteresowaniem przyglądam się też Yelpowi. Zobaczymy, jak przyjmie się w Polsce.
Zintegrowałam Foursquare’a z Facebookiem i Instagramem. Nie jestem masochistką i nie maltretuję moich znajomych na fejsie wszystkimi czekinami. Udostępniam tylko to, co, jak podejrzewam, wywoła dyskusję lub uśmiech na twarzy jak np. mój niedawny czekin w salonie Porsche (w sumie nie powinnam się nim chwalić, bo to czekin niezgodny z etyką szanującego się Foursquare’owca – nie weszłam do środka, niestety nie byłam klientką, ale wracając z imprezy przechodziłam obok i bardzo mnie korciło, żeby powiedzieć o tym światu. Nie myliłam się – znajomi ochoczo komentowali ten meldunek, ale to był czysty czekin for fun, ale przecież o zabawę tu chodzi. :)
Moim ulubionym połączeniem jest fota przefiltrowana na Instagramie z oznaczenie miejsca na Foursquarze wrzucona na fejsa. Wykorzystałam to ostatnio podczas wizyty u optyka. Na każdej z platform dostałam ciekawe komentarze. Na Facebooku dotyczące samego postu, na Instagramie obróbki zdjęcia, a na Foursquarze znajomi podzielili się ze mną opiniami dotyczącymi obsługi klienta w tym salonie optycznym. Czyż nie brzmi jak case idealny? ;)
11. Gdybym była jednym z twórców Foursquare’a (Dennisem Crowley’em lub Naveenem Selvaduraiem)
Umożliwiłabym właścicielom stron przyznawanie własnych oznak. Szczególnie dotyczy to miast. Marzy mi się gdański badge, ale niestety oficjalnych konkursów jest dość mało, a i nowych odznak nie rozdaje się zbyt wiele.
Gratulacje jeśli dotarłeś do tego miejsca! Z powodu braku ofoliowania mam do rozdania 100 komentarzy pod tym wpisem! Wystarczy napisać i zaszerować na Fejsbuka. ;)
A tak serio, to dajcie znać czy korzystacie z Foursquare w stopniu równie zaawansowanym co Ewa. Jeśli w ogóle. ;)
Poprzednio w Mój Fejs: