Recenzja filmu „The French Dispatch”
A cóż to za szaleństwo? Kolejny wpis na blogu? Co my mamy, 2013 rok?! A nie, zwyczajnie, mam ochotę wrócić do rutyny. Zatem nieco tradycyjnie: po kinowym seansie czas na garść moich spostrzeżeń.
A cóż to za szaleństwo? Kolejny wpis na blogu? Co my mamy, 2013 rok?! A nie, zwyczajnie, mam ochotę wrócić do rutyny. Zatem nieco tradycyjnie: po kinowym seansie czas na garść moich spostrzeżeń.
Greta Gerwig to już siódma osoba, która podjęła się próby ekranizacji „Małych kobietek”. I choć film zdaje się być mocno oderwany od moich preferencji, to jednak nazwisko reżyserki mnie przyciągnęło.
Podobno w tym roku w Hollywood jest moda na ckliwe filmy z Timothee Chamaletem, ale nie jest to chyba zła moda. Po „Lady Bird” i przede wszystkim „Tamte Dni, Tamte Noce” mamy kolejny tego typu film.
Choć miałem wrażenie, że „Lady Bird” nie będzie filmem, który zdoła mnie zachwycić, miałem nadzieję, że jestem w błędzie. Bądź co bądź, mowa o filmie z pięcioma nominacjami do Oscarów.
Rzadko daję się zwieść grze na sentymentach i nostalgii. Nie kupiłem tego w „Stranger Things”, jednak film „Tamte Dni, Tamte Noce” pochłonął mnie w całości.