Czas na drugą część minicyklu, w którym opisuję moje ulubione i najciekawsze aplikacje na iPhone’a w kilku kategoriach. Po aplikacjach muzycznych przyszedł czas na dużo ważniejsze w codziennym trybie życia. Zwłaszcza dla osoby, która, jak ja, pracuje głównie w Internecie.
Przypomnę jedynie, że jeśli jesteś zaawansowanym użytkownikiem systemu iOS to opuść czym prędzej to miejsce (poczytaj na przykład o nadchodzących zmianach na Facebooku, to jest ciekawsze ;)), gdyż poniżej opisane programy nie tylko mają już kilka lat, ale i są popularne. Ten wpis dedykuję osobom, które jeszcze nie do końca wykorzystują potęgę swego telefonu. A słowem-kluczem na mojej liście jest „multiplatformowość”.
Dropbox
Nie jest ani jedyny, ani najtańszy, ani najlepszy w swojej niszy. Nie był też pierwszy, ale jego historia jest nieco podobno do iPhone’a: zebrał inne pomysły w jedną, bardzo sensowną całość. Dropbox to dysk do przetrzymywania plików w chmurze, który na starcie daje Ci 2 GB wolnej przestrzeni. Łatwo jednak, krótkimi zadaniami (zaproś znajomych, załaduj zdjęcie z telefonu) uzbierać nieco większy dysk. Największą siłą tego właśnie dysku jest jego obecność na właściwie wszystkich platformach: OS X, Windows, Windows Phone, iOS, Android, przeglądarki i wiele innych. To zaś sprawia, że bez względu na to z jakim komputerem, tabletem czy telefonem przyjdzie Ci obcować, niemal zawsze będziesz miał dostęp do tych samych możliwości. Google Drive, SugarSync czy SkyDrive też są dobre, ale Dropbox bije je na głowę.
WordPress
Od kiedy zacząłem blogować (czyli wcale nie tak długo) aplikacja ta mi wielokrotnie pomogła. Stały dostęp do komentarzy (i powiadomienia push o takowych), statystyk, wpisów z poziomu dedykowanej aplikacji pozwala mi mieć wszystko pod kontrolą. A gdy doznasz nagłego olśnienia możesz szybko stworzyć nowy wpis, zrobić do niego zdjęcie i od razu publikować. Jeden wpis na Troyannie powstał w ten właśnie sposób (no nie na telefonie, ale na tablecie, ale jednak z poziomu aplikacji). Dla blogerów korzystających z WordPressa – pozycja obowiązkowa, niczym „na jeźdźca”.
Evernote
I znowu postawiłem na multiplatformowość. Jest wiele innych różnych notatników, czy to nawet wbudowanych w system iOS, czy wielu różnych w AppStore. Jednak to Evernote jest najlepszy, bo działa w chmurze. I, tak jak Dropbox, jest dostępny z niemal każdego możliwego urządzenia. Robiąc notatki w jednym miejscu – możesz je czytać w innym, edytować dalej, dzielić się nimi. Fajne jest również to, że z poziomu smartfona można dodawać do każdej notki nie tylko tekst, ale i zdjęcia, nagrania dźwiękowe oraz lokalizację utworzenia tej notki. Trzymam w niej przepisy kulinarne (choć firma Evernote wypuściła do tego osobną aplikację na iPada ostatnio), notatki na bloga, hasła do WiFi w różnych miejscach, skany biletów PKP i wiele innych.
HootSuite
HootSuite to usługa i narzędzie pozwalające mi kontrolować wszystkie Facebook’owe strony, którymi zarządzam. Co prawda używam głównie aplikacji w przeglądarce, jednak nie raz, nie dwa, zdarzało się, że będąc na mieście trzeba było opublikować dodatkowy wpis na stronie, odpowiedzieć na komentarz czy cokolwiek innego – wtedy aplikacja mocno mi pomagała. Jednak nie jest to pozycja dla wszystkich, a tak właściwie to dla bardzo niewielu. Dla mnie jednak bardzo istotna. Brakuje jej niestety wielu funkcjonalności z wersji przeglądarkowej (zdjęcie wrzucimy niestety jedynie do tweeta). Sama usługa jednak się rozwija, co cieszy i daje nadzieje na lepszą przyszłość.
Wunderlist
No i wreszcie Wunderlist! Użytkownicy aplikacji do zarządzania zadaniami potrafią toczyć ostrzejsze boje niż Androidowcy i Apple’owcy między sobą. Niektórzy chwalą Things, inni wolą Any.Do, zaś ja wybrałem i szybko nie porzucę Wunderlista. Dlaczego? Po raz kolejny użyję słowa wytrycha: multiplatformowość głupcze! iOS, Android, Windows, OS X, nawet zwykła przeglądarka… Niedawno program przeszedł gruntowną zmianę, która znacznie przyspieszyła i uprzyjemniła pracę aplikacji. Niestety początkowo odbywało się to kosztem problemów z synchronizacją. Teraz do każdego zadania (oprócz przypomnienia push) dodawać można podzadania, dedykowane notatki, czy nawet zapraszać znajomych do współudziału w zadaniu. Dla mnie bezkonkurencyjna aplikacja, choć miłośnicy konkurencyjnych pewnie zaraz się na mnie rzucą. ;)
Oto pięć aplikacji, które każdego dnia usprawniają pracę człowiekowi mobilnemu i dobrze zorganizowanemu. Może dorzuciłbym jeszcze Facebook Pages Manager, który sprawdza się gdy nie mam tabletu lub komputera pod ręką w krytycznych sytuacjach. Tym samym zamykam drugą część tego cyklu. Zostało jeszcze sporo aplikacji do opisania, ale może macie jakieś specjalne życzenia odnośnie kolejnej części? Dajcie znać!