Wybory prezydenckie i debata publiczna (czyli różne komentarze w mediach społecznościowych) na temat jakości życia w Polsce i edukacji w tym kraju sprawiły, że ostatni wieczór dużo rozmyślałem o tym jak to jest. I jak było w moim przypadku.
Nieco szerzej temat pociągnę w przyszłym tygodniu, dziś chciałbym zaś poruszyć jeden wątek. Rozwoju osobistego, własnych kompetencji i umiejętności. Studia, choć nie wszystkie, są bardzo przydatne, ale warto w sobie wypracować zupełnie inną umiejętność. Taką, której ja zawdzięczam bardzo dużo. To umiejętność obserwacji.
Zorientowałem się właśnie, że już od dziecka potrafiłem przez dłuższy czas obserwować jakieś zachowania rówieśników, analizować ich dobre i złe strony, a potem poddawać ocenie i, jeśli były zgodne z moimi przekonaniami, przyswajać. Obserwowanie prawideł rządzących mikrospołecznościami (klasa w szkole, rok na studiach) pozwala dojść do różnych wniosków. Jest to trochę w myśl zasady „dostosuj się lub zgiń”, lecz pozwala dobrze funkcjonować w miejscach, gdzie spędzamy najwięcej czasu. I można robić to pozostając sobą.
Doświadczenia z młodości w sztuce obserwacji i przyswajania wiedzy i zachowań przekułem także na zawodową karierę. Moja praca polega obecnie na czymś zupełnie innym niż pięć lat temu, kiedy wchodziłem na rynek pracy. Wówczas byłem dziennikarzem, a moim zadaniem była, a jakże, obserwacja otoczenia i umiejętność jej opisania. I ok, dalej tworzę treści na tego bloga, ale to jedynie dodatek w tym, co robię każdego dnia.
O ile do bycia dziennikarzem się przygotowałem (różne szkolenia, warsztaty oraz współtworzenie gazetek w liceum), o tyle dalej musiałem radzić sobie sam. I kiedy moja praca zaczęła polegać na prowadzeniu kanałów społecznościowych dla marek to… Musiałem radzić sobie sam. Jak to zrobiłem? Obserwując. Patrzyłem jak robią to lepsi, jakie trendy nadchodzą zza oceanu, adaptowałem to na własne potrzeby, z czasem zacząłem się w tym odnajdywać i samemu tworzyć innowacyjne rozwiązania. Zajęło mi około roku obserwowanie lepszych od siebie tak, by poczuć się w tym dobrym.
W międzyczasie zacząłem obserwować blogosferę. Przyglądałem się jej z wielu stron przez wiele miesięcy zanim sam postanowiłem ją współtworzyć. Ba, chciałem obserwować ją z bliska i jeszcze w 2012 roku bardzo chciałem się dostać na Blog Forum Gdańsk. Nie mając bloga, lol. :) Kiedy zaś poczułem się w tym bardziej obeznany – ruszyłem. To dało mi możliwość obserwowania kolejnych procesów już na własnej skórze.
A w blogosferę wsiąkłem tak mocno, że teraz zajmuję się właśnie nią zawodowo. Nikt mnie do tego nie wyszkolił. Owszem, w pewnych elementach miałem krótkie szkolenia od ludzi mądrzejszych ode mnie (co i jak raportować choćby), lecz większość wiedzy, którą posługuję się w pracy na każdego dnia wynika z tego, co obserwowałem bardzo długi czas.
I mimo, że wydaję się duszą towarzystwa, to często bywa wręcz przeciwnie. Siedzę cicho, rzadko się odezwę, nawet w kącie gdzieś z boku przebywam i… Obserwuję. To nieco w myśl mojej innej życiowej dewizy, która jest z kolei parafrazą jednego z moich idoli. Jest nim piłkarz Barcelony, Xavi, który swego czasu odpierał zarzuty swojego kiepskiego przyspieszenia słowami: lepiej mądrze truchtać niż głupio biegać. A ja wolę mądrze milczeć niż głupio mówić*.
* w sumie biorąc pod uwagę liczbę sucharów, jakie każdego dnia wychodzą z mojej gęby, to chyba nikt mi w to nie uwierzy…
Autorem zdjęcia na górze jest Davide Ragusa