Muzyka stanowi ważny element mojego życia. Co prawda, nie słucha się jej teraz tyle, co kiedyś, jednak nadal towarzyszy mi każdego dnia. Nie mogłem zatem odmówić sobie prawa do wybrania najlepszych płyt mijającego już roku.
Na jednym z moich pierwszych blogów też to kiedyś zrobiłem. :) A był to rok w moich przygodach z muzyką specjalny. Wszystko za sprawą wejścia na polski rynek Spotify, który kompletnie odmienił mój sposób konsumowania dźwięków. Wcześniej buszując po wątpliwej renomy forach odkrywałem przypadkiem zupełnie nowych artystów. Teraz nowości poznaję polegając na poleceniach szwedzkiej usługi strumieniowania muzyki, a te algorytmy nie są idealne, więc pewnie wiele fajnych rzeczy mnie omija.
Dlatego najlepsze, oczywiście dla mnie, płyty tego roku to wydawnictwa artystów, którzy tworzą już od jakiegoś czasu. W tym roku tylko trzy płyty mogę bez cienia wątpliwości wymienić jako „olaboganajlepiej”. Pierwsza z nich ujrzała światło dzienne już na początku stycznia. Pamiętam początki blogowania, właśnie przy jej dźwiękach.
Aha, pogrubione linki przeniosą was od razu do konkretnego utworu lub płyty w Spotify. :)
#Najlepiej
Nosaj Thing – Home
Pierwszy album skośnookiego muzyka była dobry, zaś na drugiej wzniósł się na wyżyny elektronicznej magii. Dobrym posunięciem było zaproszenie do gościnnego występu Kazu Makino z Blonde Redhead oraz Toro y Moi. Utwór z tą pierwszą doczekał się zresztą klipu, który ja uznaję za najlepszy w tym roku (choć oglądam ich bardzo mało). Zobaczcie sami, najlepiej w HD i na słuchawkach.
Wyobrażacie sobie jak ciężko musiało być zsynchronizować wizualizacje i choreografię tancerek? A wyszło idealnie, pięknie i sam do dziś chętnie wracam do tego klipu. Reszta płyty to piękne, melancholijne i pełne głębi elektroniczne kompozycje, których można słuchać w kółko. Posłuchajcie sobie:
Moderat – II
Jedna z najbardziej wyczekiwanych płyt tego roku. Ze względu na to, że współtworzył ją jeden z mych ulubionych artystów – Sascha Ring. Czego się nie tknie – zamienia w muzyczne arcydzieło. Czy to kombinując z dźwiękami jako Apparat, Moderat, czy tworząc ścieżkę dźwiękową do opery. Druga płyta Moderata to orgazmiczne przeżycie, od samego początku, poprzez taneczne Bad Kingdom, głębokie MIlk, aż po jeden z tracków roku – Therapy. A to, co brzmi genialnie w domu, jeszcze lepiej prezentuje się na żywo. I za niewiele ponad miesiąc wracają do Warszawy. Idziesz ze mną? :)
Boards of Canada – Tomorrow’s Harvest
Legendarna szkocka formacja długo kazała czekać na swoje kolejne wydawnictwo. Ale kiedy już ujrzało ono światło dzienne – nie ma zmiłuj. I niech nie zwiodą Cię dźwięki przypominające soundtrack ostatniego dzieła Krzysztofa Gonciarza – to tak ma właśnie brzmieć. Tajemnicza, oldskulowa elektronika zmieszana z mrocznym klimatem i wieloma pojedynczymi smaczkami, w które należy się po prostu wsłuchać. Zapraszam na ucztę:
#Uszanowanko
Powyższe trzy płyty porządziły w moich uszach przez ostatnie dwanaście miesięcy. Ale świat ujrzało też wiele innych, dobrych dzieł.
The National – Trouble Will Find Me
Jeden z najlepszych zespołów, które tworzą obecnie muzykę. Tegoroczna płyta jest świetna, choć nieco mi brakuje do poziomu z High Violet. Albo to mój gust odpłynął za mocno w kierunku elektroniki.
Jon Hopkins – Immunity
Dopiero w okolicach jego koncertu na festiwalu Tauron Nowa Muzyka lepiej zapoznałem się z jego twórczością, a jego płyta od razu podbiła me serce i uszy. Niestety, trochę nierówna, ale ta lepsza część nadrabia z nawiązką.
Sigur Ros – Kveikur
Fakt, że ci Islandczycy potrafią wydać dwa doskonałe albumy rok w rok jest już samo w sobie niesamowite. Co prawda, Valtari z 2012 roku uważam za lepsze („Varud” <3), ale Kveikur też daje radę nieźle, zaś wysoką formę Jonsiego i spółki potwierdził bardzo dobry koncert z czerwca. Posłuchaj.
Bonobo – North Borders
Simon Green od wielu lat nie zawodzi, nie zawiódł i w tym roku. Płyta utrzymana w klimacie przegenialnego Black Sands zawiera kilka majestatycznych dokonań, z Cirrus na czele. Zaś koncert w czerwcu był… Chyba najlepszym w tym roku. Przemieszanie DJ-seta z utworami, kiedy na scenie przebywała mała orkiestra robiło magiczne wrażenie. No i koleś zagrał solówkę na saksofonie. Dziesięciominutową. GRAŁ DUBSTEPY.
How To Destroy Angels – Welcome Oblivion
Trent Reznor wielkim muzykiem jest. Czy to tworząc z Nine Inch Nails, czy nagrywając ścieżki dźwiękowe do filmów (na przykład o Facebooku) czy bawiąc się w bardziej elektroniczne dźwięki. I to właśnie pierwszy longplay z How To Destroy Angels zasługuje na wyróżnienie. Mroczne, typowe dla Reznora klimaty oprawione świetnymi dźwiękami i wymyślnymi bitami oraz okraszone ciekawym głosem… Jego żony, Mariqueen Maandig.
#Smuteczek
Bardzo miałem nadzieję, że w tym zestawieniu znajdą się nowe płyty Arcade Fire, Daft Punk, czy Foals, ale nie podołali.
A wy czego słuchaliście w tym roku?
Uszanowanko,
Maciek Trojanowicz
Edit 31.12.13: Na koniec roku załączam screena z mojego konta na Last.fm, gdzie podliczane są statystyki czego słuchałem w tym roku. Wszystko się zgadza. :)
Autorem zdjęcia na górze jest Simon Pape