Codziennie w Internecie widzę osoby narzekające. Na smutnych ludzi w autobusie, na szefów, kasjerów w sklepach i ludzi w kolejkach do kasy. Pędzimy, patrzymy tylko na siebie, zapominamy o innych. Szkoda trochę.
Czasem ludzie mi się dziwią, że dziękuję im za byle błahostki, ot choćby, że ktoś dostarczył pizzę (przecież to jego obowiązek), za komplement, za bzdury. A ja dziękuję, bo uważam, że ludzie za rzadko mówią do siebie „dziękuję”. I trzeba coś z tym zrobić, bo to przecież miłe. A zmiany wśród otoczenia najlepiej zaczynać od siebie. Jeśli zlecam komuś (podwykonawcy, współpracownikowi) jakieś zadanie, to jest jego obowiązkiem je wykonać. Zrobi je, melduje o tym i na tym historia mogłaby się zakończyć. Codziennie widzę wiele osób tak kończących interakcje. A przecież zwykłe „dzięki” może tyle zdziałać!
Ta osoba poczuje się doceniona, może się uśmiechnie, choćby na ułamek sekundy. Jego umysł potraktuje to jako swego rodzaju nagrodę – gdy otrzyma kolejne polecenie, ten sam umysł będzie chętniej podejmował się zadania z myślą o podziękowaniu. Proste, nic nie kosztuje, a potrafi naprawdę pozytywnie odmienić harmonię między ludźmi. Jedno słowo – dziękuję.
Ja w ostatnim czasie podziękowałem przełożonemu, że mnie zatrudnił niemal rok temu. Podziękowałem prezesowi za firmowy wyjazd w góry, który pozwolił ochłonąć mojej głowie. Podziękowałem księgowej za dostarczenie PIT-u, ochroniarzowi za odebranie ode mnie kluczy po kolejnym zamykaniu biura późnym wieczorem. Sytuacje, gdzie osoby te robiły co do nich należy, mogłyby się obyć bez spontanicznego podziękowania. Ale co mi szkodzi?
Ale ta zasada tyczy się nie tylko harmonii w biurze. Kiedy niedawno zorientowałem się, że całkiem nieźle umiem mnożyć w głowie, zadzwoniłem do babci, by jej podziękować za to, że zmuszała mnie do nauki matematyki, czego nie lubiłem. Podziękowałem koledze jak mnie poczęstował fajką. Podziękowałem Intelowi za zaproszenie na weekend do Katowic.
Konsekwencje tego wszystkiego są oczywiste. Tak wielu osobom coś zawdzięczamy, ale boimy się to okazać, wypowiedzieć jedno słowo, trzy sylaby. Niby wiemy, że ktoś jest nam wdzięczny, ale słysząc to bezpośrednio z ust tej osoby jest nam znacznie przyjemniej, prawda? Ja lubię też dziękować swoim czytelnikom za udostępnianie moich tekstów, jeśli tylko jedno z narzędzi monitorujących takie osoby wychwyci. Muszę to robić? Nie. Czy sprawia mi to frajdę? Owszem, bo wiem, że komuś tam, nawet obcemu, zrobi się miło.
Amerykanie obchodzą co roku fajne święto, Dzień Dziękczynienia. Od zawsze mi się ono podobało, nie tylko ze względu na pieczonego indyka. Po prostu, to fajny moment do celebrowania. Mam tylko jeden z nim problem. Podobnie jak w przypadku walentynek uważam, że takie dni powinny być codziennie.
Dziękuję, że przeczytałeś tych kilka akapitów. :)
A teraz idź i komuś podziękuj.
To ja jeszcze podziękuję twórcom serwisu Unsplash oraz Joschko Hammermannowi za zdjęcie na górze.