Po niedawnym seansie „Najlepszego” miałem (po raz kolejny) silne postanowienie częstszych seansów polskich filmów i wiele wskazuje, że się w tym utrzymam. Zresztą, na „Cichą Noc” planowałem iść zanim obejrzałem film Palkowskiego.
I udało się, jestem z siebie dumny, i to nie tylko z utrzymania postanowienia, ale przede wszystkim z tego, że dane mi było doświadczyć nowej produkcji Piotra Domalewskiego. Bo „Cicha Noc” to film bardzo przejmujący. W niespełna godzinę seansu i kilka godzin ściśniętych w tym czasie wydarzeń filmowych produkcja ta potrafi opowiedzieć o Polsce tyle samo co „Dzień Świra”. Ale robi to w zupełnie inny sposób. I z zupełnie innej perspektywy.
Oto mamy dużą rodzinę na mazurskiej wsi, syna wracającego z zarobkowej emigracji, dziadka alkoholika, wujka, który cały czas rzuca nieśmiesznymi żartami, spór o rodzinny majątek, siostrę bitą przez męża – wszystkie problemy polskiej wsi ściśnięte w jedną historię. Nie, nie ściśnięte, to złe słowo, ponieważ wszystkie te wątki są tak doskonale skomponowane i się uzupełniają, że Domalewskiemu należy głośno za scenariusz przyklasnąć. Nie ma tu żadnych dziur, wątki płynnie przechodzą z jednego w drugi, co chwila przeskakujemy z jednego dramatu w kolejny.
Całość obserwujemy z perspektywy Adama (Dawid Ogrodnik), który do rodzinnego domu wrócił z kamerą w ręku, by nagrywać przebieg Świąt Bożego Narodzenia dla swojego nienarodzonego jeszcze dziecka. Narracja zresztą bardzo często sięga po nagrania z tej kamery, co prowadzi nie tylko do rozwijania historii, ale i kilku zabawnych gagów. Generalnie napięcie, choć momentami mocno skryte, towarzyszy widzowi przez cały seans, lecz często bywa przerywane żartami, które nie zawsze są śmieszne, lecz znamy je zbyt dobrze z własnych domów.
Doskonale napisane zostały dialogi, dawno nie widziałem w kinie rozmów bohaterów prowadzonych tak dobrze. Jak to w rodzinie – ktoś kogoś przekrzykuje, ktoś komuś przerywa, ktoś coś skrywa – bez zbędnego patosu i wyczekiwania postaci na dokończenie kwestii jednego z bohaterów. Naturalnie, chaotycznie, nie zawsze poprawnie – prawdziwie. I dotyczy to każdej sytuacji – chłodnej kłótni między braćmi czy dyskusji o usadowieniu przy wigilijnym stole.
Rodzeństwa się nie lubi. Rodzeństwo po prostu się ma.
Adam (Dawid Ogrodnik)
Casting do tego filmu również robi świetne wrażenie, nie tylko Ogrodnik spisuje się tu na medal (choć nieco szybko zapomina o tym, że pogryzł go pies). Arkadiusz Jakubik emanuje goryczą niespełnionego ojca, Tomasz Ziętek od początku coś ważnego w sobie skrywa, dość nieporadnie, Agnieszka Suchora jak na prawdziwą matkę przystało cierpi cierpieniem swoich dzieci. To naprawdę jest odczuwalne i ujmujące. Widać, że mamy do czynienia ze skomplikowaną, ale jednak rodziną. Widzimy to, bo nierzadko wiemy jak tego typu sytuacje wyglądają.
Niczego nie można zarzucić produkcji także w warstwie wizualnej – szarzyzna polskiej wsi dominuje w charakteryzacjach oraz scenografiach. Brud błota, smród tapczanów, sałatka jarzynowa i wódka dziadka niemal kipią nam w receptory zmysłów. I choć historia rozgrywa się na wsi – poznajemy te zapachy, te widoki. Mimo, że są to podstawowe elementy scenografii to wybrzmiewają w odpowiedni sposób. Zdjęcia bywają chaotyczne i rozedrgane niczym relacje między bohaterami.
I na takie właśnie polskie kino aż chce się chodzić. „Cicha Noc” to produkcja znacznie lepsza niż „Najlepszy” i niewiele gorsza niż „Ostatnia Rodzina”. To obraz brudny brudem polskiej wsi i jej problemów. To sytuacje rodzinne, które każdy z nas może zna choć trochę. To obraz rodziny szarganej zwyczajnymi problemami, które prowadzą do problemów jeszcze większych. To produkcja, którą naprawdę warto zobaczyć przed tym jak za kilka tygodni zasiądziemy do wigilijnego stołu. Zobaczyć i zastanowić się jak uniknąć sytuacji, w której nie umiemy rozmawiać szczerze z rodziną.