Sorkin wchodzi na wyższy poziom – recenzja filmu „Proces siódemki z Chicago”

Wreszcie znalazłem moment, by obejrzeć najnowszy film Aarona Sorkina, jednego z najlepszych, a na pewno moich ulubionych, scenarzystów XXI wieku. Niestety, jego reżyserski debiut „Gra o wszystko” pozostawiał wiele do życzenia (link do mojej recenzji poniżej). Miałem więc obawy także o „Proces siódemki z Chicago”.

Film, który już od miesiąca niemal jest dostępny na Netflix to jednak dużo sprawniejsze dzieło Sorkina-reżysera, a także kolejny masterclass Sorkina-scenarzysty. I choć nie przepadam za filmami z gatunku dramatów sądowych (większość z nich jest niesamowicie jednostajna i nudna), gdzie większość akcji rozgrywa się w trakcie procesu, tak Sorkin potrafił dostarczyć coś, co trzyma w napięciu i ma, jak to u niego bywa, niesamowicie mocny rytm.

Sorkin jest dla mnie mistrzem dialogów. To one napędzają każdą napisaną przez niego produkcję. Nawet z pozoru nudny „Steve Jobs” jest dla mnie świetnym filmem. Bo ten scenarzysta potrafi kleić akcję samymi słowami, u niego zdania są wystrzeliwane niczym serie z kałasznikowa – mają swoją moc, temperament i tempo. Udowadniał to już wielokrotnie, że jego teatralne doświadczenie jest niesamowicie cenne także w filmowym medium.  I właśnie za sprawą dialogów, ale i sprawnego montażu „Proces z siódemki z Chicago” to naprawdę dobra produkcja. Widać, że Sorkin podniósł nieco swój reżyserski warsztat i potrafił plejadę gwiazd na planie filmowym odpowiednio poprowadzić. 

I mamy tu naprawdę kilka świetnych aktorsko scen, zwłaszcza brylują w nich Sascha Baron Cohen, Mark Rylance czy Jeremy Strong. Fenomenalnie zaś prezentuje się moim zdaniem Frank Langella w roli starego, zgredliwego i nieobliczalnego sędziego w całym procesie. Podobał mi się także Joseph Gordon-Levitt, choć w jego postaci nie ma zbyt wielu aktorskich popisów, a także Eddie Redmayne, do którego gry nigdy nie potrafiłem się za mocno przekonać. Świetnie prezentuje się także cały drugi plan. Sorkin potrafił, w przeciwieństwie do swojego debiutu z Jessicą Chastain i Idrisem Elbą, pracować z aktorami na planie, do tego z dużo większą grupą i każdemu dał naprawdę dobre dialogi do odegrania.

The Trial of the Chicago 7. Jeremy Strong as Jerry Rubin in The Trial of the Chicago 7. Cr. Niko Tavernise/NETFLIX © 2020

No i wspomniany montaż bardzo mi siadł. Film omija z początku same wydarzenia, o które bohaterowie są oskarżani, więc tak naprawdę nie wiemy kto zawinił, kto może być winny i właściwie czego. Sceny z protestów otrzymujemy w formie retrospekcji dynamicznie zmontowanych ze scenami potyczek słownych, w których emocje sięgają zenitu, dzięki czemu cała narracja jest ciekawa i nie wiadomo od początku o co chodzi. Uzupełniają to naprawdę niezłe zdjęcia z kilkoma ciekawymi scenami realizowanymi bez cięcia, przemyślana kompozycja postaci w kadrze i gra światłem.

Nie można zapomnieć także o społecznym wymiarze tego filmu, traktującego o procesie osób oskarżanych o wszczynanie protestów. W momencie, kiedy w USA oraz w Polsce mieliśmy w 2020 roku największe protesty od lat i opowiada o inspirowanym przez polityków procesie osób, które miały podjudzać ludzi do walki z policją. Obraz ten wywołuje więc małe deja vu, a fake newsy, które dotyczyły tego, że polskie władze będą chciały i mogły aresztować organizatorki Strajku Kobiet nagle wydają się jeszcze bardziej realne. W sumie, aresztowanie Margot też było aktem czysto politycznym. No i jak się połączy te fakty z ulic Warszawy w ostatnich miesiącach oraz wydarzenia z filmu Sorkina to mogą człowieka przeszyć zimne, nieprzyjemne dreszcze.

THE TRIAL OF THE CHICAGO 7 (L to R) SACHA BARON COHEN as Abbie Hoffman, JEREMY STRONG as Jerry Rubin in THE TRIAL OF THE CHICAGO 7. Cr. NIKO TAVERNISE/NETFLIX © 2020

Szkoda też, że nie udało się mi zobaczyć tego filmu w kinie, bo to jest ten rodzaj kina, w którym wypada się maksymalnie skoncentrować, a wielki ekran potęguje jedynie emocje płynące po sali kinowej. No ale cóż, najważniejsze, że dało się ujrzeć Sorkina w tak dobrej formie. Bo chciałbym się tutaj do czegoś przyczepić w „Procesie siódemki z Chicago” i ciężko mi znaleźć jakieś słabsze punkty tej produkcji. A to zaś oznacza, że warto czekać na kolejne dzieła, które Sorkin będzie reżyserował, bo dochodzi na naprawdę solidny poziom także w tym fachu.

PS. Czy to drugi z rzędu na tym blogu tekst o filmie z Saschą Baron Cohenem? Być może.

Opinia:

Aaron Sorkin - to nazwisko powinno stanowić rekomendację samą w sobie.

Moja Ocena:
8
/10
Film obejrzałem w:
Netflix
Partnerzy Troyanna